Rozdział 12 - Nowy towar
Tłok w komunikacji miejskiej nabierał intensywności z każdym nowym przystankiem. Osoby, które stały wcześniej bliżej drzwi, w końcu wylądowały tuż przy oknie, kurczowo przyciskając do siebie torby, aby chociaż trochę odsunąć od siebie innych wsiadających. Wojtek miał szczęście, że zajął jedno z miejsc przy oknie, z tyłu autobusu, więc nie miał możliwości ustępować starszym ludziom. Musiałby przeprosić dwie inne osoby, aby wypuściły go z tego miejsca. I dlatego nie przejmował się rzucanymi z niechęcią tekstami, kiedy ktoś napierał na resztę, chcąc koniecznie zmieścić się w już i tak zapchanym autobusie. Dzień jak zwykle zapowiadał się upalnie, bez jakichkolwiek szans na deszcz czy ochłodzenie. Tym razem mężczyzna założył krótkie spodenki i koszulkę, ale już czuł jak robi mu się nieprzyjemnie duszno. Do tego nie czuł się za dobrze, nie wyspał się i sen nadal go morzył, gdy tylko odchylał do tyłu głowę.
Widok Warszawy za oknem autobusu przestał go interesować, gdy tylko cofnął się pamięcią do wczorajszych wydarzeń. Musiał przyznać, że wypad do klubu z Mateuszem nie można było zaliczyć do udanych. Nie wiedzieć czemu, nie przyszło mu do głowy, że raczej odwiedzą klub typowo hetero, a nie homo. Niestety, nie mógł się już wycofać, wiedząc, że mogłoby się to spotkać ze złym odbiorem ze strony kolegów Mateusza. Udawał więc, że wzrok przyciągają mu tamtejsze dziewczyny, wyginające się w takt głośno grającej muzyki. Wojtek nawet poczuł ochotę, by wkroczyć na parkiet i poddać się atmosferze, ale szybko mu to mijało, bo wiedział, że ocieranie się o mężczyzn może źle się skończyć. Chociaż w takim tłoku zapewne było to konieczne.
Szybko jednak porzucił jakiekolwiek rozmyślanie, kiedy zaczął śledzić wzrokiem Mateusza i nie spuszczał z niego spojrzenia, aż ten nie zniknął z jakąś dziewczyną. Fala gorąca zalała go od środka, kiedy mógł patrzeć bez skrępowania na jego ciało, i to jak płynnie porusza się wraz z muzyką. Widać było, że jest w swoim żywiole, a oglądanie go w takim stanie było bardzo przyjemne. Wojtek odetchnął wtedy ciężko, jakoś żałując, że nie ma w sobie więcej odwagi, aby po prostu zakręcić się wokół młodszego kolegi. Wyraźnie odczuł, że Mateusz raczej nie jest nim specjalnie zainteresowany, chociaż na początku zdradzał coś zupełnie innego. Ale sam sprawił, że między nimi ułożyło się tak, jak było obecnie. Oczywiście mógł to zmienić, bo jak zauważył, chłopak z chęcią poddawał się nagłym impulsom, ale wolał zaczekać. Wszystko było tutaj dla niego nowe, ludzie, miasto i zasady tu panujące. Wolał wybadać to wszystko, a potem ewentualnie działać. W końcu seks z takim przystojniakiem na pewno można byłoby zaliczyć do niezapomnianych i intensywnych. Wojtek widział parę filmów z udziałem Mateusza, i nie obraziłby się, gdyby zobaczył ta jego rozkoszną twarz pod sobą. Odetchnął ciężko i napił się wody, aby się uspokoić, nie chcąc mieć jakiś nieprzyjemności z powodu swojego nagłego podniecenia.
Znowu wrócił myślami do imprezy, przypominając sobie, że kiedy tak wgapiał się w Mateusza, niefortunnie jakaś dziewczyna musiała odebrać to za znak zainteresowania, bo leniwie, lekko się chwiejąc, podeszła do stolika Wojtka, będąc pewna, że to w nią się tak intensywnie wpatrywał. Była nawet ładna, z krótko obciętymi włosami i szczupłą sylwetką, mimo to mężczyzna nie miał zamiaru zabierać jej do siebie, a tym bardziej spędzać z nią nocy. Blondynka jednak była już dobrze wstawiona, więc jedynie uwieszała się na jego szyi, rzucając co chwilę głupie żarciki, które on kwitował ironicznym uśmiechem. Nawet się nie zorientował, kiedy czas z nią minął szybko i musiał wyjść. Okazja do opuszczenia lokalu, jak i niechcianej osoby płci pięknej nadarzyła się, kiedy dziewczyna zdecydowała iść do łazienki, a on nie miał zamiaru ją od tego odwodzić. Znalazł jednego z kumpli Mateusza i przekazał mu, aby ten ewentualnie poinformował chłopaka, że on się już zmywa.
