Tylko się nie bój 5
Dodane przez Aquarius dnia Marca 21 2013 11:11:26


Głos z tyłu głowy szeptał mu, że to wszystko jest absolutną głupotą i nie wiedzieć czemu, głos ten przypominał Shinjiego. Mimo ostrzeżeń rozsądku chwycil wyciągniętą dłoń i przedstawił się. Uśmiechnął się nawet, widząc szczerą radość bijącą z oblicza chłopaka. Chyba jeszcze nie spotkał osoby, która tak bardzo cieszyłaby się z poznania jego imienia. Było to szczególnie dziwne, jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że niewiele brakowało, a naprawdę zgwałciłby chłopaka. Westchnął z myślach nad własną słabością.
- Wróć do środka – odezwał się jako pierwszy Kensei. - Bo twoi znajomi naprawdę zaczną się zastanawiać, co się z tobą dzieje. Obiecuję, że jeszcze się pokażę.
Hisagi już otwierał usta, żeby coś powiedzieć.
- Daj mi ochłonąć – powiedział szybko. - Chyba że chcesz, żeby powtórzyła się tamta sytuacja.
Chłopak zrozumiał i tylko kiwnął głową. Jeszcze przez dwie sekundy się ociągał, ale w końcu zawrócił do klubu. Kensei odetchnął głębiej i oparł się o ścianę, wyciągnął pudełko wykałaczek i jedną włożył między wargi.
Nie musiał czekać długo. Najpierw poczuł zapach – mocno korzenny. Dopiero wtedy odwrócił głowę i skinięciem przywitał się ze stojącym obok, palącym własnoręcznie skręcanego papierosa, Shinjim.
- Czy powiedział ci już ktoś, że to absolutna głupota? - zapytał blondyn wydmuchując dym.
- Nie. Czekałem, aż ty mi to powiesz. Z twoich ust zawsze brzmi to bardziej matczynie.
Shinji prychnął, ale nie skomentował. Stali przez chwilę w ciszy.
- To jest absolutna głupota – powiedział w końcu Shinji.
Jednak te słowa w ustach blondyna naprawdę miały inny wydźwięk. Kryło się w nich coś więcej, niż tylko troska o to, czy dobrze wykonuje swoją robotę. Kensei wiedział, że Shinji doskonale zdaje sobie sprawę z jego orientacji, ale nigdy tego w żaden sposób nie skomentował, nie rzucał żadnych aluzji, ani głupich dowcipów. Oczywiście jakby tylko spróbował, to od razu dostał by od Kenseia po mordzie. Jednak ważniejsze było to, że tak naprawdę niewiele musieli mówić. Zbyt dobrze się znali, zbyt wiele razem przeżyli. Oboje w końcu przeszli przez szaleństwo szkolenia i służby Vizardów. Widzieli siebie nawzajem w tak wielu żenująco upokarzających sytuacjach, że to czy któryś z nich był gejem albo miał jakieś wstydliwe fetysze, nie miało znaczenia.
- Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz – odezwał się znowu blondyn, zaciągnął się po raz kolejny papierosem i wyrzucił niedopałek.
- Taż mam taką nadzieję – mruknął Kensei.
Drzwi od klubu otworzyły się. Oboj zerknęli w tamtą stronę i Shinji natychmiast zniknął za załomem muru. Kensei nie ruszył się z miejsca, przez co został obdarzony przeciągłym i bardzo mroźnym spojrzeniem turkusowych oczu, które jednak zaraz odwróciły się z powrotem do idącej obok Hinamori. Para poszła w drugą stronę ulicy, rozmawiając przyciszonymi głosami. Kiedy tylko zniknęli za zakrętem, Shinji wyszedł z cienia.
- Cóż trzeba moją dziewczynkę położyć spać – mruknął, chowając dłonie do kieszeni płaszcza.
- Zaśpiewaj jej może jakąś kołysankę. Na przykład "Zamaskowane kotki dwa"?
- Ta, żeby wyrosła na drugą Hiyori, nie dzięki.
