Jego problem rozwiązał się kilka dni później. Kiedy Igor siedział w swoim pokoju zajęty grą komputerową, do pokoju wszedł Gabriel.
- Zajęty?
- Niespecjalnie – odparł Igor zgodnie z prawdą.
- Możemy porozmawiać? – zapytał siadając na łóżku.
Igor znieruchomiał, a na ekranie monitora wyskoczyło „GAME OVER”
- Musimy? – zapytał ze ściśniętym gardłem.
- Raczej tak. – Gabriel westchnął.
Igor spuścił głowę, a więc stało się. Michał powiedział o wszystkim Gabrielowi, a teraz on…
- Chodzi o to co powiedziałem Michałowi?
- Między innymi.
- Przepraszam – wyszeptał. – Ja nie chciałem, to samo jakoś tak… No trochę się zdenerwowałem. Będę go błagał o wybaczenie, tylko proszę, nie wyrzucaj mnie… - przy ostatnim słowie z jego oczu pociekły łzy.
- Kto ci powiedział, że chcę cię wyrzucić? – zdumiał się Gabriel.
- Nie chcesz? – Igor popatrzył na ojca z nadzieją.
- Nie gadaj głupot, dobra? Za mało mi podpadłeś żebym chciał cię wyrzucić. Ale Michała i tak powinieneś przeprosić.
- Przeproszę – Igor energicznie pokiwał głową jednocześnie wycierając łzy.
- Tak właściwie, to kiedy Michał mi o tym powiedział, chciałem urządzić ci niezłą burę, ale Michał przekonał mnie żebym tego nie robił.
- Dlaczego? – Zdumiał się Igor.
- Bo on już taki jest. Nie chowa długo urazy, tym bardziej, że nie wiesz wszystkiego, więc po prostu masz błędny obraz sytuacji.
- Jak to?
- Widzisz, tak naprawdę, to ten dom należy do Michała, nie do mnie. Jeżeli już miałbym mówić o kimś „pasożyt”, to o sobie, nie o nim. Michał kiedyś, zupełnie przez przypadek trafił szóstkę w totka. Za te pieniądze kupił dom i opłacił wszystkie wycieczki na których byliśmy, a z tego co zostało ma takie odsetki, że obaj moglibyśmy do końca życia leżeć do góry brzuchami. Ja nie miałem żadnego wkładu w to wszystko, nie było mnie stać.
- Skoro nie musicie się martwić o pieniądze, to dlaczego codziennie chodzisz do pracy?
- A ty jak byś się czuł, gdybyś był na moim miejscu? – zapytał Gabriel, a widząc minę Igora, dodał: - Chociaż Michał nieraz mi mówił, żebym rzucił robotę w cholerę, ja codziennie rano wychodzę do pracy, bo dzięki temu mam swój mały wkład w to wszystko, nie żeruję na Michale.
- Teraz rozumiem – wyszeptał Igor. – więc on po prostu korzysta ze swoich pieniędzy.
Gabriel roześmiał się, a widząc zdziwioną minę chłopaka powiedział:
- Michał też pracuje.
- Niby jak? Całe dnie siedzi w domu bawiąc się z tymi dzieciakami, albo śpiąc, a w nocy robi niewiadomo co – burczał Igor.
- To nie do końca tak. Michał też pracuje. Jest architektem, pracuje w domu. A że jest tak dużo rzeczy, które lubi robić, nie starcza mu na wszystko czasu i zwykle pracuje w nocy, za dnia zajmując się dzieciakami i domem.
- Strasznie mi głupio – wymruczał zmieszany Igor. – Nie wiem jak ja mu teraz spojrzę w oczy.
- Zwyczajnie – odparł Gabriel. – Mówiłem ci przecież, że on nie chowa długo urazy. Chociaż musisz pamiętać, że jest jedna rzecz, która może go wkurwić. Właściwie to dwie.
- Jakie?
- Pierwsze to gdybyś próbował pozbawić go lodów. – Rozbawiony Igor prychnął. – A druga to, gdybyś próbował zrobić krzywdę komuś z jego bliskich. Inne rzeczy na niego nie działają. Mógłbyś go wyzywać od tchórzy, pokazywać wyzywające gesty, a on pozostanie niewzruszony.
- Zupełnie jakby nie był facetem. – Igor zaryzykował stwierdzenie.
- Oj, jest, jest, możesz mi uwierzyć – powiedział Gabriel. – Raz widziałem jak się bije. I chociaż byłem tylko obserwatorem, to bolało mnie, jakbym to ja obrywał.
- Ałć.
- No właśnie – Gabriel roześmiał się. – Michał to jedna wielka niewiadoma. Nawet po tylu latach bycia razem wciąż mnie czymś zaskakuje. Jak każdy ma też swoje wady, ale kiedy go bliżej poznasz, wszystkie one bledną, albo stają się mało znaczące.
- Chyba jednak będę musiał go przeprosić – mruknął Igor, coraz bardziej zmieszany. – Źle go oceniłem.