W mieszkaniu z trudem zasnął, ciągle pobudzony alkoholem, jak i obrazem kusząco wyginającego się Mateusza. W nocy obudziły go jęki i ciche śmiechy, które roznosiły się ewidentnie z pokoju jego współlokatorów. Zamiast jednak spodziewanego głosu Piotra, usłyszał kobiecy, z którego jasno można było wyczytać, że właścicielka jest wstawiona. Wojtek wtedy miał ochotę do nich wejść i powiedzieć coś Mateuszowi, ale jak zwykle nawet się nie ruszył z łóżka, dochodząc do wniosku, że zrobiłby z siebie tylko pośmiewisko. Nie mógł jednak zasnąć, czując jak jego wyobraźnia zaczyna działać, tworząc w jego głowie obraz nagiego Mateusza, budząc do życia podniecenie. Poddał się temu, aby po spełnieniu w końcu zasnąć.
- Oszalał pan?! – głos pełen oburzenia rozniósł się po autobusie, wraz z innymi zaskoczonymi, kiedy jakiś mężczyzna miał odwagę wtargnąć do środka z rowerem.
Wojtek zerknął w tamtą stronę i miał ochotę się zaśmiać i zasugerować medal dla prowokatora, drażniącego komunikacyjną bestię.
W końcu przymknął oczy i poddał się zmęczeniu, żeby chociaż trochę nadrobić nieprzespaną noc. Jechał dość daleko, bo Uranos swoją miejscówkę miał na przedmieściach, na Ursynowie, więc był to spory kawałek. Kiedy w końcu dostał się na miejsce był nieco spóźniony, ale była to wina korków.
Kiedy stał przed wysokim, szarym budynkiem, który sugerował swoim numerem, że tutaj właśnie powinien wejść, zaatakował go stres. Ciężką gulą opadł mu na dno żołądka i nie pozwalał się odgonić.
- Damy radę… – rzucił do siebie na zachętę, wiedząc, że nie ma innego wyboru.
Próbując nie poddać się nerwom, pchnął ciemne drzwi i wszedł do środka. Z zewnątrz nic nie sugerowało, że mieści się tu firma produkująca filmy porno. Wnętrze prezentowało się elegancko i przyjemnie. Wykładana białymi płytkami posadzka pasowała do umeblowania poczekalni, którą zapewne było pomieszczenie, do którego wkroczył Wojtek. Tuż obok zauważył szerokie schody prowadzące na piętro. Poza tym nie było tutaj nic innego, szare ściany i donica z wysoką rośliną. W ogóle wydawało mu się, że w budynku nic się nie znajduje, dopiero po dłuższym nasłuchiwaniu doszły go jakieś hałasy na górze. Pewnie przygotowania. Wojtek odkaszlnął i wyjął ze spodni telefon, gdyż miał o swoim przybyciu poinformować Andrzeja. Wykręcił więc jego numer i puścił sygnał, dając mu znak, że dotarł na miejsce.
***
Mężczyzna wychylił się ze swojego zawalonego papierzyskami biura, z petem w zębach i nieco rozchełstaną koszulą. Ostatnio źle sypiał, żona miała do niego ciągłe pretensje, aktorzy dostarczali samych kłopotów, a faktury, terminarze i umowy zawalały mu całe biurko oraz okoliczne krzesła, niemal go przygniatając.
- Hej, ty – zawołał przez zęby chłopaka myjącego podłogę na piętrze. – Na dole czeka taki młody, opalony, weź go tu kurwa przyprowadź.
Chłopak posłusznie odstawił mopa, wycierając ręce o zeszmacony nieco t – shirt i zbiegł na dół. Niemal od razu spostrzegł Wojtka, stojącego jak słup soli i trącego nerwowo dłońmi o swoje spodnie.
- Andrzej prosi do biura – powiedział grzecznie, czekając aż nowy ogarnie się i pójdzie za nim.
Wojtek kiwnął głową, nie wiedząc, czy ma się witać z tym pracownikiem. Ruszył po schodach, kierując się za nim i mimochodem rozglądając po budynku. Sprzątacz wszedł ponownie na piętro, wiodąc go do biura Andrzeja. – To tutaj. Wejdź – poradził, samemu idąc do swojego mopa.
Minął białe, pomalowane farbą drzwi kierując się w głąb pustego korytarza. Wyglądało tu trochę jak w starej szkole albo w szpitalu. Wojtek oczywiście nie spodziewał się zastać innego widoku, naprawdę byłby bardzo zaskoczony, gdyby jego oczom ukazały się marmury i złota posadzka. Chociaż wtedy byłby tego taki plus, że więcej by zarabiał, ale rzeczywistość była zgoła inna.
