Zaparz mi herbatę 29
Dodane przez Aquarius dnia Listopada 24 2012 15:38:10


Rozdział trzeci - ODnajdujĄc zaginioną odwagę

Ewelina nie była odważna – przynajmniej nie w popularnym znaczeniu tego słowa. Nie rzuciłaby się bezmyślnie w płomienie, by ratować małe dziecko, pomimo wszechobecnej straży pożarnej. Nie wskoczyłaby pod samochód, by odepchnąć z jego toru przypadkowego przechodnia. Nie, Ewelinie daleko było do spontaniczności. Jej odwaga polegała jednak na czymś odmiennym. Bała się wielu rzeczy i na pewno nie była osobą pewną siebie, wykonującą pierwszy krok na drodze do związku. Mimo to, umiała myśleć i gdy dochodziła do pewnych wniosków, logika pozwalała jej pokonać strach.
Dziewczyna miała w pamięci różne nierozwikłane sprawy w historii Łukasza, przemilczane tematy i unikanie odpowiedzi na niewygodne pytania. Doskonale kojarzyła wszystkie momenty, gdy między wersami dochodziła do kolejnych wniosków.
Łukasz na pewno kogoś miał w liceum – i ten ktoś był piekielnie dla niego ważny. Mimo to, po szkole coś poszło nie tak i związek się rozpadł. Prawdopodobnie to ona rzuciła jego – myślała Ewelina – skoro tak często wspomina tamte chwile.
Dziewczyna jednak była również świadoma, że między nią a Łukaszem rozwija się coś naprawdę niepowtarzalnego. Miała za sobą dwa krótkie związki, więc naprawdę potrafiła dostrzec, że ich obecna relacja to nie byle co. Spędzili ze sobą wiele czasu, a mimo to ich rozmowy wciąż toczyły się równie płynnie, jak na początku – zupełnie, jakby mogli je kontynuować przez wieki.
Mając podejrzenia odnośnie przykrego końca ostatniego związku Łukasza oraz widząc, jak bardzo nieśmiały bywa, gdy przychodzi do uczuciowych spraw, Ewelina doszła do wniosku, że jeśli ona nie wykona pierwszego kroku, to może się go nie doczekać, nawet jeśli Łukasz byłby faktycznie zainteresowany.
Nie planowała dokładnego momentu, nie układała w głowie scenariuszy. Po prostu zdarzyła się okazja, Łukasz przyszedł, rozmowa zeszła na poważne tematy i Ewelina nawet nie zastanawiała się nad tym, co robi. Pod wpływem kierunku, w którym podążyła ich konwersacja, atmosfery, jaka się wytworzyła oraz zwyczajnie – pod wpływem chwili, dziewczyna przysunęła się bliżej Łukasza i go pocałowała.
Zupełnie nie wiedziała, czego ma się spodziewać, więc gdy Łukasz niepewnie położył dłonie na jej ramionach, serce Eweliny niemalże stanęło w miejscu.
*

Gdyby Łukasz dostał spóźniony o dobrych osiem lat list z Hogwartu i przez okno na miotle wleciał sam Albus Dumbledore przynosząc mu radosną nowinę, że jest młodym czarodziejem, chłopak nie byłby bardziej zdziwiony niż w momencie, gdy wargi Eweliny spoczęły na jego własnych. Zdumiał się jeszcze mocniej, gdy coś przewróciło się mu w brzuchu.
Nie były to jednak motyle. Nie były to nawet świetliki, ani inne owadopodobne stworzenia. Dziwna rzecz łopocząca Łukaszowi w żołądku nie należała do przyjemnych i chłopak prędzej porównałby ją z niestrawnym obiadem niż z jakimkolwiek pozytywnym uczuciem, towarzyszącym miłosnym uniesieniom.
Jeśli Łukasz miał jeszcze jakiekolwiek wątpliwości odnośnie swojej orientacji, to… Cóż, zapewne wcale nie trzeba nawet kończyć tego zdania, by dojść do odpowiednich wniosków. Łukasz nie nazwałby tego pocałunku tragicznym, lecz… prawdopodobnie powstrzymałaby go tylko sympatia do Eweliny. Wystarczyło, by dojść do ostatecznych wniosków, że to absolutnie nie było TO.
Ewelina pachniała ładnie, kobieco. Łukasza nie odrzucał ten zapach, lecz sęk tkwił w tym, że również go nie podniecał. Chłopak prawie nie czuł jej ust na swoich - były zbyt miękkie i zbyt delikatne, jak skrzydła motyla, a on wcale nie uważał tego za zaletę. Nie umiał.
Kiedy całował Sebastiana, mógł włożyć w to całego siebie. Nie musiał uważać, by przypadkiem nie ścisnąć go za ramię zbyt mocno, lub by nie szarpnąć zbyt gwałtownie. Łukasz nigdy nie bywał brutalny, lecz przecież nie o to w tym wszystkim chodziło. Nie można jednak zaprzeczyć, że Sebastian miał podobną masę jak on i podobną siłę, więc Łukasz nie musiał się z nim... cackać. Tak, to słowo doskonale odzwierciedlało odczucia chłopaka.
Trzymając w ramionach niesamowicie drobną istotę jaką była Ewelina, Łukasz miał nad nią taką przewagę, że czuł się z tym po prostu źle. Mógłby jej przysporzyć siniaków jedynie chwytając ją mocniej za przegub! Nie był do tego przyzwyczajony, choć miał świadomość, że większości mężczyzn taki stan rzeczy odpowiada. No cóż. On się nie zaliczał do tej grupy.
