Rozdział 13 – Piękna
- Mati, kurwa, no nie bocz się na mnie - mruknął Piotr, stawiając na stoliku przed sobą piwo w dużym, spoconym kuflu. - Skąd ja kurwa mogłem wiedzieć, że ty nie wiesz, że on tam jest? Wkurwiłem się, no - burknął pod nosem, wspominając niefortunną wpadkę w kuchni. Wcale nie zależało mu na tym, żeby się tak afiszować przed Wojtkiem, a brak współpracy ze strony Mateusza dodatkowo go zdenerwował. - Przecież przylazłem tu z tobą.
- Taa, wiem. Jakoś mi się odechciało wszystkiego - rzucił chłopak, chowając na chwilę głowę w złożonych na stoliku ramionach. Było dosyć chłodno, miał więc na sobie flanelową koszulę w granatowo - czerwoną kratkę. Oczywiście wyglądał przy tym jak młody bóg.
- Jesteś jak baba - żachnął się mężczyzna, popijając obficie piwo. Właśnie na scenie klubu, w jakim siedzieli, szalał jakiś punk-rockowy, młody zespół, drąc się i imitując odruchy wymiotne na przemian. Nie żeby był fanem takiej muzyki, na kapelę, której chciał posłuchać Mateusz dopiero czekali. - No rozchmurz się Mati - powiedział mu na ucho, głaszcząc dyskretnie jego udo pod stolikiem. Były czasy, na początku ich znajomości, kiedy pieprzyli się bez przerwy, porażeni swoją cielesnością. Wszystko jednak rozmyło się pod wpływem przyzwyczajenia i szarej codzienności, bowiem nawet ktoś tak przystojny jak Mateusz mógł się w końcu zacząć... nudzić. Może gdyby w grę wchodziły jeszcze jakieś emocje byłoby inaczej, ale nigdy nie wznieśli się ponad zwykłe kumplowanie się.
Zespół na scenie łaskawie się pożegnał, i szczęśliwie nikt nie żądał bisów, Piotr był bowiem pewien, że przekonałby takiego delikwenta do zmiany zdania. Czuł się dosyć zmęczony po nocce i nie miał ochoty nadwyrężać sobie bębenków na jakieś kocie darcie mordy. Muzycy znieśli pospiesznie swój sprzęt, kurwując dosyć wyraźnie i robiąc niezły rumor, tak że mężczyzna pomyślał nawet, czy nie są już aby pijani. Dosyć długo na scenie nie było nikogo, pechowa kapela zdążyła się spakować i rozsiąść przy stole, kontynuując najwyraźniej picie, a Piotr zdążył przynieść sobie i Mateuszowi po kolejnym piwie. Nagle coś dosyć głośno huknęło, ktoś zaklął od strony sceny i gwałtownie sala umilkła, wpatrując się w mrok, jaki zagościł na podwyższeniu dla zespołów. W całym klubie zresztą było dosyć ciemno, tak że ktoś nieuważny mógłby usiąść przy nie swoim stoliku. Piotr nie wnikał, czy to kwestia oszczędności, czy budowania klimatu pod muzykę. Na scenie ktoś brzdąknął kilka razy na gitarze, zaraz zaczynając grać pierwsze akordy tak dobrze mu znanego utworu pewnej rosyjskiej, legendarnej już formacji. Zdziwił się głęboko, od razu poznając piosenkę. Ktoś jeszcze tego słucha oprócz mnie, zakpił w duchu, wpatrując się uparcie w ciemność, z której już po chwili wyłoniła się biała, nastroszona czupryna Artura. Mężczyzna prawie zakrztusił się piwem, wylewając nieco na stolik i kląć pod nosem.
- Zamknij się, kurwa! - syknął Mateusz, nie odrywając wzroku od sceny. Piotr sapnął zirytowany, nie wiedząc jak ustosunkować się do takiej sytuacji. Udawać, że go nie zna, czy lecieć na tyły sceny z gratulacjami?
Skupił się zamiast tego na piosence, biorąc jeszcze parę ogromnych łyków piwa. Słowa, pisane przez oryginalnego wykonawcę i jednocześnie kompozytora piosenki, mówiły o młodych chłopcach wysyłanych przez kraj na wojnę, o ich beznadziejnie krótkim życiu, na którym spocznie nic prócz "plastikowego wieńczyka", jak zaśpiewał Artur, wywołując u Piotra wysyp gęsiej skórki na plecach. Miał szczerą ochotę zanucić pod nosem, mimo że zdawał sobie sprawę jak bardzo nieudane by to było. Piosenka zawierała w sobie wszystko, czego łaknęła słowiańska dusza Piotra, pokład melancholii tak głęboki, że nie pozwolił mu oderwać wzroku ani na moment od Artura uwieszonego na mikrofonie, z przymkniętymi powiekami, bladego jak zjawa ze swoimi włosami i w białym t - shircie. I nawet kiedy przebrzmiały ostatnie dźwięki piosenki, Piotr nie potrafił uwolnić się od silnego przeżycia, jakiego dostarczyła. Dawno już nie doświadczył czegoś podobnego.