Chudzielec westchnął jeszcze przeciągle, w końcu jednak skinął głową koledze i ruszył za swoją dziewczynką i jej towarzyszem. Kensei odwrócił się i poszedł w drugą stronę.
Gdy mijał wąskie przejście pomiędzy budynkiem, w którym mieściła się "Destrukcja", a jakimś biurowcem, od strony klubu otworzyły się drzwi. W świetle bladej lampy, zobaczył na nich napis "tylko dla personelu". Pewnie boczne wyjście, prowadzące do śmietników. Drzwi zamknęły się równie szybko, co otworzyły. Kensei schował się, żeby trójka, która wyszła do uliczki, go nie zobaczyła. To było dość intrygujące. Z tego, co widział wcześniej w klubie Grimmjow miał wolne, więc na pewno nie wyszedł właśnie wynieść śmieci, a nawet jeżeli nie robiłby tego w towarzystwie blond perkusistki. Mogliby wyjść na szybki numerek, ale w takim razie po co był im potrzebny trzeci towarzysz, którego Kensei zupełnie nie kojarzył?
Nie zajrzał do zaułku, gdy usłyszał przyciszoną rozmowę, odgłosy krótkiej szarpaniny i uderzenia. Poczekał, aż odgłosy ciągnięcia nieprzytomnego ciała oddalą się odrobinę. Ostrożnie zajrzał, akurat w momencie, żeby zobaczyć nogi znikające za sąsiednim biurowcem. Kensei rozejrzał się jeszcze na boki i zaraz wszedł do wąskiej alejki. Spokojnie na delikatnie ugiętym nogach i starannie wybierając miejsca, gdzie stąpa, podszedł do zakrętu w którym zniknęło niecodzienne trio.
- Chyba za mocno mu przyjebałem – dotarło do mężczyzny mruknięcie Grimmjowa.
- Powinieneś zacząć chodzić na jakieś zajęcia z kontroli agresji naprawdę – odpowiedział mu cichy kobiecy głos.
- Och zamknij się. Jakby było mi to do czegokolwiek potrzebne.
Przez chwilę było cicho. Powtrzymał się, żeby nie wyjrzeć za róg. W sumie przydałoby się lusterko, ale lusterko zawsze nosił Shinji. Kensei miał za to bandaże. Cóż bardziej byli przyzwyczajeni do pracy w duecie niż solo.
- Budzi się – to znowu był Grimmjow. - Podaj tamtą szmatę.
Ktoś jęknął i zaraz zaczął mamrotać niewyraźnie. Zaszurało coś po betonie. Plask płaskiego uderzenia dłonią.
- Słuchaj najpierw pokażę ci co mam zamiar zrobić, jeżeli nie będziesz współpracował, a później pozadaję ci kilka pytań. I radzę ci odpowiadać szczerze.
Znowu zapadła cisza, która jednak szybko została przerwana przez paniczne stłumione pomruki. Na kolejny dźwięk nawet Kenseia przeszedł dreszcz. Dźwięk przypominał trochę szorowanie papierem ściernym po szkle. Uwięziony musiał zacząć płakać. Kensei nie wiedział, kim był gościu, któremu właśnie spiłowywano zęby i nie wiedział, co do niego ma blondynka i Grimmjow, ale przestawał mieć ochotę na słuchanie. Sięgnął do kieszeni po nóż.
- Od kogo masz Hougyoku? - pytanie zadane przez dziewczynę zatrzymało go w miejscu. - Gdzie masz źródło?
- Ja... ja... - załkał odkneblowany mężczyzna.
- Gadaj – warknął Grimmjow
- Za każdym razem jest ktoś inny – odpowiedział natychmiast odpytywany odrobinę niewyraźnie. - I miejsce też jest za każdym razem inne.
- Skąd wiesz, gdzie i kiedy się stawić?
- Dostaje maila na godzinę przed... Ja nie mogę więcej powiedzieć. Jak się dowiedzą to mnie zabi... - szybko wyrzucany potok słów, został ponownie stłumiony przez knebel.
- Na twoim miejscu martwiłbym się raczej o tu i teraz.