Od razu pomyślał o tych wszystkich chwilach, gdy on sam potrzebował pocieszenia. Z pewnością Ewelina chętnie zaoferowałaby pomoc i kilka ciepłych słów, jednak... nic nie mogło zastąpić silnych, męskich ramion Sebastiana.
Łukasz z utęsknieniem wspominał moment, gdy ostatni raz miał z nimi styczność.


Wcześniej Łukasz się jeszcze łudził, że kobiety nie są tak do końca u niego skreślone. Raz czy dwa przeszło mu przez myśl, że skoro tak dobrze dogaduje się z Eweliną, to może kiedyś…
Ale nie. Po prostu i zwyczajnie nie. I kropka. Bo skoro nawet z Eweliną nie da rady, to już z żadną kobietą nie ma szans (a po tym pocałunku Łukasz nie miał najmniejszej wątpliwości, że gdyby mieli zejść do jeszcze bardziej intymnej sfery, słowo „katastrofa” nie odzwierciedlałoby beznadziei tej sytuacji nawet w jednej dziesiątej).


Łukasz nie miał pojęcia, jak rozegrać tę sytuację, lecz póki co postanowił nie główkować nad tym zbyt długo, lecz zrobić rzeczy, co do których konieczności był całkowicie przekonany. Jak na przykład położyć dłonie na ramionach Eweliny i lekko, lecz stanowczo przerwać tę intymną formę kontaktu. Nie było to trudne i dziewczyna bardzo szybko się od niego odsunęła, zauważywszy od razu, że nie zamierza oddać tego pocałunku.
– Słuchaj – zaczął Łukasz po kilku sekundach przerażająco niezręcznej ciszy. – Ja nie…
– Wiem, przepraszam – przerwała mu od razu Ewelina, cofając się o kilka kroków i obejmując dłońmi swoje własne ramiona. – Ja nie powinnam…
– Nic się nie stało – zapewnił ją Łukasz, choć wcale nie był pewien, czy mówił prawdę. W tamtej chwili jednak jedyne, na czym mu zależało, to uspokojenie roztrzęsionej, zakłopotanej Eweliny. – Po prostu…
– Źle wszystko zinterpretowałam, wiem, przepraszam – wcięła mu się znów wpół słowa, patrząc zawzięcie w podłogę, tak jakby nawiązanie kontaktu wzrokowego z Łukaszem było ponad jej możliwości.
– To naprawdę nie twoja wina – zapewnił ją chłopak. – Prawdopodobnie to ja mogłem wysyłać jakieś sprzeczne sygnały, bo prawdę mówiąc jestem kompletnym ignorantem jeśli chodzi o sprawy damsko-męskie. Wyszła z tego bardzo niezręczna sytuacja, ale to ja powinienem cię przepraszać. – Łukasz nie był pewien, co mówi, jednak nie chciał zniszczyć tego, co było między nim a Eweliną. Miał tylko nadzieję, że jeszcze nie jest za późno, by wszystko naprawić i nie wyjawiać przy okazji prawdy.
– Jak nie moja wina, skoro to ja sobie coś ubzdurałam i to ja cię pocałowałam, nie ty mnie – parsknęła Ewelina, ocierając końcem rękawa łzy, które zebrały się jej w rogu oka.
W tym momencie Łukasz zaczął naprawdę panikować, bo już wolałby zostać oskarżony o morderstwo ze szczególnym okrucieństwem niż być zmuszonym do radzenia sobie z płaczącą kobietą. Jeszcze łzy u facetów był w stanie znieść i umiał sobie z nimi poradzić, ale kiedy stawał oko w oko z płaczącą przedstawicielką płci pięknej, wszystkie zasoby bezsilności uderzały go prosto w twarz.
– Co ja sobie myślałam? – ciągnęła Ewelina, mówiąc bardziej do siebie niż do Łukasza. – Przecież to jasne, że nie tak dawno skończył się twój ostatni związek, na pewno wcale nie masz ochoty pakować się tak od razu w kolejny. A nawet jeśli, to dlaczego miałbyś chcieć się wiązać właśnie ze mną? Nie, nie słuchaj mnie – przerwała sama sobie. – Przepraszam za to. Weź po prostu… zapomnij, dobrze? Nic się nie stało – zapewniła stanowczo.
I Łukasz może nawet by w to uwierzył, gdyby nie widział wyrazu twarzy Eweliny, a ten wyraźnie wskazywał, że gdy tylko Łukasz wyjdzie z jej mieszkania, dziewczyna wybuchnie płaczem trzy razy mocniej. Mimo to musiał przyznać, że póki co trzymała się naprawdę nieźle.
Chłopak zdał sobie jednak sprawę, że kończąc rozmowę w tym momencie, nie mógłby później odbudować ich relacji tak, by wróciły do poprzedniej formy. Jeśli chciał uratować przyjaźń z Eweliną, musiał podjąć pewne kroki i zrobić to bez długich rozważań i kalkulacji. Musiał działać od razu. Instynktownie. Bez namysłu. Już.
– Ewelina, nie mów tak – powiedział łagodnie, lecz stanowczo, ponownie kładąc dłonie na ramionach rudowłosej, by spojrzeć jej prosto w oczy. – Jesteś śliczną dziewczyną i bardziej inteligentną niż połowa ludzkiej populacji – zapewnił ją z całego serca. – Masz charakter, charyzmę, nie dajesz sobie w kaszę dmuchać i potrafisz bronić swoich racji, choćby cały tłum skandował co innego. Musisz wiedzieć, że strasznie to w tobie cenię i bez namysłu bym się z tobą związał, ale…
– Zawsze jest jakieś „ale”, prawda? – przerwała mu szeptem Ewelina, znów ocierając twarz rękawem bluzki.
