Anioł
Dodane przez Aquarius dnia Stycznia 26 2013 11:59:07


16.04

W miejscu, jakim jest więzienie, czas płynie inaczej. Dni odmierzane są posiłkami, wizytami strażników oraz... biciem. Gellert Grindewald, jeden z największych czarnoksiężników w historii czarodziejskiego świata, leżał na chudym sienniku, skulony. Jego ciało, naznaczone siniakami i zadrapaniami, trzęsło się wraz z każdym oddechem mężczyzny. Jak wiele czasu tu spędził? Już dawno stracił rachubę. Już dawno stracił nadzieję. Czy człowiek jest w stanie pokonać ból, strach, przyzwyczaić się do nich? Tak naprawdę tylko odwiedziny dementorów były w stanie wytrącić jasnowłosego chłopaka ze stanu zupełnego otępienia. Powiew mroźnego powietrza na policzku, beznadzieja, ogarniająca każdy cal zmaltretowanego ciała, coraz większe trudności w nabraniu powietrza do płuc... Niemal nie czuł już, że posiada duszę. Wszystko stawało się coraz bardziej obojętne.


17.04

- Witam, dyrektorze. - Staruszek w szacie aurora uśmiechnął się do starszego czarodzieja siedzącego przy biurku mężczyzny.
Albus wskazał mu miejsce naprzeciwko siebie.
- Siadaj, Ted. Jak tam wieści z frontu? Widzę, że Zakon świetnie sobie radzi. Szczególnie twój zięć. - Puścił szelmowskie oczko.
Ted Tonks uśmiechnął się łagodnie.
- Jestem dumny z Remusa. Mimo własnych kłopotów oddaje się sprawie całym sobą. Będę miał godnego następcę. Słyszałeś, co się dzieje w Azkabanie?
Dumbledore westchnął. Wieści były coraz bardziej niepokojące. Z więzienia pouciekali wszyscy najgroźniejsi przestępcy, teraz zamykano tam ludzi, którzy sprzeciwili się potędze Voldemorta.
- Tak. Mam nadzieję, że to wszystko niedługo się skończy. Uwięziono Moody'ego. Robimy, co możemy, ale przecież nie włamiemy się ot tak i nie zabierzemy go stamtąd. To byłoby zbyt ryzykowne.
- Wiem. Nimfadora opracowuje cały plan zajęcia Azkabanu. Jednak jeden szczegół i wszystko może się sypnąć.
- Spokojnie, przyjacielu. Uda się nam.


21.05.

Łomot w głowie nie ustawał ani na chwilę, pulsował z każdym uderzeniem serca. Tyle razy grozili, że w końcu go zabiją. Czemu nie spełnią obietnic? Och tak, tortury są nieporównywalnie lepsze, jak wiadomo, dobra zabawka to żywa zabawka. Przekręcił się na drugi bok i jęknął z bólu. Każda wizyta oznaczała większą ilość siniaków. Uśmiechnął się gorzko. Przecież kiedyś musi się to skończyć, prawda? Ile może znieść niemal dziewięćdziesięcioletnie ciało, szczególnie przy braku eliksirów wzmacniających i leczniczych? Kiedyś nie bili go tak często. Wrócił pamięcią do pierwszych lat, spędzonych w Nurmengardzie. Wtedy jeszcze dementorzy i więzienne straże były powstrzymywane przez Ministra Magii, jednak teraz, gdy Voldemort był u szczytu władzy, nie istniały już żadne zasady. Zastanawiał się, czemu go nie wypuścili, przecież teraz w każdym magicznym więzieniu pozostawali tylko ci, którzy w ogóle na nie nie zasłużyli. Czyżby uważali go za dobrego człowieka? Zaśmiał się. W małej, dusznej celi śmiech ten zabrzmiał dziwnie głucho.


20.06.