Zatrzymał się przy pierwszych drzwiach, żeby w końcu zajrzeć do środka i wejść do pomieszczenia.
- Dzień dobry – przywitał się z mężczyzną, którego zobaczył. Żołądek nadal nie chciał się uspokoić, a serce dodatkowo zaczęło mu wtórować.
- Siema, młody. Wchodź – rzucił Andrzej, rozwalając się na skrzypiącym niemiłosiernie, obrotowym krześle. Był mężczyzną sporo po czterdziestce, z ciemnymi, byle jak zaczesanymi włosami i okularami na wąskim nosie. Spod zakasanych rękawów jego koszuli wyłaniały się mocno zarośnięte przedramiona. Na lewym nadgarstku zaczepiony miał srebrny zegarek o dużej tarczy, tak zwaną cebulę. – Spięty, zestresowany? A może wręcz odwrotnie? – spytał z uprzejmym uśmiechem, wyciągając z paczki kolejną cygaretkę. Palił jak smok, i było to czuć w pomieszczeniu, mimo szalejącego wiatraka i otwartych okien.
- Spięty, w końcu to co innego niż samemu robić sobie w domu zdjęcia – odparł Wojtek, wchodząc w głąb pokoju.
- Chcesz się trochę napić? Mam tu gdzieś koniak…- zamruczał mężczyzna, nachylając się i szperając w szufladach biurka. Papierzyska dosłownie fruwały naokoło.
- Czemu nie.
Andrzej obrócił się na krześle i wyjął z szafki zawieszonej za jego plecami dwa kieliszki, oraz szczęśliwie odnalezioną butelkę alkoholu, opróżnioną już w znacznej ilości. Odkorkował ją przez chusteczkę, mrucząc pod nosem i co rusz popalając swoją cygaretkę. Polał elegancko, podsuwając chłopakowi kieliszek po blacie biurka.
- Papierosem nie częstuję, bo szkodzi na potencję – rzucił dosyć sucho, zaciągając się swoim petem. – Dobra, Wojtek… Przejdźmy do konkretów.
Wojtek kiwnął głową, wcześniej wypijając swoją porcję, czując ciepło rozlewające mu się po żołądku. Nerwy nieco popuściły.
- Jest jedna zasada, którą nieodmienne wcielam w życie, odkąd tu pracuję, i której wszyscy moi pracownicy przestrzegać muszą : wyluzuj – mężczyzna uśmiechnął się pokrzepiająco, zapijając się alkoholem. Widywał takich speszonych, zdenerwowanych chłopców aż nazbyt często. – Jeśli dzisiaj nam nie pójdzie, w co osobiście nie wierzę, bo wyglądasz mi na konkretnego faceta, który umie trzymać nerwy na wodzy, to zawsze możemy powtórzyć zdjęcia za kilka dni, nic się nie stanie, umowa nie zostanie wysłana do stu diabłów. Więc się nie denerwuj. Zaraz zaprowadzę cię do Sary, i ona przygotuje cię do zdjęć, zrobi ci makijaż, ubierze i takie tam. Zdjęcia jak już wiesz, zostaną sprzedane do magaznu Man`s World, to na początek. Od Sary pójdziesz do pokoju medytacji, – roześmiał się cicho z oklepanego żarciku – gdzie są gazetki, filmy i różne takie. Chcesz tabletę przed sesją? Myślę, że nie chcesz, jesteś młody, duży facet, na pewno sobie poradzisz.
Z każdym słowem Wojtek uśmiechał się szerzej, ciesząc się, że jak na razie wszystko się układa dobrze.
- Bez tabletki – zdecydował pewnie, w duchu już wiedząc czyj obraz będzie dziś go rozpalał. Nie mógł nic na to poradzić, że Mateusz sam mu się pchał do głowy, i te jego biodra kołyszące się zmysłowo. Już na ta myśl lekko poczerwieniał. – Sesja przeważnie długo trwa? – spytał, gdyż dziś miał jeszcze rozmowę o pracę po południu.
- Wojtek… – westchnął mężczyzna, bawiąc się leżącym na stole długopisem. – To zależy. Od tego, jak wychodzisz na zdjęciach, chociaż wiemy, że wyglądasz dobrze. Zależy od twojej mimiki, od tego, jak szybko złapiesz kontakt z fotografem, od tego czy makijaż ci za szybko nie spłynie, czy fotograf nie zażyczy sobie innych majek na twoim tyłku. Jest wiele czynników, i musisz się na to przygotować. Nawet na to, że jebnie się zaraz burza z gradobiciem, prąd siądzie i będziemy się głaskać po chujach w blasku świec – parsknął śmiechem, wstając powoli zza biurka. – Dobra młody, cała naprzód, uszy do góry! – klepnął go przyjacielsko w ramię.