Kensei usłyszał chyba już wystarczająco. Zaczął ostrożnie się wycofywać, rezygnując z chęci niesienia pomocy przesłuchiwanemu mężczyźnie. Sam był sobie winien za rozprowadzanie tego gówna. Poza tym zastanawiało, kim tak naprawdę była przepytująca dwójka. Bo w tej chwili stało się bardziej niż pewne, że nie mogą być modelką i barmanem, a przynajmniej nie tylko.
Wrócił na główną ulicę i poszedł w stronę przystanku, z którego odjeżdzał jego autobus. Po drodze napisał smsa do Shinjiego:
"Udało ci się coś jeszcze wystalkować na temat perkusistki i wokalisty z zespołu mojego dzieciaka? Coś z nimi jest nie tak".
Odpowiedź przyszła od razu:
"Nie szukałem szczerze powiedziawszy. A co?"
"W ciemnej alejce spiłowali dilerowi Hougyoku zęby."
"A wydawała się taka miła. Przyjrzę się."
"Kawa jutro o 10 w CoffeeShiba przy siódmej przecznicy"
"Ok"


Kiedy już dotarł do swojego mieszkania, było koło trzeciej, oczy same mu opadały. Nie był już w tym wieku, żeby kilka dni pod rząd móc bezkarnie zarywać noce.
- STarość kurwa nie radość – mruknął w poduszkę.
Następnego dnia spotkał się z Shinjim w kawiarni. Jednej z wielu, jakie sieć miała rozrzucone po mieście. Ta akurat znajdowała się w tej mniej ruchliwej części miasta i oprócz ich dwóch, przy stolikach siedziały jeszcze w sumie trzy osoby. Spokojny niedzielny poranek. Usiedli przy stoliku w rogu razem ze swoimi kawami – Kensei czarną americano, a Shinji z mochą z bitą śmietaną, którą teraz wyjadał długą łyżeczką.
Kensei szybko streścił koledze scenkę, której był wczoraj świadkiem przy "Destrukcji". Shinji wyglądał, jakby w ogóle nie słuchał, zbyt zajęty wyjadaniem bitej śmietany.
- A tobie udało się coś znaleźć? - zapytał się Kensei, gdy skończył opowiadać.
- Więc tak – zaczął Shinji, ale zaraz przerwał, by jeszcze zjeść łyżeczkę śmietany. - Zacznijmy może od tego, że Grimmjow ma na nazwisko Jaegerjaquez i zgadnij skąd pochodzi?
Kensei skrzywił się słysząc tak charakterystycznie brzmiące nazwisko.
- Pewnie z Hueco Mundo – mruknął.
Nie żeby miał coś przeciwko imigrantom. Po prostu z tego kraju jeszcze nie przyszło nic dobrego. Chociaż od jakiś dwóch lat jest tam względny spokój.
- Dokładnie, ale matka wyniosła się z nim stamtąd, gdy on miał trzy lata. A teraz kolejne pytanie: skąd pochodzi Tia Harribel?
- Nie gadaj...- niemalże jęknął. Jego dobrze wytrenowany głosik z tyłu głowy podpowiadał mu, że coś zaczyna tutaj śmierdzieć.
- A jednak – Shinji triumfalnie stuknął łyżeczkę w kubek Kenseia. - Chociaż też się wyniosła za młodu. Od dwudziestego pierwszego do dwudziestego piątego roku życia była modelką i razem z jeszcze trzema innymi dziewczynami była twarzą agencji "Sacrifice"- wyciągnął swojego smartfona i dał Kenseiowi. - Na początku kariery współpracowała z Grimmjowem, on miał wtedy dwadzieścia dwa lata. Pewnie tam się poznali.
Kensei przeglądał zdjęcią z pokazów w różnych częściach świata i faktycznie przewijała się na nich głównie Tia i jeszcze trzy inne kobiety. Przy jednym zdjęciu zatrzymał się na dłużej, aż zamrugał i zmarszczył brwi. W końcu pokazał je Shinjiemu z pytaniem wymalowanym na twarzy. Blondyn wzruszył ramionami nieporuszony.