I wtedy Łukasz już nie widział innego wyjścia.
– Tak, jest jakieś „ale” i to „ale” brzmi: dziewczyno, ja jestem gejem!
Łukasz nie wiedział, skąd wziął się u niego ten podniesiony ton, ale właśnie takim wypowiedział ostatnie trzy słowa. Chłopak miał wrażenie, że z chwilą gdy rozbrzmiały w powietrzu, wielki kłębek nerwów w jego żołądku zniknął tak prędko, jak uchodzi powietrze z przebitego balonika.
– Normalnie nie wierzę, że to powiedziałem – wymamrotał pod nosem, przeczesując swoje włosy, po czym wziął krótki, lecz głęboki oddech. Po chwili niepewnie podniósł wzrok na Ewelinę.
– Gejem? Jesteś gejem? – powtórzyła dziewczyna, jakby niedowierzając.
– No – przytaknął zwięźle Łukasz. Skoro już raz to z siebie wydusił, potwierdzenie nie było już niczym strasznym.
– O Matko, muszę usiąść – jęknęła Ewelina i zrobiła dwa chwiejne kroki, które dzieliły ją od kanapy, a następnie opadła na nią niczym marionetka bez sznurków.
– Em… – Łukasz odchrząknął niepewnie. – Ale nic ci nie jest, nie? – spytał, widząc lekką bladość na policzkach dziewczyny.
– Nie, wszystko w porządku. Daj mi tylko momencik – odparła, pocierając palcami swoje skronie. Po minucie (w ciągu której Łukasz zdążył przysiąść obok Eweliny na kanapie), dziewczyna zaczęła mamrotać pod nosem: – No jasne. Dlaczego ja na to nie wpadłam? Jesteś gejem. Oczywiście. Wolisz facetów. Facetów… – powtórzyła ciszej, trawiąc tę informację. – O ja cię kręcę.
Łukasz w międzyczasie kontemplował własną porcję nowinek ze swojego życia. Powiedział to. Po prostu nabrał powietrza w płuca i wykrztusił te dwa słowa. Jestem gejem. Jestem. Gejem. Gejem. I tyle. Właściwie to nie było takie straszne.
Chłopak zrozumiał, że to prawdopodobnie pierwsze z wielu takich wyznań, które mu przyjdzie uczynić w najbliższym czasie. Ale skoro praktyka czyni mistrza…
Z odmętów umysłu wyrwał go dopiero mocny kuksaniec w żebra od Eweliny.
– Dlaczego żeś mi nie powiedział wcześniej?!
Łukasz wziął głęboki oddech. Jak szczerość, to szczerość na całego.
– Ponieważ na palcach jednej ręki mogę pokazać ilość osób, która o tym wie – przyznał.
Chyba pierwszy raz rozmawiał z kimś tak otwarcie na ten temat. Prawda, była wcześniej Dorota, Agnieszka i Aneta i one wszystkie wiedziały, ale… Ewelina była pierwszą osobą, której Łukasz tak naprawdę powiedział. Nie „przyznał się, potwierdzając domysły”, lecz sam z siebie wydusił te słowa.
– Twoi rodzice nie wiedzą…? – Ewelina bardziej stwierdziła niż zapytała, jednak Łukasz mimo to pokręcił głową przecząco.
– A Emil?
Łukasz powtórzył gest. Z Emilem to w ogóle była oddzielna historia.
Ewelina była zdumiona, to Łukasz spostrzegł od razu.
– W takim razie, skoro tak to ukrywasz, to czemu mi powiedziałeś? – zapytała wreszcie.
– A co miałem zrobić? Odepchnąć cię i uciec? Przecież po tym to pewnie już byśmy się w ogóle ze sobą nie skontaktowali! – westchnął. Jeszcze do końca się nie oswoił z sytuacją, którą sam sobie sprawił, ale czuł, że nie jest to takie straszne. Ewelina była zdziwiona, to jasne, lecz nie oburzona, ani nie zniesmaczona, więc Łukasz uznał, że da się to przeżyć. – Jak już mówiłem – ciągnął dalej – lubię cię. I nie chcę, żeby wszystko się jeszcze bardziej pochrzaniło i pokomplikowało między nami. Powiedzmy sobie jasno, że związku z tego nie będzie, z powodu, o którym właśnie raczyłem wspomnieć. – Nie będzie przecież powtarzał teraz „jestem gejem” na lewo i prawo. No aż tak to nie. – Jednak będę przeszczęśliwy, jeśli zostaniemy przyjaciółmi. Wiem, że niektórzy nie wierzą w przyjaźń damsko-męską, no ale jeśli ta męska część jest wyłączona z gry, to chyba…
– Łukasz, skończ już, bo bełkoczesz – przerwała mu Ewelina z szerokim uśmiechem.
– Bełkoczę, bo jestem zestresowany! – Chłopak nie krył swojego oburzenia. – Co najmniej połowa populacji bełkocze pod wpływem stresu! – dodał na swoją obronę.
– No nieważne. – Ewelina machnęła ręką, nie chcąc ciągnąć tematu bełkotania. Miała ciekawsze wątki do poruszenia. – Oczywiście, że możemy zostać przyjaciółmi – odpowiedziała spokojnie po chwili. – Z tego, co mi wiadomo, już nimi jesteśmy, a więc twoje rewelacje mogą to wszystko jedynie polepszyć, bo przynajmniej wybiją mi z głowy dzielenie włosa na czworo. Reasumując: dobrze się stało, że mi powiedziałeś i teraz wszystko jest okej. Tak stuprocentowo okej – zapewniła go.