Wypili po kolejnym piwie, Piotr otrząsnął się nieco i obserwował jak Mateusz pali leniwie, co jakiś czas zwracając spojrzenie na scenę. Nie zamierzał mu się zwierzać, że jego wokalne guru jest fanem z supermarketu, z którego tak się swego czasu przecież naśmiewali. Niech żyje złudzeniem, zakpił w duchu, patrząc jak zespół żegna się z widownią, bisuje, ponownie się żegna i bisuje, by w końcu na dobre zniknąć ze sceny.
Piotr pił niespiesznie piwo, wykorzystując panującą ciemność do dyskretnego lub mniej migdalenia się z Mateuszem, kiedy zobaczył, jak Artur wychodzi zza baru, najwyraźniej skracając sobie drogę przez składzik z alkoholem i wpada w półmrok sali, widocznie kogoś szukając. Mężczyzna poruszał się nieco na oślep, lawirując między stolikami i co rusz na kogoś wpadając. Zerkał co chwilę na twarze pijących. Pewnie ktoś na niego czeka, pomyślał Piotr, widząc jak chłopak zbliża się w ich kierunku.
- Czekaj Mati, zaraz wracam - mruknął, wstając i idąc bokiem sali, mając nadzieję zajść chłopaka od tyłu. Dobrze orientował się w ciemności, w przeciwieństwie do oślepionego Artura, który dotychczas przebywał przecież na dobrze oświetlonej scenie i w pomieszczeniach gospodarczych. Był już na wyciągnięcie ręki, przepraszając jakąś parę siedzącą na drewnianej ławie, którą niechcący potrącił, i zupełnie go nie zauważał. Piotr wyciągnął dłoń i złapał go za tyłek, stymulująco ściskając.
- Cześć - powiedział, gapiąc się na jego białe włosy i koszulkę, niemalże świecące w ciemnościach.
- Kurwa! - przeklął Artur, odskakując od niego gwałtownie, będąc pewnym, że to jakiś przypadek, że ktoś atakuje jego tyły. Przez głowę mu przeszło, że przecież pomylić go z kobieta nie można. Szybko jednak jego twarz złagodniała, a nawet odmalował się na niej wyraz zaskoczenia, kiedy rozpoznał napastnika. - Piotr. - Uśmiechnął się szeroko. - A jednak wpadłeś.
- Przypadkiem - odparł lakonicznie mężczyzna, wpatrując się w niego intensywnie. W głowie rodził mu się bardzo brudny plan i zastanawiał się nad szansą jego realizacji. - Napijesz się? Siedzę z kumplem - jego głos był już nieco zachrypnięty od wypitego, lodowatego piwa.
Artur odruchowo obrócił głowę, jeszcze raz przemierzając wzrokiem przestrzeń klubu. Próbował dojrzeć w tych piwnicznych ciemnościach swoją paczkę, ale najwidoczniej nawet jadowita czerwień włosów Kingi nie była w stanie się przez nią przebić. No cóż, znajomi mogą poczekać.
- Jasne – kiwnął głową, robiąc w głowie szybki rachunek gdzie bardziej opłacało mu się iść. I oczywiście wypadło na Piotra, głos ciała zdominował wszystko.
- Chodź - powiedział mężczyzna, łapiąc go wielką dłonią za ramię i ściskając odrobinę zbyt mocno. Był już trochę pijany. Mateusz zrobił okrągłe ze zdziwienia oczy, widząc kto idzie z Piotrem. Uśmiechnął się szeroko, wstając i wyciągając do chłopaka gorącą dłoń.
- Cześć, Mateusz - posłał mu firmowy uśmiech, na widok którego większości kobiet zmiękłyby kolana.
- Mateusz, twój fan - Piotr kpiąco szturchnął Artura, wskazując mu ławkę żeby spoczął.
Artura szczerze zatkało, gdy usłyszał słowo 'fan' i widział co dzieje się na twarzy nieznajomego na jego widok. Tego się nie spodziewał.
- Miło mi, Artur – powiedział w końcu z uśmiechem, ściskając dłoń Mateusza. Musiał przyznać, że chłopak był bardzo przystojny. Usiadł na miejscu, które wskazał mu Piotr, posyłając mu rozbawione spojrzenie, jeśli było to w ogóle dostrzegalne w tych ciemnościach.
- To już twój drugi koncert, na jaki wyciągnął mnie Mat - prychnął Piotr, mając ochotę zakpić sobie z młodszego przyjaciela.