Sen. Znów sen o nim. Słyszał krzyk, jęki, jakieś przekleństwa. Zerwał się spocony, drżącą dłonią chwycił różdżkę, wypowiadając zaklęcie zapalające światło. Albus Dumbledore miał koszmary od kilku miesięcy. Śnił mu się Gellert, bity, głodzony, torturowany. Przez te wszystkie lata, które upłynęły od czasu uwięzienia go w Nurmengardzie, stary czarodziej nieczęsto miał wyrzuty sumienia. Dobrze wiedział, że zbrodniarz powinien ponieść zasłużoną karę. Jednak był przekonany, że karą tą jest tylko więzienie. Czemu śni mu się niemal masakrowanie człowieka?
Powoli wstał z łóżka, podszedł do dużego, dębowego biurka. Godzina była zbyt późna, by kogokolwiek wzywać, zresztą... kogo? Westchnął ciężko. Dobrze wiedział, że nie zdoła już zasnąć. Po chwili przywołał skrzata domowego. Gdy stworzenie aportowało się z cichym trzaskiem, szepnął schrypniętym głosem:
- Stworku, przynieś mi duży dzban kawy.
Usiadł za biurkiem i wyjął pergamin oraz pióro. Po chwili nic już nie mogło oderwać go od pisania.


27.06

W Nurmengardzie, podobnie jak w Azkabanie, teoretycznie więźniowie nie mogli prowadzić korespondencji, zdarzało się jednak, że pozwalano ludziom przeczytać listy, które przychodziły od krewnych, w zamian za drobne prace wykonywane na terenie więzienia. Do celi wszedł chudy czarodziej w czarnej szacie.
- Grindewald. Mam list dla ciebie. Jednak jeśli chcesz go zobaczyć, musisz coś dla mnie zrobić. Nie ma nic za darmo. - Wredny uśmiech przeleciał przez jego szpetną twarz. Gellert z trudem uniósł głowę. Był tak głodny, że jego ciało niemal nie miało już sił, jednak ciekawość zwyciężyła słabość. Kto chciałby napisać do starego, zapomnianego przez wszystkich człowieka? Chudy czarodziej podszedł do siennika i leniwym, kocim ruchem podniósł szatę do góry.


28.06.

Czy warto przechowywać wspomnienia? Nawet te dobre niosą ze sobą nutkę bólu, bo nieuchronnie wiążą się ze stratą. Albus patrzył na małą fiolkę, w której wirował srebrzysty płyn. Ostatnie wspomnienie jego chwil z Gellertem. Ostatnie dobre wspomnienie. Ciepły, wakacyjny wieczór, kumkanie żab nad stawem, zapanowanie nad światem. Merlinie, był taki głupi. Młodość ma prawo się mylić, jednak on płaci za te pomyłki po dzień dzisiejszy. Wątpił, by Gellert mu odpisał, mimo że rzucił na wysłany list zaklęcie Response. Wystarczy, że dotknie pergaminu palcem, wypowie słowa, które chce umieścić i wyrzuci list przez okno. Dumbledore uśmiechnął się z goryczą. Po tych wszystkich latach... O czym mogliby ze sobą rozmawiać? Czy słowo "wybaczenie" w ogóle jeszcze istnieje w ich słowniku?