Łukasz odetchnął z nieskrywaną ulgą, po czym przeciągnął się swobodniej na oparciu kanapy.
– Dobrze – uznał. – To naprawdę bardzo, bardzo, cholernie dobrze – dodał. – Po prostu trochę głupio wyszło.
– A daj spokój. – Ewelina machnęła ręką, jakby już zdążyła o wszystkim zapomnieć. Łukasz podejrzewał, że zrobiła to ze względu na niego; nie chciała mu dodawać więcej powodów do niepokoju. – To może teraz powinnam zacząć uderzać do Emila? – zaśmiała się łagodnie.
Ku jej zdumieniu, na twarzy Łukasza pojawiła się mina, jakby zaraz miał się zakrztusić.
– Oj nie, nie radziłbym ci iść w tym kierunku – odparł enigmatycznie po dłuższej chwili, kręcąc z lekkim rozbawieniem głową.
Ewelina zmarszczyła brwi. Czyżby jednak Sylwia dała Emilowi swój numer? A zarzekała się, że tego nie zrobiła! No żeby własnej przyjaciółce nie powiedzieć…
Ech!
– W porządku, Łukasz, to teraz powiedz mi, czy…
Ewelinie przerwał głośny dźwięk wydostający się z komórki chłopaka. Łukasz zerknął na wyświetlacz i szybko odebrał.
– Tak, mamo? – Zupełnie nie miał pojęcia, dlaczego rodzicielka miałby do niego dzwonić. Przecież nic nie…
– No i gdzie ty jesteś? Mieliśmy razem iść po babci prezent urodzinowy!
Jasna cholera!
– Niech to, mamo, zupełnie zapomniałem! Przepraszam! Dojedź samochodem na miejsce, tam się spotkamy.


Łukasz, gdy tylko skończył rozmawiać z mamą, rzucił Ewelinie przepraszające spojrzenie.
– W porządku, rozumiem, że musisz lecieć – odparła dziewczyna, mrugając do niego.
– Zdzwonimy się jakoś w tym tygodniu? – upewnił się Łukasz, w pośpiechu zawiązując buty.
– Nie martw się, za nic nie przegapiłabym okazji, by cię podręczyć niezręcznymi pytaniami – obiecała mu Ewelina solennie.
*

Na wystawach sklepowych święta Bożego Narodzenia rozgościły się na dobre, zupełnie jakby minęła już co najmniej połowa grudnia, choć w rzeczywistości dopiero powoli zbliżała się końcówka listopada. Łukasz nie pamiętał dokładnie daty tamtego dnia, lecz musiała mieć ona znaczenie dla Emila, co było łatwe do dostrzeżenia w jego zachowaniu.
Z początku Łukasz nie spostrzegł tej zmiany. Siedział na wykładzie z głową w chmurach, a jego myśli krążyły wokół Eweliny. Od ostatniej rozmowy, kiedy to zdobył się na wyznanie, nie mieli okazji siąść i porozmawiać, choć nie było to wynikiem niechęci, raczej zadziałał tu brak czasu. Mimo to Ewelina obiecała kolejnego dnia wpaść pod uczelnię Łukasza i wyciągnąć go po wykładach do kawiarni, „żebym mogła wreszcie wyciągnąć z ciebie wszystkie pikantne szczegóły!” – oznajmiła, choć Łukasz nie był do końca pewien, jak ma to interpretować. Nie wiedział też, jakiego zachowania ma się teraz spodziewać po Ewelinie, więc oczekiwał następnego popołudnia z lekkim niepokojem.
Tymczasem podczas drugiej godziny intensywnego słuchania wykładowcy jednym uchem, Łukasz zorientował się, że Emil jest nieco bardziej wyciszony niż zazwyczaj. Porzucił więc resztki zainteresowania omawianym tematem i rozpoczął ukradkową obserwację przyjaciela. Okazało się, że wnioski mógł sformułować bardzo szybko i raczej nie było mowy o pomyłce, jako że Emil tak naprawdę niewiele robił. Po prostu siedział i wpatrywał się w ścianę, raz na dziesięć minut ewentualnie zmieniając rękę, na której opierał swój podbródek.
Łukasz pomyślałby, że to napad jesiennej chandry, lecz jakoś mało mu to pasowało w odniesieniu do Emila. Skoro dwa poprzednie miesiące opierał się wpływowi brzydkiej, pluchowatej pogody, to czemu miałoby to go dopaść ni z gruszki ni z pietruszki pod koniec listopada?
Tego popołudnia Łukasz zamierzał się uczyć, lecz doszedł do wniosku, że nagłe pogorszenie nastroju Emila wymaga interwencji z jego strony. Być może szukał również pretekstu, by jednak nie otwierać książek i notatek, jednak pomińmy tą przyziemną pobudkę milczeniem.
Koło godziny dwunastej jeden blok wykładów dobiegł końca i do następnych zajęć były cztery godziny przerwy. Łukasz serdecznie nie znosił tej luki w zajęciach, bo choć był to idealny moment na zjedzenie obiadu, to jednak cztery godziny były zbyt długim okresem żeby go spędzić bez celu na mieście i dla Łukasza było to męczące. Z drugiej strony nie opłacało mu się za bardzo wracać do domu, więc uważał czwartki za najbardziej rozlazły dzień w swoim tygodniu i za każdym razem szedł najpierw na obiad, a później na kawę gdzieś, gdzie mógł spokojnie przesiedzieć pozostały czas, ucząc się lub dopracowując swoje szkice.