- Byłby trzeci, ale jesteś leniwy, staruszku. - Mateusz niezrażony uśmiechał się dalej, wpatrując się w Artura jak w obrazek. - Jakim cudem wy się znacie? - spytał, zerkając pytająco na Piotra, który nabrał wody w usta, nie mając zamiaru tłumaczyć chłopakowi zawiłości tej historii.
- Niech ci Artur opowie - mruknął, siadając i chowając twarz w kuflu. Miał nieodpartą ochotę zaciągnąć ich obu do łóżka. Dyskretnie pomasował się po kroczu, zerkając to na jednego, to na drugiego chłopaka. Natężenie chętnych panienek było tu dla niego aż porażające.
Ego artystyczne Artura zostało mile połechtane, gdy usłyszał, że Mateusz był na wszystkich jego koncertach. Aż miał ochotę się zaśmiać i spytać, czy chce autograf. Powstrzymał się jednak, dochodząc do wniosku, że to raczej jego fan powinien o to zadbać, a nie on. Miał ochotę puknąć się w głowę, gdy zauważył o czym myśli.
Uniósł brwi, patrząc wymownie na Piotra, zdziwiony, że ten sam nie chce wspomnieć o ich spotkaniu.
- W sumie to tak dziwnie wyszło – zaczął, żałując w duchu, że nie zamówił sobie piwa. Potarł palcami skroń, zaczesując grzywkę na bok. - Spotkaliśmy się na zakupach. - Do końca nie był pewny, czy tą część z autografem i ewentualnym zawodem Piotra też ma wspomnieć.
Oczy Mateusza, jeśli to możliwe, zrobiły się jeszcze większe.
- Och... Pan promocja? - szepnął dosyć cicho, bardziej do Piotra niż do Artura, zerkając na mężczyznę pytająco.
-Yhmm - burknął Piotr, patrząc na Artura porozumiewawczo. - Chcesz piwa?
- Z chęcią. - Ten kiwnął głową, olewając to, jak go nazwano. Nie miał zamiaru wnikać w szczegóły, coś czując, że wiele pożytku z tego by nie było.
- Zaraz się kopnę, czekajcie chłopcy. - Piotr wstał od stolika, kierując się do baru. Mateusz zostawiony sam na sam z Arturem postanowił nie marnować czasu.
- Filmy ze mną też oglądałeś? - spytał, uśmiechając się kącikiem ust. Wyciągnął dłoń, w której trzymał papierosa i przesunął kciukiem po ręce Artura spoczywającej na stole. Doskonale rozumiał, co Piotrowi chodziło po głowie, nawet jeśli tego nie wypowiedział.
Artur powiódł spojrzeniem po jego ręce, uśmiechając się lekko. Też miał ochotę zapalić, nawet niezaskoczony tym, że znajomy Piotra także okazał się panem od srebrnego ekranu. Niestety w ogóle nie kojarzył twarzy Mateusza z pornosów, może dlatego, że nie był w jego typie. Ale nie można było mu odmówić uroku.
- Nie za bardzo – odparł zgodnie z prawdą.
- Och... Nic straconego - zamruczał chłopak, aż się unosząc na ławce. Zabrał rękę, wkładając sobie papierosa do ust i patrząc mu głęboko w oczy. Przesunął peta językiem z kącika do kącika, w bardzo erotycznym geście.
- Młody był niegrzeczny? - zaśmiał się Piotr, stawiając kufel przez Arturem i siadając na swoim miejscu obok Mateusza. Potargał mu lekko włosy, by po chwili położyć rękę na udzie chłopaka i ścisnąć je pobudzająco, niemal przy samym kroczu.
- Dzięki. - Artur od razu porządnie sobie łyknął, chcąc zwilżyć gardło, rozbawiony tym co widział w oczach tych dwóch samców. - Ależ skąd, Mateusz właśnie chciał poszerzyć moją widzę na temat filmów z jego udziałem – odparł patrząc to na jednego, to na drugiego.
- Ha ha ha, cały Mati - Piotr zaśmiał się gromko, przyciągając młodszego chłopaka do siebie i całując w skroń. - Mała chwalipięta, jak zawsze.
Mateusz spojrzał na niego rozochoconym wzrokiem, łapiąc gwałtownie za kark mężczyzny i przyciągając go do pocałunku. Czuł się bardzo pewny siebie, szczególnie w takich egipskich ciemnościach. Piotr złapał go mocno za ramię, oddając buziaka, ale zaraz też odsuwając od siebie Mateusza. Nie chciał robić sobie kłopotów. Spojrzał pytająco na Artura, mając cichą nadzieję, że ten potrafi przewidzieć, czym mógłby skutkować wieczór w trójkę. Nie żeby chciał nalegać, wiedział jednak, ze Mateusz na pewno by nie oponował.