Wojtek mimowolnie się zaśmiał, bo mężczyzna zaczynał tak poważnie, przez co przez chwilę myślał, że dostanie jakiś opieprz, a tu proszę, jak zgrabnie Andrzej potrafił przejść w żart.
- Dobrze, zrozumiałem wszystko, do dzieła. – Dopił koniak, czując się lepiej po rozmowie z tym facetem. Może ma też wykształcenie psychologa, przeszło mu w rozbawieniu przez myśl.
***
Sara była niską, pulchniutką blondyneczką o żywych, niebieskich oczach i ustach złożonych w malowniczy ciup. Usadziła go sobie na miękkim fotelu, pogłaśniając nieco muzykę na notebooku. Akurat leciał jakiś hit Lady Gagi, i dziewczyna bujała się śmiesznie do rytmu, kręcąc obfitymi biodrami.
- Jaki rozluźniony- pochwaliła chłopaka, miętosząc nieco jego bark w imitacji masażu. Roześmiała się słodziutkim głosikiem, puszczając do niego oko. Była chyba bardziej queerowa niż sami aktorzy. – Masz już jakiś pseudonim kotku? Taki wiesz, sceniczny, jak na przykład ten American boy – jęknęła, puszczając balona z różowej gumy, która okleiła jej usta.
- Eee…nie – przyznał Wojtek, jakoś rozbawiony osobą Sary i tym, jak zaczyna się czuć komfortowo tutaj. – W ogóle o tym nie pomyślałem – zaśmiał się, patrząc na swoją twarz w ogromnym lustrze z masą lampek na obramowaniu, jak w filmach o gwiazdach. Sam pokoik także przypominał wielkością biuro Andrzeja, z tym samym rozplanowaniem drzwi, czy szafek. Tutaj, w odróżnieniu od tamtego pomieszczenia zamiast papierów stosami piętrzyły się przeróżne rekwizyty oraz kosmetyki. W powietrzu unosił się charakterystyczny zapach lakieru oraz dominujące, kwiatowe perfumy Sary.
- Mmm, to szkoda – westchnęła, drepcząc po posadzce w swoich malutkich butach na obcasiku i cały czas nucąc coś pod nosem. – Musisz nad tym poważnie pomyśleć, wiesz, to jest bardzo ważne w byciu aktorem, tak myślę – zapaplała wesoło, przyciągając sobie pokaźny metalowy wieszak z ubraniami. – Wstawaj przystojniaczku, zaraz wybiorę dla ciebie coś super sexy – miauknęła niemalże, szperając w ubraniach uwieszonych na stojaku. Szybko wyciągnęła stamtąd wąziutką podkoszulkę w brudnoróżowym kolorze oraz czarne, bardzo małe slipy z rozciągliwego materiału. Spojrzała na chłopaka stojącego przed krzesłem zdziwionym wzrokiem. – A ty jeszcze nie nagi?
Wojtek zamrugał oczami, posyłając jej niepewny uśmiech, bo w końcu nie wiedział jeszcze jakie zasady tu panują. I znowu serce zaczęło bić mu ze zdenerwowania, ale już nie tak szybko jak na początku. Ściągnął koszulkę i zabrał się za spodnie, wiedząc, że nie musi się krepować, w końcu Sara naoglądał się już gołych tyłków, jak matka oglądająca swoje dzieci.
- Trudno wymyślić coś oryginalnego – pociągnął temat pseudonimu, woląc mówić coś, niż rozbierać się w ciszy.
- Och, no Wojtek, nie musi być oryginalne, ważne żeby było bardzo sexy – westchnęła jak mdlejąca pannica z melodramatu, zasłaniając oczy pulchną rączką i patrząc na niego przez szpary między palcami. Miała długie paznokcie, pomalowane na błyszczący, czarny kolor, przez co jej dłonie sprawiały wrażenie małych, kocich łapek. Koszulka rozciągnęła się na Wojtku jak guma, opinając jego atletyczny tors i podkreślając swoją barwą jego opaleniznę. Majteczki, wrzynające się nieco w tyłek, też o dziwo pasowały. Dziewczyna sięgnęła po oliwkę w płynie, podchodząc do niego i bez skrępowania zaczynając nasmarowywać mu uda. – Bo ja, na przykład, gdybym była aktorem, to chciałabym się nazywać jakoś tak, wiesz, bardzo męsko, może Johnny Ogier, albo coś w tym stylu – mlasnęła gumą, nachylając się niżej z głową niemal przy kroczu chłopaka, wcale się tym nie przejmując. – Daj rączkę – powiedziała, prostując się i sprawnie zaczynając smarować jego skórę. – Oj kotku, musisz usiąść, bo gdzieniegdzie mogę nie dosięgnąć.