Nie chodził jednak już na zajęcia do Agnieszki. Nie miał ani czasu, ani ochoty i wraz z nadejściem października postanowił wybić sobie z głowy to całe rysowanie. Sądził, że uczęszczanie na lekcje rysunku tylko odciągałoby jego uwagę od studiów, a przecież chciał się na nich naprawdę skupić. Mimo to już w połowie listopada miewał przypływy złego nastroju we wtorki i czwartki, o dziwo w godzinach, w których normalnie siedział i szkicował pod okiem Agnieszki. Zaczynał się też poważnie zastanawiać, czy ta decyzja była słuszna. Brakowało mu tych zajęć. Szkicował tak czy siak, gdy miał wolną chwilę, z tym że coraz rzadziej mu się takie zdarzały. Chodząc do szkoły rysunku, dostawał wydzielony czas, gdzie mógł skupić się wyłącznie na kartce papieru przed sobą, bez obawy, że mama poprosi go o pozmywanie naczyń lub ojciec nagle przypomni sobie o zepsutym radiu, wysyłając Łukasza co pięć minut do garażu po części.
Tym razem jednak chłopak stwierdził, że nie poświęci swojego okienka na szkicowanie. Postanowił za to się zainteresować ponurym nastrojem Emila.
– Jak planujesz spędzić następne cztery godziny? – spytał Łukasz, gdy tylko część ludzi wyemigrowała z sali wykładowej. Emil niespiesznie wrzucał do swojej torby kilka kartek, które miały być notatkami, choć Łukasz szczerze wątpił, by tego dnia znalazło się na nich cokolwiek użytecznego.
– Obiad – odparł zwięźle Emil.
– Budka z hot-dogami? – zasugerował Łukasz.
– Nie mam nic przeciwko – uznał po chwili namysłu Emil, choć brakowało mu entuzjazmu, który przeważnie okazywał.


W trakcie drogi na ten jakże pożywny, studencki obiad, Łukasz zastanawiał się nad delikatnym sposobem rozpoczęcia rozmowy, jednak nic odpowiednio subtelnego nie przychodziło mu do głowy. Sam Emil nie wydawał się być skory do jakichkolwiek zwierzeń. Łukasz więc nie mógł być bardziej wdzięczny za telefon od Eweliny w tamtym momencie.
– No hej – rzucił lekko, odbierając połączenie. Od razu poprawił mu się nastrój. Zawsze lubił rozmawiać z Eweliną, a teraz, kiedy już nie musiał niczego ukrywać, cieszyło go to jeszcze bardziej.
– Nie przeszkadzam? Wyliczyłam sobie, że masz teraz przerwę w wykładach.
– Ano mam – przyznał. – Dzwonisz w jakiejś konkretnej sprawie, czy tak tylko?
– Nudzę się. A co? Nie chcesz ze mną gadać? – udała obrażoną.
– Nie, skąd! – zapewnił ją Łukasz z uśmiechem. – A już zwłaszcza, że to ty za to płacisz… – dodał przebiegle.
– Wiesz, ma się ten gest – odparła godnie. – Czasami lubię poudzielać się charytatywnie i odciążyć finansowo, sam rozumiesz… ubogich – zawiesiła głos znacząco.
– Tak, jasne, wyzywaj mnie od plebsu – burknął Łukasz. – A tak poza tym, to idźże kobieto do kuchni, gdzie twoje miejsce. Sprawdź, czy ci się coś przypadkiem nie przypala – zasugerował słodko w ramach odwetu.
– Ha. Ha. Ha – wycedziła Ewelina. – Wzbijasz się na wyżyny sarkazmu.
– Dziękuję, milady, staram się jak mogę, by uprzyjemnić ci żywot w tym ponurym skrawku Polski – Łukasz z chęcią by się teatralnie pokłonił, gdyby tylko ta rozmowa nie była telefoniczna.
– Dobrze ci z tym uniżonym tonem – parsknęła. – Ale dobra, ding-dong, koniec walki. Rewanż innym razem. Faktycznie kasy za wiele nie mam, żeby pół godziny z tobą rozmawiać, więc powiem tylko jedno. Trochę świruję od kiedy mi powiedziałeś o tym… tym-no-wiesz-czym – przyznała.
Łukasz momentalnie przybladł odrobinę.
– Ale… coś jest nie tak? – zapytał, poważniejąc.
Usłyszał, jak Ewelina przełyka ślinę.
– Nie, że jest nie tak – zaczęła wolno.
– Ale to dla ciebie za dziwaczne? – zasugerował Łukasz gorzko. Emil w tym momencie spojrzał na niego bacznie, jakby zastanawiał się, jaki jest tak naprawdę temat tej rozmowy.
– Właściwie to nie – odparła po chwili wahania, a po kolejnych kilku sekundach dodała: – Po prostu zastanawiam się ciągle, czy miałeś jakiegoś chłopaka, bo w sumie nie zdążyliśmy o tym porozmawiać…
– Ach, to o to…
– W sumie ciągle sobie ciebie wyobrażam z jakimś przystojnym facetem – przerwała mu Ewelina.
Łukasz zatrzymał się wpół kroku czując, że jego policzki w pół sekundy przybrały odcień co najmniej mocno czerwonawy.
– Ewelina! – syknął, sam nie wiedząc czy jest bardziej zaskoczony jej bezpośrednim stwierdzeniem, czy zawstydzony.