Artur patrzył na nich z pełnym zainteresowaniem, w głowie już szacując, jaka nowa możliwość spędzenia dzisiejszej nocy mu się pojawia. Aż miał ochotę zaśmiać się z tego. Jego uwagę jednak rozproszył dzwonek jego telefonu. Wiedział oczywiście, kto się do niego dobija, więc dla spokoju odebrał, wcześniej rzucając towarzyszom przepraszające spojrzenie. Uniósł się i wyszedł zza stolika, w razie wypadku nie chcąc, aby usłyszeli jak kłóci się z Kingą. Odszedł na niewielką odległość, żeby w razie czego trafić z powrotem.
- Zajęty jestem – powiedział od razu, gdy tylko odebrał połączenie.
- Zajęty? W kiblu siedzisz? - zakpiła dziewczyna i zaśmiała się perliście, co dało znak Arturowi, że musiała już być nieźle wstawiona.
- Z tonu twojego głosu wnioskuję, że prędzej ty tam zawitasz – rzucił z ironią, widząc jak ta zapewne zaczyna się dławić ze śmiechu. Śmiech Kingi najpierw przechodził fazę świergotu, a potem bezgłośnego zapowietrzania się, w sumie nie wiadomo, co było gorsze.
- Ha ha ha Fryderyku, rozwaliłeś mnie!
- Dobra Ruda, umieraj szczęśliwa, ale dziś mogę już was nie odwiedzić.
Rechot po drugiej stronie ucichł, chociaż dało się słyszeć ciche chrząknięcia.
- Nie no, miałeś pić z nami łajzo! - krzyknęła, i jej głos nie dość, że popłynął z telefonu, to również rozniósł się po klubie, mimo głośno grającej muzyki.
- Pijecie dziś beze mnie. A teraz jak przystało na laskę z dobrego domu, zajmij się swoim facetem.
- Łajza!
- I Bóg z tobą Ruda.
Rozłączył się bez wyrzutów sumienia, dobrze wiedząc, że dziewczyna potrafiłaby z nim tak wykłócać się do rana. To było naprawdę zabawne jak pili, ale teraz miał ochotę na coś innego. Schował telefon i wrócił z powrotem do pozostałej dwójki mężczyzn.
Mateusz wykorzystał nieobecność Artura by popić więcej piwa i przesiąść się na jego stronę stolika. Spojrzeli na siebie z Piotrem, i mężczyzna wiedział już mniej więcej jakiego widoku może się spodziewać. Szczerze powiedziawszy, miał na to wybitną ochotę.
Artur stał kawałek dalej, przez chwilę mówiąc coś do telefonu i potrząsając włosami. Wrócił jednak w tempie wręcz ekspresowym. Piotr uśmiechnął się do siebie, mając nadzieję, że Mateusz zrobił na chłopaku odpowiednie wrażenie. Przecież to Mati, na litość boską, zakpił w duchu, będąc pewnym swojego młodego przyjaciela.
Mateusz spojrzał z zainteresowaniem na siadającego Artura, opierając dłoń za plecami na wysokości jego tyłka i rzucając mu gorące, powłóczyste spojrzenie. Poczekał, aż mężczyzna usadowi się wygodnie.
- Jednak zostajesz? - szepnął, pocierając nosem i czołem o jego ucho, by zaraz wsadzić mu do środka gorący język. Piotr patrzył na nich jak urzeczony, aż ciężej oddychając. Widok był dla niego jak najlepszy prezent.
- Jak tak ładnie prosisz – mruknął Artur z uśmiechem, czując przyjemne dreszcze. Miał ochotę pocałować Mateusza, ale wolał aby zaczęli rozkręcać to w bardziej komfortowym miejscu. Patrzył na Piotra, dostrzegając reakcje na jego twarzy, kiedy tak się im przyglądał. - To może zmienimy pokoje? - przesunął dłonią po udzie Mateusza, zdecydowanie dotykając jego wewnętrznej strony.
Mateusz aż się na niego zapatrzył, łapiąc go za dłoń i kładąc sobie na kroczu. Czuć było, że ma już wzwód.
- Chcesz mnie przelecieć? - spytał go z bliska, mając już ochotę zobaczyć jego penisa, a najlepiej zassać się na nim. Wiedział, że Piotr pożera ich wzrokiem, co dodatkowo go podniecało.
- Tak. - Artur zmniejszył odległość między ich twarzami i nadal się uśmiechając liznął jego wargi. Wiedział, że nie powinien tak się afiszować, ale nie potrafił się opanować. Dobrze, że chociaż ich miejsce było jak większości mocno zaciemnione. Czując jak Mateusz drży, stymulująco pomasował go po kroczu.
Mateusz aż jęknął, kładąc dłoń na jego ręce i nie spuszczając z niego wzroku. Miał bardzo kształtne, wydatne usta, które teraz lśniły od piwa i śliny. Wychylił się bardziej, by pocałować Artura. Miał tak wielką chęć dać mu się przelecieć, że mogliby pójść nawet do toalety. Nie mógł już wytrzymać uwierającego go wzwodu. Niespodziewanie telefon zawibrował w kieszeni chłopaka, sprawiając, że ten prawie podskoczył. Zmarszczył nos, niezadowolony, zerkając jeszcze raz chciwie na oddalające się wargi Artura i wyciągając komórkę.