Wojtek jakoś tak automatycznie poddał się jej woli, z powrotem siadając na fotelu, pozwalając, aby jej dłonie przesunęły się na dalsze fragmenty jego ciała. Sam strój nieco go bawił, i czuł się w nim trochę nieswojo. No ale podczas zdjęć pewnie szybko przestanie być mu on potrzebny.
- Może po zdjęciach coś przyjdzie mi do głowy – mruknął, patrząc na jej paznokcie, które o dziwo ani razu go nie zadrapały.
- Okręć się w stronę lustra – rzuciła, wycierając dłonie z oliwki w szmatkę nasączoną czymś pachnącym. Umyła je też od razu, szorując dokładnie między palcami i wycierając jeszcze bardziej skrupulatnie w wielki ręcznik z nadrukiem jakiejś profesjonalnej firmy fryzjerskiej. Żwawo podeszła do Wojtka, wyciągając z szerokiej szuflady spory kuferek z testerami fluidów. Włączyła mocne światło, imitujące te, jakiego stosowali oświetleniowcy na planie, chwytając go stanowczo za szczękę i zaczynając dopierać podkład przy pomocy gąbeczek ułożonych centrycznie w kolistym pudełeczku. Delikatnie nałożyła odpowiedni fluid na jego twarz, maskując jeszcze cienie pod oczyma mocnym korektorem. Ponownie umyła dłonie, wracając jeszcze by posmarować mu usta matową, bezbarwną pomadką, by uchronić je od spierzchnięcia.
- Masz bardzo zdrową cerę – oceniła profesjonalnie, lustrując jego twarz z bliska swoimi przenikliwymi na swój sposób, jasnymi oczyma. – I widzę, że nie wysypiasz się za bardzo. Problemy sercowe, kotku?
Wojtek zerknął na swoje odbicie, zaskoczony, jak szybko zmęczenie zniknęło z jego twarzy za pomocą kosmetyków. Ledwo się powstrzymywał, aby nie sięgnąć do twarzy i tym samym rozmazać nałożony krem. Jakby go teraz Mirek zobaczył, to pewnie do wieczora nie dałby mu spokoju. Na myśl o kumplu zaśmiał się, w duchu obiecując sobie, że jeszcze dziś do niego zadzwoni, skoro ten nie raczył się jak do tej pory odezwać.
- To impreza – odparł krótko, będąc pewnym, że Sara często właśnie skutki takiego spędzania czasu przez aktorów niwelowała z ich twarzy. A spraw sercowych nie miał, które miałyby go dodatkowo obciążać. – Plus stres, bo to pierwsza sesja – dodał ot tak, chociaż wiedział, że kobieta zapewne jest o tym poinformowana.
Nagle kobieta spojrzała na zegar wiszący na ścianie, zasłaniając dłońmi usta i wydając cichy okrzyk.
- O mój Boże! Już ta godzina! Andrzej mnie zabije, że tak się z tobą zagadałam! – pisnęła, zaczynając się krzątać się wokół chłopaka siedzącego dalej na fotelu. – No sio, sio, wstawaj, musisz się spieszyć, bo czas nagli! – przepędziła go z siedziska, machając wyperfumowaną ściereczką na prawo i lewo. – Tu zaraz na prawo jest winda, zjedź na minus pierwsze, tam ktoś na pewno cię pokieruje do tego miłego pokoiku z gazetkami – zakręciła się nieporadnie, niemal wypychając chłopaka z pokoju i rzucając za nim granatowy, bawełniany szlafrok z logo wytwórni.
- Yhm… dobrze, i dziękuje. – Wojtek uśmiechnął się do niej i opuścił pomieszczenie, już po paru krokach w stronę windy czując jak majtki mocniej wpinają mu się w pośladki. Zjechał na konkretne piętro, podekscytowany wizją sesji. Musiał przyznać, że czuł się nieco pewniej, dostrzegając swoje walory. W końcu z jakiegoś powodu wybrali go do tej roboty. Nadal nie odstępował go stres, jak w dniu pierwszych godzin nowej pracy. Gdy drzwi windy otworzyły się, wyszedł i rozejrzał się. Znajdował się w piwnicy, chociaż raczej swym rozmiarem oraz podziałem na segmenty w ogóle jej nie przypominała. Sufit był stosunkowo wysoki, a pod ścianami walały się kartony z masą rzeczy, gdzieniegdzie Wojtek dojrzał też manekiny czy kostiumy. Musiał przyznać, że ciekawie to wyglądało. Ruszył przed siebie, dostrzegając nieco dalej paru mężczyzn uwijących się przy oświetleniu. Przy okazji mógł zajrzeć do wnętrza pomieszczeń, które mijał, a które kryły przeróżne scenografie, zaczynając od plaży, a kończąc na kuchni. Po ziemi w dużej ilości wiły się kable oraz inne elementy wyposażenia studia.