– No co? – Łukasz był pewien, że wzruszyła ramionami w tym momencie, świetnie się bawiąc po drugiej stronie słuchawki. – Mówiłeś coś kiedyś, że cenisz sobie szczerość. Rumienisz się teraz, prawda? – odgadła dokuczliwie.
– Nie rumienię się – syknął Łukasz przez zęby, nie będąc do końca szczerym, rzecz jasna.
– Wiesz co? Wkurzanie cię jest o niebo zabawniejsze teraz, kiedy nie wydaje mi się, że coś więcej może z tego być – przyznała Ewelina, chichocząc.
– No widać, że wtedy cię coś ograniczało. Teraz za to rozwijasz skrzydła – burknął Łukasz.
– Dziękuję, milordzie. Staram się jak mogę, by uprzyjemnić ci żywot w tym ponurym skrawku Polski – odparła Ewelina jego własnymi słowami.
– Jesteś złą kobietą – stwierdził Łukasz mrocznie.
– Och, ale żebyś ty wiedział, jak mi z tym dobrze! – odparła śpiewnie. – Dobra, muszę kończyć, mój tramwaj właśnie podjeżdża. Na razie, rumiane stworzonko!
– Na razie, ruda dżdżownico – fuknął w odpowiedzi Łukasz i zakończył połączenie jednym kliknięciem.
Odetchnął z ulgą. Wniosek był jeden: jego stosunki z Eweliną były teraz o niebo lepsze niż tylko „dobre” i „poprawne”. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, co by to było, gdyby jednak jej nie powiedział. A ile by wtedy stracił!


Emil przez całą tę rozmowę telefoniczną przyglądał się Łukaszowi kątem oka, w ciszy spożywając swojego hot-doga.
– Dobrze się wam układa – stwierdził, gdy chłopak schował komórkę do kieszeni.
Łukasz domyślił się, że Emil nieco źle rozumie relację jego i Eweliny, jednak nie sprostował tego założenia. Zbyt długo domysły innych ludzi były mu na rękę, by tak nagle oduczyć się korzystania z nich.
– Tak. Bardzo się cieszę, że mnie wtedy wyciągnąłeś na wieczór – przyznał Łukasz. – Ostatnio Ewelina pomaga mi naprostować moje własne życie, chociaż jeszcze nie wiem, co z tego wyjdzie.
Emil przygryzł zębami dolną wargę na moment.
– Kurczę, zazdroszczę ci – westchnął wreszcie. – Też chciałbym mieć kogoś, z kim… – zamilkł na moment. – Po prostu kogoś, kto…
– Wiem. – Łukasz uśmiechnął się pokrzepiająco, oszczędzając mu trudu w doborze odpowiednich słów.
– No właśnie – mruknął gorzko Emil.
– Nie chcę włazić z butami w twoje życie – Łukasz zawahał się przez moment – ale teraz wokół jest mnóstwo ludzi, którzy… no wiesz, szukają kogoś. Nie tylko u nas na uczelni. Wystarczy wyjść w piątek wieczorem do klubu; zresztą dlaczego ja ci to mówię? Sam mnie przecież tam wyciągnąłeś. Nie mówię, że na każdym rogu możesz spotkać miłość swojego życia, ale skoro chcesz, to dlaczego… nawet nie próbujesz?
Emil zgniótł w pięści papierek po hot-dogu i rzucił nim do pobliskiego kosza na śmieci. Celnie.
– To bardziej skomplikowane, niż ci się może wydawać – odparł po chwili.
– Sprawdź mnie – odparł Łukasz.
Emil otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, po czym najwyraźniej zmienił zdanie, bo je z powrotem zamknął. Po chwili rzucił:
– Zamarzam tutaj. Chodźmy kupić jakąś kawę czy herbatę.
– Zgadzam się w stu procentach; już mi palce odmarzają. Starbucks?
– Może być.
– To idziemy – zatwierdził Łukasz, po czym razem z Emilem skierowali się w stronę wyżej wymienionego miejsca. – Aczkolwiek jeśli to miała być próba zmiany tematu, to była wyjątkowo żałosna, wiesz o tym? – dodał po chwili z chytrym półuśmiechem.
Emil prychnął pod nosem.
– Ale co ja mam ci powiedzieć?
– Wyjaśnij mi, dlaczego to niby takie skomplikowane – odparł po prostu Łukasz.
– To długa historia – próbował uciąć Emil.
– Czy mi się wydaje, czy to ty zawsze ze mną narzekasz, że ta przerwa między wykładami jest za długa i rozwlekła? – zapytał Łukasz, udając teatralne zdumienie. Najwyraźniej miał zawczasu przygotowaną kontrę na każdy argument Emila.
Czarnowłosy młodzieniec z grymasem spojrzał w niebo, jakby miała mu się tam ukazać jakaś podpowiedź, jednak dojrzał jedynie masę szarych, warstwowych chmur. Cóż za depresyjna pogoda.
– Nie, Łukasz. Naprawdę. Odpuść – poprosił po prawie minucie milczenia. – Nie chcę się w to wgłębiać. Nie zrozumiesz. Teraz, kiedy masz Ewelinę… Chociaż nie, nawet wcześniej byś nie… Po prostu daj spokój. Moje problemy… jakkolwiek to nazwać… To byłby dla ciebie jakiś totalny kosmos.
– Żebyś się nie zdziwił – odparł Łukasz. – I uwierz mi, naprawdę wiem co mówię.
Emil na moment zacisnął usta, jakby sam siebie chciał powstrzymać przed powiedzeniem kilku słów.