- Ja pierdolę - sapnął zirytowany. Mógłby się spuścić nawet tu, pod stolikiem. I tak nikt by przecież nie widział. Zerknął na wyświetlacz, dostrzegając imię Anastazji. - O kurwa, zapomniałem! - wykrzyknął, wytaczając się zza stolika. Odebrał niezwłocznie, podświadomie robiąc minę niewiniątka.
- Cześć kochanie... Naprawdę, umawialiśmy się na dziś? Nie mam pojęcia, jak mogłem zapomnieć! Nie możemy spotkać się jutro, jestem już nieco zmęczony...- krzyk, jaki rozległ się w słuchawce słyszany był nawet przez Piotra, który uśmiechnął się kpiąco. - Mhmm, dobrze, zaraz będę, paa!
Klapnął zrezygnowany obok Artura, wzdychając ciężko. Naprawdę, z tego wszystkiego zapomniał, że umówił się z nią w centrum handlowym, i dziewczyna czekała na niego już ponad pół godziny, wybitnie zirytowana.
- Analstazja wzywa - mruknął, na co Piotr ryknął radosnym śmiechem. Dobrze wiedział, skąd wziął się u Matiego taki przydomek dla dziewczyny.
- No to leć młody, leć, skoro nie chcesz się bawić z facetami. I gumy do gęby nie zapomnij włożyć - klepnął go rozbawiony, mimo że żałował wyboru chłopaka. Wolałby mieć ich obu w łóżku.
Artur także się zaśmiał słysząc to, trochę zawiedziony, że wieczór będzie uboższy o jeden tyłek. A zwłaszcza o tak atrakcyjny.
- Miłego wieczoru zatem – rzucił do chłopaka, sięgając po swoje piwo.
Mateusz zagapił się na niego rozkojarzonym wzrokiem, decydując się szybko, i nachylił nad Arturem, całując go krótko i namiętnie w usta. Aż zakręciło mu się w głowie z emocji.
- Do zobaczenia w domu - rzucił jeszcze do Piotra, zabierając ze stolika swoje papierosy i wychodząc szybko z klubu. Co za cholerny pech, pomyślał, czując jak bardzo nakręcił się na seks z nimi oboma.
- Tymczasem, młody - odmruknął Piotr, dopijając piwo i patrząc na Artura wyczekująco. Nie czuł aż tak wielkiego ciśnienia jak Mateusz, dlatego podchodził też do sprawy z większym dystansem.
- Spacer pod gwiazdami, Artur? - spytał, uśmiechając się lekko.
Artur odprowadził wzrokiem Mateusza, mając cichą nadzieję, że jeszcze się spotkają. Uśmiechnął się do mężczyzny, słysząc jego propozycję.
- Z chęcią, Piotrze – mruknął, rozbawiony całym tym spotkaniem.
- Jak dystyngowanie - zakpił mężczyzna, wstając i podając mu zgięte w łokciu ramię. - Zapraszam panienkę na przechadzkę po okolicznych spelunach.
- Skoro Bestia zaprasza, nie śmiem odmówić. - Artur dopił piwo i przyjął jego ramię, chcąc jak najszybciej stąd wyjść.
- A z ciebie jest oczywiście Piękna? - zaśmiał się, ciągnąc mężczyznę do wyjścia. Był wybitnie rozluźniony jak na siebie, a akcja z Mateuszem rozbawiła go tylko i odprężyła. - W sumie, jak ci się dobrze przyjrzeć - mruknął, kiedy znaleźli się już na chłodnym, nocnym powietrzu. Sierpniowe niebo rzeczywiście usiane było gwiazdami.
- Och, w końcu zauważyłeś. - Artur szturchnął go pod żebra z udawaną złością. Odetchnął głęboko, kiedy znaleźli się na zewnątrz, dopiero teraz czując jak dudni mu w głowie od muzyki z klubu.
- Jesteś bardzo ładny - powiedział Piotr, nieco zmieszany. Czyżby towarzysz dopraszał się komplementów? Nie był dobry w te klocki. Szli niespiesznie obok siebie. Mężczyzna nie czuł na sobie zwykłej presji kontrolowania czasu i miejsca, co okazywało się być niezwykle przyjemne.
Artur spojrzał na niego przeciągle, słysząc szczerość w tych słowach.
- Twój znajomy jednak mnie przebija – prychnął, ale bez urazy w głosie czy zazdrości. - To ten twój przyjaciel, co mu prezent kupowałeś?