***
Fotograf podniósł głowę znad sterty drewnianych, obitych materiałami siedzisk, słysząc dźwięk otwierającej się windy. Nareszcie, pomyślał, lekko już zirytowany tym, że chłopak się spóźnił. Nie lubił pracować z roztargnionymi modelami, którzy przychodzili na kacu albo jeszcze pijani, spóźnieni o godzinę i cali w pretensjach. Chłopak szedł w jego stronę z niepewną miną, wyglądając jak dwa i pół nieszczęścia, które nigdy nie pozowało przed kamerą. Przynajmniej dobrze umalowany, dodał w duchu, idąc w jego stronę szybkim krokiem.
- Przemysław – przedstawił się krótko, podając mu dłoń i częstując go jej mocnym uściskiem. Zdawał się być bardzo konkretnym facetem. – Tam, na lewo, są kartony z butami, wybierz jakieś na swoją stopę – rzucił sucho, nie patrząc mu nawet w oczy. Dyskretnie wytarł dłoń o spodnie, wracając do szperania w skrzynkach. Ręce Wojtka były nieprzyjemnie tłuste od oliwki.
- Wojtek – odparł młodzieniec, i kiwnął głową, już któryś raz z kolei, kierując się do wspomnianego kartonu. Zrozumiał, że obuwie ma być częścią stroju, więc zajrzał na dno pudła, dostrzegając tam masę podobnych butów z wysoką cholewą, sznurowane, z klamrami i na grubej podeszwie. Ewidentnie styl wojskowy, co trochę go uspokoiło. Usiadł na taborecie, który stał obok i zaczął przebierać w poszukiwaniu swojego rozmiaru. Kiedy w końcu znalazł odpowiedni, nałożył buty i z powrotem stanął przed fotografem.
Mężczyzna podniósł z wysokiego pudła stojącego na podłodze duży katalog w błyszczącej oprawie, otwierając go nieco nerwowym gestem i podsuwając Wojtkowi niemal pod nos. W ogóle wydawał się być człowiekiem, który stanowczo zbyt mało śpi i pije za dużo kawy. Przeciągnął palcem bardzo szczupłej, żylastej dłoni po drewnianych koralikach zapiętych pod szyją, patrząc na trzymany przez chłopaka zeszyt.
- Omówię teraz krótko jak będzie wyglądała nasza dzisiejsza współpraca. Wiem, że to może być dla ciebie trudne, ale oczekuję od moich modeli pełnego profesjonalizmu, więc postaraj się maksymalnie skupić na tym, co będę mówił – powiedział szybko, przełykając głośno ślinę. – Album zawiera zdjęcia z różnych sesji, z przykładowymi kompozycjami. Skupmy się na zdjęciu dziewiątym. Przyjrzyj się proszę uważnie. Mężczyzna na zdjęciu siedzi na skrzynce, takiej samej, jaką masz tam, przed sobą – wskazał palcem plan zdjęciowy, na którym nie było po prawdzie nic, prócz siedziska w kolorze głębokiej czerni oraz ciemno szarych ścian. – Wspiera się dłońmi za pośladkami, uda rozsunięte, stopy oparte na palcach, brzuch i klatka piersiowa napięta, mimika skupiona i poważna. Rozumiesz o czym mówię, Wojtek? Idź tam, usiądź, zobaczymy.
- Tak, jasne… – Wojtek słuchał uważnie, czując, że zdenerwowanie, które męczyło go z rana znowu go dopada. Musiał być profesjonalny, a przecież wiedział, że nie jest, co dodatkowo go demotywowało. Odetchnął i spróbował nie poddawać się tej myśli, mimo że było to dość trudne. Wszedł na plan i zsunął szlafrok z ramion, aby odłożyć go na bok. Pamiętając w głowię pozę, spróbował ją przybrać najlepiej jak potrafił.
- Nie odchylaj głowy na kark, tylko patrz w obiektyw – powiedział Przemysław, podchodząc do niego szybko. – Ręce napięte, tors bardziej do przodu. Dalej, do oporu, aż zaboli – dodał, bez pardonu chwytając go za błyszczące od oliwki udo i układając prawidłowo nogę. – No, powiedzmy – mruknął, mierząc ciało chłopaka wzrokiem. – Zapamiętaj dobrze, zrobimy dziś takie ujęcie. Dobra, wstawaj, lecimy dalej.