– Na początku wszyscy tak gadają; dopiero jak się wyłuszczy kwintesencję sprawy, okazuje się, że właściwie to nie, że podejrzewali jakieś bardziej normalne sprawy, a o tych bardziej popierdzielonych nie chce im się słuchać i tak w ogóle to muszą już spadać, bo zostawili włączone żelazko i odkręcony kran – fuknął Emil.
W tym momencie obaj dotarli do Starbucksa, więc musieli przerwać swą konwersację, która póki co polegała na przepychankach słownych typu „No powiedz! – Nie! Nie powiem!”, z tym że ładnymi i rozbudowanymi zdaniami.
Łukasz trzymał już kubek pełen pienistego cappuccino, gdy doszedł do wniosku, że ciągnięcie tego dalej nie ma żadnego sensu. Nie zaczynał tej rozmowy z zamiarem rzucenia Emilowi wszystkiego, co już sam wie, prosto w twarz – liczył na to, że Emil po prostu sam mu to powie. Z drugiej jednak strony Łukasz nie potrafił mieć kumplowi za złe, że tego nie zrobił. Postanowił więc zwyczajnie przeskoczyć pewien niezręczny etap i zaoszczędzić Emilowi rozterek emocjonalnych.
– Okej, słuchaj – zaczął, gdy zajmowali jedno z miejsc na zewnątrz lokalu. Przełknął łyk swojego cappuccino i poczekał, aż kubek Emila spocznie stabilnie na małym stoliku, nim kontynuował: – Tyko nie panikuj, dobra? – zaznaczył jeszcze Łukasz. Emil wbił w niego zaskoczone spojrzenie, które zaraz zmieniło się w nerwowe spojrzenie i Łukasz zorientował się, że jego kumpel właśnie zaczynał wpadać w stan, przed którym on sam chciał go ustrzec. Łukasz westchnął więc i stwierdził, że nie ma co przeciągać tego ani chwili dłużej. – Wiem, że jesteś gejem.
Emil ze zdenerwowania pomieszanego ze zdumieniem potrącił dłonią kubek ze swoją kawą, która rozprysnęła po stoliku. Na szczęście sam kubek się nie przewrócił, więc nie było wiele do sprzątania.
– Skąd ty…? – wydusił Emil ze ściśniętym gardłem, po czym błyskawicznie się poprawił: – Znaczy ja… Nie mam pojęcia, o czym mówisz – oświadczył stanowczo.
Łukasz okazał siłę spokoju, nienerwowo biorąc kolejny łyk swojej spienionej kawy.
– Moja propozycja brzmi: weź głęboki oddech albo i dwa, policz w myślach do dziesięciu; jednym słowem: wrzuć na luz. Odpowiadając na twoje pytanie: wiem, że jesteś gejem, ponieważ jestem bystry i spostrzegawczy… oraz – Łukasz zawahał się tylko ułamek sekundy, ponieważ milion razy łatwiej robiło się coming out przed kimś, kogo samemu się własnie wyoutowało – no cóż, umiem korzystać z własnego gejdaru.
– Ja… Co proszę? Ty…? – Najwidoczniej elokwencja nie była sojusznikiem Emila w tamtym momencie.
– Tak – odparł Łukasz spokojnie, choć sam nie wiedział, skąd brał się u niego ten spokój. Niemniej jednak brak trzęsących się rąk i jąkania, jak to było podczas rozmowy z Eweliną, był bardzo miły i Łukasz uznał, że musi spróbować korzystania z tego podejścia nieco częściej.
– A Ewelina? – zdziwił się Emil, kiedy wreszcie odzyskał zdolność formułowania spójnych zdań.
– Nigdy nie mówiłem, że jest moją dziewczyną – odparł Łukasz, wzruszając ramionami.
– No w sumie prawda – przyznał Emil. – Dlaczego ty…?
– Już dość o mnie – uciął Łukasz. – Skoro już wyjaśniliśmy sobie pewne… zawiłości, to może atmofsera się zrobi nieco lżejsza. A więc dowiem się wreszcie, co cię dzisiaj tak przybiło?
Emil wzruszył ramionami.
– Właściwie nic konkretnego… Kurczę, nie mogę uwierzyć, że przez cały ten czas nie przyszło mi do głowy, że też jesteś…
– E, e, e, nie kombinuj! – przerwał mu momentalnie Łukasz, splatając ręce na klatce piersiowej. – Znów mizerna próba zmiany tematu. Co się stało?
Emil oparł rękę na łokciu i z cichym westchnieniem rozmasował sobie skronie.
– Teraz nic się nie stało – odparł spokojnie.
– Więc kiedy się co stało?
– Rok temu – przyznał wreszcie Emil, bębniąc nerwowo palcami w blat stolika. – Zerwał ze mną chłopak. Marcin. I pal go licho. Nie myśl, że mam jeszcze jakieś uczucia do niego. Nie chcę go na oczy widzieć. Ale bardzo się pokłóciliśmy, gdy odchodził… i padło trochę mocnych słów. Chyba za mocnych. Po prostu dzisiaj z rana przypomniało mi się, co wtedy powiedział… Że będę sam… I wiesz co? Minął już rok od tego, a ja naprawdę jestem sam. Nadal. I boję się, że tak już zostanie. Bo to nie jest kwestia znalezienia sobie kogoś na jedną noc, lecz tak na dłużej. Dużo dłużej. A teraz bardzo niewielu facetów szuka stałego związku, i to jeszcze… – Emil przerwał i odchrząknął cicho, lecz już nie zdecydował się na kontynuację.