- Wiesz, co kto lubi - odparł prosto, idąc z dłońmi w kieszeniach i patrząc przed siebie na wyludnioną o tej porze ulicę. - To mój współlokator, kumpel, wszystko w jednym.
Artur kiwnął głową i przeciągnął się, wyginając grzbiet. Czyli Piotr i tak na niego leciał, mimo że obok miał lepsze ciało do zabawy? Miło mu się zrobiło. Także wsunął ręce, ale do tylnych kieszeni spodni. Przez chwilę szli w milczeniu, aż w końcu odezwał się młodszy mężczyzna.
- Pochodzisz stąd? - spojrzał na niego ciekawsko, samemu nie wiedząc skąd mu przyszło to wypytywanie.
- Yyy... Co? - Mężczyzna zagapił się na niego głupio, nie rozumiejąc początkowo pytania. Patrząc na stosunki panujące między nimi, było to dosyć niecodzienne. - Ach... Nie, przyjechałem za tak zwanym chlebem - odparł, wpatrując się w chodnik pod swoimi stopami i kopiąc bezmyślnie kamyczki.
Artur przekrzywił głowę, zauważając jego nerwową reakcję.
- Sorry, jeśli nie powinienem pytać. - Nie chciał wyjść na wścibskiego. - Ciekawy byłem, czy mieszkasz w stolicy od zawsze.
- Spoko, nic się nie stało - mruknął Piotr, widząc, że jak zawsze robi z siebie przewrażliwionego kretyna. - Fajnie śpiewałeś - rzucił, chcąc zmienić szybko temat na coś mniej drażliwego niż jego życie poza Warszawą. - Ta pierwsza piosenka bardzo mnie zaskoczyła. Znam oryginał.
- Dawaj, stary dziadku. - Biodro Artura uderzyło o jego, po czym chłopak złapał go za ramię i wychylił się do jego ucha. Zanucił mu pierwszą zwrotkę piosenki, ale nie po polsku, a po rosyjsku.
- Och...WOW...- wydusił mężczyzna, spoglądając mu z bliska w twarz. Wyrecytował kolejną, rymowaną zwrotkę, w której bezduszny kraj słał chłopców na wojnę, nie licząc się z ich młodym wiekiem i nic w zamian nie oferując. - Nie umiem śpiewać - dodał, patrząc na niego przepraszająco.
- Hmm... ważne, że przeżywasz – szepnął Artur, jakoś nie mając zamiaru się odsuwać. Może Piotr nie dorównywał pod względem urody Mateuszowi, ale jego właśnie bardziej pociągał. Zmrużył oczy.
- Jak romantycznie się zrobiło. - Piotr przytulił go lekko ramieniem, nie wiedząc sam czy to wina alkoholu, gwiazd czy rosyjskiego, melodyjnego języka. - Mam wielką słabość do rosyjskich piosenek. I do ładnych chłopców - zaśmiał się, dziwiąc się wręcz swojemu gadulstwu.
- Czemu do Rosji? - Artur uniósł lekko brwi, jakoś tak automatycznie obejmując go w pasie.
- Hmm, nie do Rosji w ogóle, po prostu do języka... Jest w nim coś lirycznego. Jako śpiewak powinieneś to wiedzieć - szturchnął go palcem pod żebro, nachylając się by cmoknąć chłopaka w czoło.
- Ano jest, bo to słowiańskie, a wszyscy jesteśmy Słowianami – odparł patetycznie Artur, wzdychając na ten przejaw czułości, który w ogóle mu nie przeszkadzał. Bardziej odgarnął grzywkę. Może to przez piwo, które na pusty żołądek zadziałało szybciej niż normalnie? Nie miał pojęcia.
- Odezwał się, rudzielec - prychnął Piotr, kontynuując niespieszną przechadzkę. - Każdy Słowianin to choleryk i melancholik w jednym.
- Odezwał się, łysy – zaśmiał się Artur, chowając twarz w jego ramieniu.
- Nie jestem łysy - burknął, odruchowo przygarniając go bliżej siebie. - Po prostu golę głowę, to co innego niż być łysym, bo straciło się włosy. Co ci się tak zebrało na czułości? - spytał Piotr, ziewając dyskretnie. Zmęczenie i alkohol jak zawsze robiły swoje.
- Już się nie tłumacz. - Dłoń Artura przesunęła się po głowie mężczyzny i zjechała na kark. - Ty zacząłeś z czułościami, to je konsekwentnie wydłużam – mruknął, unosząc się lekko i całując mężczyznę leniwie.
- Mmm, pieszczoch - wymruczał Piotr, oddając pocałunek. Odsunął się od niego jednak, kiedy usłyszał głośno zachowującą się grupę młodych idącą drugą stroną ulicy. - Gdybym chciał kota, to zatrudniłbym ciebie.