Na zdjęciu Tia pływała w szklanym zbiorniku wypełnionym wodą, ubrana dość skąpo w jakieś białe, ostre elementy. Chyba robiła za rekina, sądząc po płetwie grzbietowej i masce z ostrymi zębiskami. Obok stały jej trzy koleżanki – jedna chyba była lwicą, drugą jeleniem, albo może w tym wypadku miała to być łania, a trzecia robiła za węża. Po drugiej stronie zdjęcia był Grimmjow zrobiony na niebieską panterę. Miał nawet kocie uszka. W końcu Kensei otrząsnął się i przerzucił zdjęcie. To było dziwne.
- To tyle jeżeli chodzi o Tię – podjął relację Shinji, kiedy zobaczył, że Kensei otrząsnął sie z szoku. - Jeżeli chodzi o Grimmjowa, to w międzyczasie zmienił branżę. Zajął się boksem tajskim, co z zresztą kojarzysz. Był nawet instruktorem i właśnie. Kojarzysz te filmy z przesłuchań?
Kensei mruknął tylko potwierdzająco, bo właśnie pił kawę, ale zaraz o mało jej nie wypluł, gdy zobaczył kolejne zdjęcie.
Ten świat nie może być aż tak mały - mruknął.
Na zdjęciu był Grimmjow, zielonowłosa kobieta, która była wczoraj z towarzystwem w "Destrukcji", jeszcze jedna ruda, sympatycznie wyglądająca młoda dziewczyna i pomarańczowowłosy chłopak. Ten sam, którego przesłuchanie oglądał Kensei, tylko o dobre kilka lat młodszy.
- Pewnie namieszam jeszcze bardziej – odezwał się ponownie Shinji, jakoś bardziej wyluzowany od Kenseia. - Jak powiem, że Ichigo – tutaj stuknąl palcem w pomarańczowowłosego chłopaka - też jest imigrantem. Pochodzi z Karakury, w wieku szesnastu lat przeniósł się do Seireitei, a później tutaj. I uwaga zarówno Ichigo, jak i Grimmjow i Tia mieszkają w tym mieście od niecałych dwóch lat. Ruda dziewczyna na zdjęciu to Inoue Orihime, a ta turkusowowłosa to Nelliel Tu Odelschwanck. O nich nie szukałem już nic więcej, ale podejrzewam tę drugą o bycie z Hueco Mundo. - Odchylił się w fotelu, upił kawy. - I to tyle, co internet powiedział. Głębiej nie szukałem, biura nie pytałem.
Kensei skinął głową i oddał smartfona Shinjiemu. Nadal nie wyjaśniało to sceny z wczoraj. Owszem przesluchująca dwójka pochodziła z Hueco Mundo, ale oboje wynieśli się za młodu. Raczej nie zdążyli się nauczyć takich brudnych sztuczek. Chyba, że coś tutaj było kłamstwem. W dodatku ich znajomość z tym uzależnionym chłopakiem. Jeżeli faktycznie był dla nich jakoś bliski, to nie dziwił fakt, że próbowali się zemścić na dilerach i dorwać się do źródła. Jednak nadal czegoś w tym wszystkim brakowało.
Siedzieli cicho. Kensei z dłońmi splecionymi przed twarzą. Shinji z głową odchyloną do tyłu i ramionami zarzuconymi na oparcie fotela. W końcu blondyn uśmiechnął się szeroko niezwykle zadowolony.
- Przyznaj się Kensei – powiedział powoli, nie odwracając spojrzenia od sufitu. - Owszem powiedzieliśmy sobie, że rzucamy to wszystko i we względnym spokoju dożywamy starości, ale marzy ci się porządna akcja, prawda? Myśleliśmy, że praca w policji wystarczy, ale... - zerknął na przyjaciela. - Przyznaj się Kensei, masz nadzieję, że wreszcie coś zacznie się naprawdę dziać, hę?
Nie odpowiedział, uśmiechnął się tylko półgębkiem, ukrywając ten uśmiech za splecionymi dłońmi. Spojrzał na Shinjiego. Nie musiał nic mówić.
Niech się zacznie coś dziać.