– Słuchaj – podjął Łukasz po chwili ciszy, jaka między nimi zapadła. Nie wiedział, jakimi słowami pocieszyć Emila, więc postanowił, że po prostu powie to, czego jest stuprocentowo pewien. Czyli to, co sam przeżył. – Wiem, że to zabrzmi tandetnie, ale ludzie często gadają kompletne bzdury pod wpływem emocji. Nawet nie chodzi o to, że mówią głupoty; po prostu przeważnie rzucają tekstami, w które zupełnie nie wierzą, ale mówią je tylko po to, żeby dopiec tej drugiej osobie. Pół roku temu zerwałem ze swoim chłopakiem. Ogólnie to długa historia i nie na teraz, ale… Wiedz, że mówiłem dużo… idiotyzmów. Inaczej tego nie umiem nazwać. Kiedy byłem z nim w związku, bardzo się zmieniłem. Na lepsze. Tak mi się wydaje. A potem odrzuciłem to wszystko. – Łukasz wziął głębszy oddech i kontynuował: – Wydawało mi się, że mogę bez niego żyć. Właściwie… że mogę żyć bez tego wszystkiego. Rozumiesz – wykonał ręką nieokreślony kształt. – Powiedziałem mu, że nie jestem dość odważny, żeby z nim być. I wtedy naprawdę nie byłem – przyznał. – Jednak… wydaje mi się, że to się zmieniło.
– Co się stało? – zaciekawił się Emil, na moment odsuwając myśli od własnych problemów.
– Ewelina mnie pocałowała – parsknął Łukasz, uśmiechając się łagodnie. – Cholera, żebyś widział moją minę! Zupełnie mnie zaskoczyła! – Chłopak pokręcił głową, jakby sam wciąż nie mógł w to uwierzyć. – Ale uważam, że dobrze się stało. Zawsze starałem się rozważać za i przeciw, nim podjąłem decyzję, a ona… po prostu nie dała mi na to czasu. Musiałem działać instynktownie. Rzuciła mnie na głęboką wodę. Odepchnąłem ją, zupełnie nie myśląc, co jej potem powiem. Dopiero później dotarło do mnie, że jeśli zostawię ją bez wyjaśnienia, to ją stracę jako przyjaciółkę.
– To sprawiło, że stałeś się bardziej odważny?
– Dzięki temu uwierzyłem, że mogę taki być. Mogłem ją przecież pocałować, spróbować stworzyć jakiś związek, mimo wszystko zataić prawdę. Ale tego nie zrobiłem. To nawet nie była tak naprawdę moja decyzja; raczej mojej podświadomości! Nawet nie wiesz, jak się teraz cieszę, że wybrałem właśnie tę drogę. Z własnej woli powiedziałem Ewelinie prawdę. I przypominam, że kwadrans temu powiedziałem również i tobie. I żyję, świat się nie skończył i jest mi z tym cholernie dobrze. Czyli potrafię się zebrać na taką odwagę. Mogę to zrobić. – Ostatnie dwa zadania Łukasz powiedział bardziej do siebie, niż do Emila.
– Cieszę się, że ci się zaczyna układać w życiu tak, jak sobie to umyśliłeś – zaczął ostrożnie Emil. – Naprawdę się cieszę – dodał szczerze. – Po prostu nie rozumiem, w jaki sposób mógłbym to odnieść do siebie...
– Na przykad w taki, że ja dość długo drżałem na samą myśl o słowie „samotność”. Przerażała mnie perspektywa spędzenia życia bez żadnej osoby przy boku. Poźniej pojawił się Sebastian. Jak już powiedziałem, zmieniłem się dzięki niemu. Gdybym tego nie odrzucił, może wciąż byłoby między nami dobrze. A jednak się wycofałem. Zabrakło mi pewności, że mogę żyć po swojemu. Uważałem, że sobie nie poradzę. To nie tak, że teraz już jestem pewien wszystkiego i nie dopuszczam opcji, że mogę coś spieprzyć. Po prostu… w chwili obecnej zaczynam powoli odczuwać taki wewnętrzny spokój. Dociera do mnie, że nawet kiedy będzie źle, to sobie poradzę. Coś wymyślę.
– I co? Mówisz, że to kwestia pewności siebie? – Emil był co najmniej sceptyczny.
– Po części na pewno.
– A po drugiej części?
– Po prostu się nie zamartwiaj. Zamartwianie się jest mało seksowne dla potencjalnych partnerów – Łukasz obdarzył Emila porozumiewawczym półuśmiechem. – Wymyśl, co chcesz robić ze swoim życiem i zwyczajnie zacznij to robić. A jeśli chodzi o chodzenie po klubach i poznawanie nowych osób, to ja mógłbym się uczyć tego od ciebie – przyznał.
– Czy mi się wydaje, czy planujesz coś zrobić w związku z tym swoim byłym chłopakiem? – Emil po raz kolejny postanowił zmienić temat, lecz Łukasz stwierdził, że tym razem mu na to pozwoli.
– Nie wiem – przyznał Łukasz. – Przede wszystkim zamierzam pogadać o tym z Eweliną, bo mam wrażenie, że z jakiegoś powodu bardzo ją to ciekawi. I choć na razie nie mam pojęcia, co dalej, to wydaje mi się, że spotkanie z nią rzuci mi nowe światło na całą tę sprawę.
– Niby czemu?
– To tylko przeczucie. Nie umiem tego wyjaśnić. Po prostu każda kolejna rozmowa z nią coraz bardziej mi na wszystko otwiera oczy.
– Czyli szykują się u ciebie duże zmiany – podsumował Emil w zamyśleniu.
– No chyba. W sumie nie wiem. Ale mam nadzieję, że tak – odparł Łukasz.
Serce podpowiadało mu, że to już najwyższy czas.