31.07

- Szybciej, staruchu! Nie mam całego dnia! - Blondowłosy mężczyzna stał nad skulonym starcem, patrząc nań z pogardą. Szorowanie kamiennej posadzki kawałkiem szmaty było karą za nieoddanie listu. Grindewald jeszcze bardziej pochylił się nad podłogą. Po policzkach płynęły mu łzy.
Gdy tylko przeczytał list, schował go w siennik, strażnikowi zaś powiedział, że wyrzucił kawałek pergaminu, że nie był on niczym znaczącym. Bili go wtedy przez wiele godzin, jednak to nie było ważne. Albus... Wciąż o nim pamiętał. Po tych wszystkich latach, po zbrodniach, których dokonał. Na procesie patrzył na niego ze wstrętem, nienawiścią, zupełnie tak jakby nie łączyła ich miłość, jakby nigdy nie czuli smaku swoich ust, jakby nie drżeli obaj w krzyku spełnienia. Miał dziewięćdziesiąt lat, śmierć czekającą tuż przed progiem, śmierć, o którą modlił się każdej nocy. Ten list... Był pożegnaniem, czymś, co chciał dostać, nim pójdzie na samo dno piekieł.
Mocne kopnięcie wyrwało go z rozmyślań.
- Powiedziałem: RUSZAJ SIĘ! - Kolejne kopnięcie. Potem przestał cokolwiek czuć, słyszał tylko jednostajny, głuchy odgłos uderzeń czegoś twardego w miękkie ciało. Wszystko stało się nicością.
Gdy wreszcie wrzucono jego prawie bezwładne ciało do celi, przez długie minuty leżał bez ruchu, pokonując straszliwy szum w uszach i mdłości. Znów zarobił w żołądek, tyle dobrego, że nie miał czego zwracać - ostatni posiłek podano kilka dni wcześniej. Trzęsącą się ręką pogrzebał w sienniku, wyciągając zmięty kawałek pergaminu. Rozpostarł go na szorstkim materiale.



Drogi Gellercie,

Zapewne dziwisz się, że do Ciebie piszę. Ile lat minęło? Sześćdziesiąt? Więcej? Nie, nie zapomniałem o Tobie. Wciąż tkwisz gdzieś głęboko w moim sercu, jak zadra, której nie sposób się pozbyć. Wiesz, że wciąż myślę o naszym ostatnim lecie? Powiedz mi... Czemu? Czemu to musiało się tak skończyć? Już dawno przestałem Cię winić... Teraz mam pretensje tylko do losu, że postawił Cię na mojej drodze. Byłeś człowiekiem, z którym chciałem spędzić życie. Może gdyby nie śmierć mojej siostry, tak właśnie by się stało? Może świat należałby do nas, a Voldemort byłby tylko jeszcze jednym wrogiem, którego należałoby usunąć? Strata Ariany przewróciła moje życie, zmieniłem się. Każdego dnia staram się odkupić złe myśli, złe pragnienia, jakie wtedy miałem. To, czego obaj pragnęliśmy. Chcę, byś wiedział, że zmuszono mnie do pokonania Cię. Gdybym nie wysłuchał ludzi, opowiadających o Twoich morderstwach, uznano by, że przymykam oczy na zło. Wtedy najbardziej na świecie marzyłem o tym, by nie uważano mnie za złego. Musiałem to zrobić, Gellercie. Wiesz, że wciąż mi się śnisz? Te sny pełne są bólu i przemocy, zalane krwią. To niedorzeczność, wiem, jednak błagam Cię... Przez wzgląd na to, co nas łączyło, napisz mi choć jedno słowo. Jak się czujesz? Czy dzieje Ci się krzywda? Błagam, daj znać że żyjesz. Wystarczy, że dotkniesz listu i przelejesz nań swoje myśli.

Albus

PS Wyrzuć list przez okno, bałem się wysłać sowę.



Siwowłosy czarodziej przez kilka minut wpatrywał się w list. Czy jeśli mógłby cofnąć czas, odwróciłby bieg zdarzeń, postąpił inaczej? Przeznaczenia nie da się uniknąć, znajdzie nas zawsze i wszędzie. Podejrzewał kto winien był śmierci Ariany i na samą myśl o tym, serce ścisnęło mu się z bólu. Albus wciąż czuje się mordercą. Mimo że to Gellert zabił tylu ludzi, to właśnie on, przedstawiciel dobra, wciąż ma krew na rękach. Ostrożnie dotknął palcem wskazującym pergaminu i zamknął oczy.