Odsunął się od siedziska i z powrotem wziął w ręce katalog. Przestudiowali jeszcze z parę póz, z poprawkami co do niektórych, po czym Wojtek został pokierowany do osobnego pokoju, gdzie miał się pobudzić. Pomieszczenie było niewielkie, ale wyposażone w dużą, kremową kanapę, dwa fotele, jeden z miłego, długiego włosia oraz mały stolik. Na jego blacie leżało sporo magazynów oraz płyt DVD, które można było sobie włączyć na odtwarzaczu. Wojtek rozejrzał się, od razu usadawiając się na jednym z foteli. Nie miał jakoś specjalnie dużo czasu na postawienie sobie, więc nie chcąc tracić kolejnych minut podwinął koszulkę i jedną ręką zaczął wodzić po swoim brzuchu, żeby drugą przesunąć po kroczu. Westchnął, automatycznie w głowie przywołując postać Mateusza. W sumie dziwił się, że wizja chłopaka tańczącego w klubie wciąż żywo pojawiała mu się przed oczami, a tym samym nie tracąc na świeżości i nadal na niego działając. Raczej spodziewał się, że to osoba Mirka będzie go w tym pokoju rozpalać, a nie kogoś, kogo poznał zaledwie tydzień temu. Odetchnął i nasilił dotyk na penisie, zamykając przy tym oczy, chcąc aby obraz Mateusza całkowicie wypełnił mu umysł.
Mężczyzna zlustrował krótko wzrokiem wchodzącego Wojtka, widząc, że jednak podołał zadaniu i mimo widocznego stresu był w stanie się podniecić. Może będą z niego ludzie, pomyślał, rzucając chłopakowi numer zdjęcia i patrząc jak siada posłusznie na drewnianym pufie, domyślnie rozsznurowując majtki i wyjmując penisa, cały zarumieniony. Coś na kształt litości kazało mu podejść do niego i dokonać kilku niezbędnych poprawek. O dziwo, Wojtek nie strzelał idiotycznych min, czego obawiał się Przemysław, utrzymując na twarzy wyraz realnego podniecenia, co było bardzo korzystne. Co prawda podczas zdjęć wysiadła ponownie jedna z bocznych lamp, przez co techniczny Stefan, zmuszony jego pokrzykiwaniami, szybko przytaszczył nową, z sąsiedniego planu. Później okazało się, że potrzebna jest jeszcze oliwka do nasmarowania Wojtkowi pośladków, i znowu trzeba było dzwonić po Sarę, która o dziwo, zjechała bezzwłocznie, najwyraźniej napalona by podotykać nowy towar. Widać było, jak bardzo Wojtek się peszy, zmuszony do klęknięcia na pufie i rozchylenia sobie pośladków, przy jednoczesnym głębokim spojrzeniu w obiektyw. Sara przewidująco przywiozła ze sobą puder do cery naczynkowej, maskując z grubsza jego zażenowanie. W ciągu czterdziestu minut nerwowej pracy zdołał uchwycić aż siedem różnych scen, na osiemdziesięciu czterech ujęciach, pokazując szczegółowo jądra chłopaka widoczne zza jego majtek, jego okazałego, żylastego penisa, drżące dłonie i napięte, pokaźne mięśnie ramion. Mógłby zrobić jakiś tatuaż, pomyślał mężczyzna, robiąc ujęcie Wojtka wpatrującego się we własną spermę na wojskowych buciorach, całego zdyszanego i z rozchylonymi ustami. Bardzo naturalny, dodał w myślach, podając chłopakowi kartonik z chusteczkami i pozwalając mu ogarnąć się w samotności. Zdjął swój aparat ze statywu, i zaraz po załadowaniu do futerału pospieszył do windy, nawet się nie żegnając. Przecież nie poda mu teraz ręki, na litość boską.
***
- Aaaaa… – Artur zakrył dłonią usta, próbując opanować serię ziewnięć, które męczyły go od dobrych kilku godzin, zaczynając od ósmej, kiedy to musiał zwlec się na próbę zespołu. Sam nie wymyślił tej bestialskiej pory na granie, lecz Jacek, który później po prostu nie miałby czasu na to, a było to konieczne przed zbliżającym się koncertem w ”Lotniku”. Przećwiczyli cztery utwory, które mieli zaprezentować, aby w południe rozstać się i spotkać się dopiero jutro, w drodze na występ.