- A to koty trzeba zatrudniać, aby je mieć? - Artur poruszył sugestywnie brwiami, uśmiechając się półgębkiem. Jakoś tak odruchowo się rozejrzał i doszedł do wniosku, że kompletnie nie zna tych okolic, chociaż widok biurowców z jednej strony, a bloków osiedlowych z drugiej był dość powszechny, i może dlatego mało wyróżniający się. Musiało być już po północy, bo nie było widać żywej duszy, nie licząc gromko hałasującej grupki ludzi, która w ogóle nie zwróciła na nich uwagi, a jeśli tak, to sylwetka Piotra skutecznie musiała ich odstraszyć. Artur zatrzymał się i przeciągnął, wyciągając w górę ręce, przy okazji głęboko zaczerpując powietrza. Lubił spacery nocą po mieście, przemierzanie pustych ulic, tak innych za dnia, niż kiedy zapadał zmrok.
- Idziemy do mnie? - spytał, nadal się wyginając.
- Koty wydają się być dosyć niezależne - odparł mężczyzna, drapiąc się leniwie po brzuchu. - Możemy iść do ciebie. Nie wiem czy chciałbym słuchać pisków Anastazji dziś w nocy.
- Prawda, dlatego musisz mnie często karmić, abym wiedział gdzie wracać. - Artur mrugnął do niego, po czym wyciągnął telefon, aby zorientować się gdzie zawędrowali i ewentualnie gdzie mają najbliżej do nocnego autobusu. Połączył się z Internetem by sprawdzić rozkład ZTM. Podrapał się po brodzie. - A może Mateusz liczy na trójkąt, skoro chciał żebyś wrócił do domu? - rzucił z uśmiechem. - Chociaż nie wiem co na to jego dziewczyna.
- Piasek też mam ci wymieniać? - zakpił Piotr, łypiąc na niego trochę złośliwie. - Mateusz liczył na trójkąt z tobą, ale widać jak każdy stereotypowy biseks wybrał laskę. Cóż, jego wybór. Napaliłeś się na niego, co?
Artur skrzywił się na wzmiankę o piasku.
- Zajmij się jedzeniem, a ja resztą – prychnął, odnajdując odpowiednie połączenie. Uniósł dłoń i wskazał ulicę po swojej prawej stronie. - Tam idziemy, tam powinien być autobus – poinformował, chowając telefon do kieszeni. - Tak, napaliłem się na jego tyłek. Zwłaszcza, że taki chętny.
- I za to kocham Mateusza - westchnął, przeciągając się i podążając posłusznie za chłopakiem. Chciał już poczuć na sobie gorącą wodę pod prysznicem. - Masz kogoś na stałe? - spytał.
Artur drgnął, zdziwiony tym pytaniem. Wsunął ręce w kieszenie spodni.
- A to rewanż za osobiste pytanie o zamieszkanie? – rzucił, lekko się uśmiechając.
- Widziałem u ciebie zdjęcie z jakimś facetem. Nie mów jak nie chcesz, pytam z czystej ciekawości.
- Serio? - Nawet nie wiedział, o jakie zdjęcie chodzi, najwidoczniej musiało jakieś zostać przez jego nieuwagę. Chociaż na ścianie w salonie wisiało od groma odbitek z jego znajomymi oraz byłymi facetami, plus z Krzyśkiem. Piotr w sumie mógł też zobaczyć po prostu jego z Bartkiem, z którym miał bardzo dobry kontakt. Chociaż ostatnio były coś milczał. - Nie no, spoko, w końcu nie pytasz mnie ilu miałem czy coś w tym guście, żebym miał się zarumienić czy wkurwić. - Minęli sklep monopolowy, najwidoczniej otwarty całą dobę, bo paru pijaczków stało tuż pod nim pijąc za kolejny, lepszy poranek. Artur wydął usta, przed oczami mając twarz Krzyśka. - W sumie to tak mam i nie mam. Dziwna sprawa, nawet bym powiedział, że strasznie zjebana. Bo w końcu jak się żyje dwadzieścia trzy lata, to się chyba wie kto cię pociąga, a kto nie.
- Ja stanowczo wiem, kto mnie pociąga - burknął Piotr, kładąc mu rękę na karku i ściskając we władczym geście. - Katole mają najgorzej. Albo Bozia, albo ruchanie - dodał prześmiewczo, nie przejmując się tym, że może ewentualnie obrazić uczucia Artura. Piotr nie za bardzo zresztą wierzył w coś takiego jak religijne uczucia.
- No właśnie mój facet stwierdził, że musi się tego od niego dowiedzieć, czy mogę go posuwać.
- Eee...To trochę słabe. Ale cóż, miłość nie wybiera, podobno - odparł, masując go relaksująco po karku. Czekali już na nocny dobrą chwilę. Piotr wyciągnął przed siebie nogi uwalając się wygodniej na ławce. Czuł się zrelaksowany i miał wrażenie, że złapał z Arturem całkiem dobry kontakt. - Nie trawię katoli - dodał burkliwie, przymykając oczy.