01.08

Albus usłyszał cichy trzask. Rozejrzał się wokół, lecz żaden skrzat, ani żaden czarodziej nie aportował się w pobliżu. Zaklęcia nałożone na jego gabinet natychmiast by to wykryły. Wstał z łóżka i przeciągnął się, aż w starych kościach coś chrupnęło. Jak się spodziewał, gabinet był pusty. Podszedł do biurka i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, co było powodem trzasku. Na ciemnym blacie leżał niewielki rulon, owinięty błękitną wstążką. Odwiązał tasiemkę z mocno bijącym sercem. Pod jego tekstem było tylko kilka słów.

Nic nie jest w porządku. Żegnaj.


Dyrektor patrzył tępo w skreślone słowa. Nic? Żegnaj? Czy to oznacza... Że jego sny były prawdziwe? Usiadł ciężko na fotelu, wbijając ponownie wzrok w list. Jeśli Gellert był torturowany... Poczuł nagły skurcz strachu w żołądku. Nadchodzi czas, kiedy będzie trzeba wybrać między tym co dobre, a tym co łatwe pomyślał gorzko. Mimo że w obecnych czasach podróżowanie za pomocą świstoklików było niebezpieczne, nie mógł postąpić inaczej. Był gotowy w kilka minut. Jeszcze tylko zawiadomić Minervę, że wróci wieczorem.



01.08

Ból. Nie mógł już dłużej oszukiwać się, że go nie czuje. Ból mięśni, wywołany przez wielodniowy głód - oznaka powolnej śmierci głodowej. Nie miał sił myśleć, pamiętać. Cały był tylko skupiskiem bólu. Niech to się skończy. Niech to sie wreszcie skończy. Nie był w stanie wykonać najmniejszego ruchu, nie zareagował na cichy trzask rozbrzmiewający w pomieszczeniu, na dotyk ciepłej dłoni na swoim policzku, ani na ciche słowa:
- Gellercie... Jestem. Zabieram cię stąd.
Czy tak właśnie wygląda nadejście śmierci? Jeśli tak, to śmierć jest czymś wspaniałym. Jest ciepła i ostrożna, koi ból.


15.08.

Ciemno. Cisza. Gdzie jest? Nic go nie boli, więc chyba umarł. Za żadne skarby świata nie oddałby tej ciszy i ciemności, były zbyt bezpieczne. Czuł wlewany w jego gardło płyn i zapadał w całkowity bezruch, taki, że nie płynęły w nim nawet myśli. Chyba tak właśnie wygląda niebo.



17.08.

Albus ostrożnie wypuścił trzymaną we własnej ręce dłoń. Gellert przez cały czas był nieprzytomny. Wezwany uzdrowiciel powiedział, że w jego wieku, przy tym stanie zdrowia, szanse na przeżycie są niemal zerowe. Jednak zawsze pozostaje nadzieja, prawda? Pochylił się nad śpiącym człowiekiem i złożył na jego ustach łagodny pocałunek. W ten dzień, gdy pojawił się w celi... I zobaczył zakrwawione, skulone ciało, coś w nim umarło. Czemu dowiedział się dopiero teraz? Zamiast człowieka, którego zapamiętał, ujrzał kupę ludzkich wiórów, owiniętych resztami ubrania. Nie zastanawiał się nad konsekwencjami, gdy zabierał dawnego kochanka. Ważne było tylko to, by uwolnić go z koszmaru na jawie.



21.08.

Powoli dochodziły do niego dźwięki. Szmer rozmów, przestawianie sprzętów, odgłos nalewanych płynów. Słyszał tez skrzypienie sprężyn i czuł obejmujące go ramiona. Ciemność odpływała coraz dalej, odgłosy były wyraźniejsze. Uchylił powieki. Porażająca jasność, wbijająca się w mózg, została nagle zasłonięta przez parę jasnobłękitnych oczu.
- Nareszcie się obudziłeś, Gellercie.


KONIEC