- Muszę się napić kawy – wymamrotał do siebie, wklepując kod do drzwi w bloku. Po chwili stwierdził, że jednak woli iść spać, a potem przejdzie do kolejnej części swojego życia. Może obejrzy sobie Batmana, którego ściągnął wczoraj, a którego jeszcze nie zdążył odpalić. Na myśl o filmie, automatycznie przyszedł mu do głowy Piotr. Ostatnio ich spotkania nabrały na intensywności, chociaż więcej było w nich seksu niż czegoś innego. W końcu nie wymagał dodatkowo rozmowy z mężczyzną, czy innej formy spędzania czasu. Nie spotykali się na romansik, lecz żeby zaspokoić swoje potrzeby cielesne. A te ostatnio wzrosły u Artura, kiedy odkrył, ile przyjemności może czerpać wyłącznie z roli pasywa. Z Krzyśkiem nie próbował tego, gdyż partner ewidentnie wykazywał skłonność tylko do jednej konfiguracji, która Arturowi na początku odpowiadała, nawet nie dopuszczał możliwości, by mogło być inaczej. Teraz jednak nie miał zamiaru tego zmieniać. Musiał przyznać, że rozmowa z Piotrem też była ciekawa, chociaż po tych jego kiepskich tekstach zalatujących tanim pornosem obawiał się, że może być z tym problem. Ale na szczęście rzeczywistość okazała się zgoła inna i lepsza.
Przywitał się z ochroniarzem i wpisał kod do drzwi zewnętrznych, żeby po chwili przywołać windę i wgramolić się do niej z ciężko. Oparł głowę o chłodny metal, tuż przy panelu z wyborem pięter. Nie wybrał jednak żadnego numeru, gdy rozległ się głos:
- Proszę przytrzymać!
Więc przytrzymał, modląc się w duchu żeby nie okazało się, że to wycieczka emerytów, która zanim tutaj trafi, to on zdąży przespać parę dni. Ocknął się jednak, widząc swoją sąsiadkę, która na jego widok wyraźnie spochmurniała, marszcząc ostentacyjnie cienkie linie swoich brwi, poprawionych ciemną kredką. Jak zwykle ubrana była elegancko, tym razem w kostium, na który składał się niebieski żakiet i w tym samym kolorze spódnica za kolano. Do tego biała koronkowa bluzka i korale. Wszystkiego dopełniał mały kapelusik, do którego ronda, starsza pani miała dołączone malutkie, sztuczne kwiatki. Widząc ją tak szykownie wystrojoną, Artur poczuł się w swoim ubraniu jak menel. Zbierając się z rana z łóżka, w ogóle nie myślał co zakłada, i mało go to obchodziło. W ekspresowym tempie naciągnął na tyłek zielone spodnie, dodając do tego szarą koszulkę z krótkim rękawem, której guziki, jak zdążył zauważyć w lustrze windy, krzywo pozapinał. Mógł zdradzać tym strojem i własnym stanem umysłu różne historie, od powrotu z imprezy, po dziki seks z ukochaną, a raczej ukochanym, w krzakach. Miał nadzieję, że żaden cholerny liść nie wystawał mu za koszuli czy z włosów.
Pani Stułkowska rzuciła mu krótkie acz wymowne spojrzenie i weszła do windy, nie reagując oczywiście na ciche „dzień dobry” ze strony młodego sąsiada. Prócz niej pojawił się też wysoki jegomość, którego wcześniej Artur nie widział, i doskonale wiedział, że nie może być mieszkańcem tego bloku. Zdradzała to cała przygarbiona sylwetka nieznajomego, oraz tępa gęba nosząca ślady trudnego życia.
Artur nacisnął odpowiedni numer piętra, zerkając na mężczyznę i zastanawiając się, czy to jakiś znajomy starszej pani. Na oko mógł mieć powyżej czterdziestki, chociaż Artur dałby mu nawet więcej, dostrzegając parę siwych kosmyków w burzy, krótkich, ciemnych włosów. Granatowy podkoszulek nie ukrywał umięśnionego ciała, jak również sztruksowe spodnie opinające się na udach nieznajomego. Bardziej przypatrzeć się Artur nie mógł, gdyż koncentracja w stanie senności działa u niego dość kiepsko. Do tego porzucił to sondowanie, dochodząc do wniosku, że w ogóle nie obchodzi go kogo sąsiadka zaprasza do mieszkania. Dziwna para wyszła pierwsza, czego Artur im nie zabraniał, nie mając sił na wyścigi, chociaż wydało mu się, że starsza pani z jakąś dziką werwą wyrwała się do przodu. Jakby tuż za sobą miała diabła i czuła jego palący oddech na karku.
Artur uśmiechnął się do swoich myśli, od razu utożsamiając się z tym wyobrażeniem. Miał nawet okrutną ochotę zaśmiać się diabolicznie, ale w porę się powstrzymał, nie będąc w końcu pewnym jak mógłby zareagować towarzysz pani Stułkowskiej. Artur potrafił zachowywać się w stanie zmęczenia podobnie jak w stanie upojenia, czyli mówić i robić rzeczy, których normalnie by nie uczynił. Dziś jednak zdążył się powstrzymać, będąc blisko drzwi swojego mieszkania, myśląc o czekającym na niego łóżku.