Artur wyciągnął się obok niego i odchylił głowę.
- Nie no, nie wszyscy są zjebani – zaśmiał się cicho. - W sumie wszystko zależy od ich osobistego podejścia do religii. Bo ilu ludzi, tyle religii albo ich odmian. Każdy zobaczy coś innego pod słowem miłość. Dla jednego będzie to tylko przykładny seks z żonką, dla drugiego to, że może zaliczać wszystkich, tylko żeby z szacunkiem do nich podchodzić. Swoją drogą skoro katolicyzm to miłosierdzie, które według mnie obejmuje wszystko, niezależnie czy jesteś pedał czy lesbijka, to wychodzi na to, że oni źle to pojmują kurwa. W Biblii Chrystus mówi, że kocha wszystkich, a jego wyznawcy zaczynają tworzyć czarną listę, kto niestety nie zalicza się do tego grona – westchnął, zdając sobie sprawę, że się nieco rozgadał. W sumie z nikim nie poruszał tej kwestii, a na pewno nie ze swoimi znajomymi, którzy podejście Krzyśka akceptowali i uważali, że musi być w tym coś, skoro on coś tam widzi. Artur zerknął na Piotra. - Jeśli zanudzam to mów, bo ja po piwku na pusty żołądek zaczynam kręcić jęzorem jak znajdę temat.
- Nie przejmuj się - Piotr pogłaskał go po plecach niemalże czule, opierając się o niego ramieniem. - Wiesz, cała ta religia, Chrystus, kościoły, wszystko to pachnie mi takim sekciarstwem. To jest ogłupianie ludzi, dążenie do przejęcia ich woli, manipulowanie, żeby księżulek i jego kościelne pizdy mogli osiągać większe zyski, chlać lepsze wino. Nie wierzę w to całe gówno. Zresztą, nigdy nie wierzyłem. Ludzie powinni się dawno z tego uwolnić, wiesz, dwudziesty pierwszy wiek i tak dalej.
- Taa, ale co innego ludzie, a co innego religia. Ludzie tak ją wykreowali dla własnych celów i niestety, co niektórzy naiwniacy wierzą ślepo w ich zbawcze moce. - Artur przymknął oczy i ułożył głowę na ramieniu Piotra. - Ja wierzę w swoje siły. Nikt z góry nic ci nie da, trzeba dupę ruszyć, aby coś osiągnąć czy zmienić.
- Mądry chłopak. - Piotr pocałował go krótko w skroń, poddając się mimowolnie urokowi chwili.
Niespodziewanie zaczął siąpić drobny deszczyk, w oddali zagrzmiało i niebo rozjaśniła potężna błyskawica.
- Boisz się burzy? - spytał, mając ochotę podrażnić się z Arturem. Usiadł bardziej na ławce, chowając nogi przed deszczem. Zrobiło się nieprzyjemnie chłodno.
Artur uniósł wzrok i parsknął śmiechem.
- Nie no, jak walnie porządnie to poczuję dreszcz, ale nie uciekam z piskiem. A co? Ty się boisz, chłopczyku? - szturchnął mężczyznę w brzuch, bliżej się do niego przysuwając.
- Lubię zapach po burzy. - Piotr zaśmiał się na tego kuksańca, kładąc mu rękę na głowie i ciągnąc go za włosy. - Kojarzy mi się z dzieciństwem.
- Uciekałeś pod łóżko?
Mężczyzna popatrzył na niego z góry, niespodziewanie wsuwając mu dłoń pod pachę i zaczynając z zapałem łaskotać. Aż przygryzł wargę, skupiając się na rozśmieszeniu Artura. Już on mu pokaże, kto się chował pod łóżko!
- Ooo kurwa! - Artur krzyknął głośno ze śmiechem, próbując uniknąć dłoni mężczyzny, a tym samym skrócić swoje męki. - Ża-aartowałem!
Mężczyzna nie dawał mu jednak odporu, prawie kładąc Artura na ławce i łapiąc jego dłonie, żeby mieć lepszy dostęp do wrażliwych miejsc. Chłopak zwijał się w spazmach śmiechu, nie umiejąc poradzić sobie z nacierającym Piotrem.
- Taki teraz jesteś mądry? - wydyszał Piotr, pochylając się nad nim. Aż miał ochotę przygnieść go całym ciałem. Nie był w stanie jednak zrobić nic więcej, mając na uwadze dwie dziewczyny czekające na przystanku razem z nimi od paru minut, porządnie już zmoczone przez deszcz.
- Ko-oniec bła-agam – sapnął Artur, nie mając już sił na krzyki. Cały był zaczerwieniony na twarzy i oddychał płytko.
- Policzymy się w domu - mruknął Piotr, zabierając ręce i pozwalając mu się ogarnąć. Chwilę później nadjechał wyczekiwany autobus.