- Nie przepraszaj, jeśli nie czujesz tego w głębi serca. – Igor spojrzał zdziwiony na ojca. – Jeśli chcesz przeprosić tylko dlatego, że tak wypada, to lepiej daj sobie spokój. Takie coś sprawiłoby mu większą przykrość niż ignorowanie problemu.
- Rozumiem.
- No, to chyba wyjaśniliśmy sobie wszystko. – Gabriel uśmiechnął się, poklepał Igora po plecach po czym wyszedł z pokoju.
Igor jeszcze przez chwilę siedział nieruchomo. Ale się porobiło, pomyślał. Będzie teraz musiał uważać na język. No i przede wszystkim musi przeprosić Michała.
Przygotowywał się do tego przez kilka dni, ale kiedy już był gotowy, coś odwróciło jego uwagę. Tego dnia właśnie siedzieli wszyscy trzej przed telewizorem. Igor postanowił sobie, że po skończeniu filmu porozmawia z Michałem. Nie zdążył. Gdzieś w środku filmu nagle usłyszeli dzwonek do drzwi. Żaden z nich nie zareagował wpatrując się niewzruszenie w telewizor, jednak, kiedy dzwonek zadzwonił drugi raz, zdaniem Igora, bardziej natarczywie i niecierpliwie, ten popatrzył niepewnie najpierw na ojca, a potem na Michała.
- Nie otworzycie? – zapytał.
- Nie chce nam się – mruknął Michał wciąż wpatrując się w telewizor.
Dzwonek znowu się odezwał.
- To ja pójdę otworzyć – powiedział niepewnie, ale niestety nie doczekał się żadnej reakcji. Wstał więc i poszedł do drzwi.
Kiedy je otworzył, zdębiał. Na zewnątrz stał ogromny facet, jakieś dwa metry wzrostu, no, co najmniej metr dziewięćdziesiąt, szeroki w barach, że aż zasłaniał cały widok, a na dodatek łysy, z groźnie zmarszczonymi brwiami. Igor nerwowo przełknął ślinę.
- Tu mieszka Michał Jarocki? – zapytał mężczyzna, a jego głos był głęboki, jakby wydobywał się z jakiejś studni i wibrował jakoś tak groźnie, że Igorowi aż przeleciały po plecach zimne ciarki.
- Nie! – pisnął chłopak nerwowo. Wprawdzie nie żywił do Michała jakiś specjalnych uczuć, ale też mu źle nie życzył, a coś mu w duszy podpowiadało, ze ten facet może oznaczać tylko jedno: kłopoty.
Tymczasem intruz sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jakąś kartkę. Spojrzał na nią, po czym zapytał:
- Lipowa osiem?
Igor odruchowo przytaknął.
- A więc tu powinien mieszkać Michał Jarecki. Taką dostałem informację od szefa.
Szefa? Jakiego szefa? Czyżby wołomińska mafia, o której tyle słyszał w telewizji, chciała ukatrupić Michała? Przez głowię Igora przelatywały najróżniejsze czarne scenariusze. Jednocześnie zastanawiał się, co on może zrobić żeby uchronić tego głupka przed zemstą mafii i samemu nie wpaść w kłopoty. Na szczęście nie zdążył nic wymyślić. Nagle za jego plecami pojawił się Michał.
- Kto to? – zainteresował się.
- Michał Jarocki? – zapytał ponownie „gangster”.
- To ja – potwierdził Michał, a Igor jęknął w duchu, stwierdzając, że to już koniec. Mafia zaraz załatwi Michała, a on nawet nie ma kasy żeby kupić mu wieniec.
Tymczasem intruzy wyciągnął rękę, wielką niczym drzwi łycha kopary i powiedział:
- Luluś jestem. Od Korby.
Igor parsknął słysząc tą ksywkę, lecz szybko umilkł widząc jak oczy łysola zmieniają się w dwie, cholernie groźne szparki. Jednak na Michale nie zrobiły one żadnego wrażenia.
- A! – wyraźnie ucieszył się, po czym wyciągnął rękę do przywitania. Utonęła ona w dłoni gościa niczym beczka szaleńca na wodospadzie Niagara.
- Przywiozłem sprzęt – powiedział mężczyzna. – Korba przeprasza, ze tak długo trwało, ale miał trochę pilnej roboty, bo i na części musiał sporo czekać. Są dość specyficzne.
Sprzęt? Jaki sprzęt? Igor słuchał zaintrygowany.
- Spoko, i tak na razie nie będę go używał, za zimno.
- Korba kazał też przekazać wiadomość.
- Jaką?
- Jak jeszcze raz wsadzisz te cholerne paluchy tam gdzie nie trzeba, to ci je tłumikiem upierdolę. Zacytowane dosłownie.
Michał roześmiał się.
- Cały Korba. – widząc zdziwioną minę Igora dodał: - Sam próbowałem grzebać w swoim motorze, chociaż kompletnie się na tym nie znam.
- No właśnie – odezwał się mężczyzna. – Przez to szef musiał sprzęt rozebrać na części i każdą z nich oglądać uważnie, żeby sprawdzić co jest nie tak.
- No dobra. Podprowadź motor pod garaż, zaraz ci go otworzę – odparł Michał, po czym zamknął drzwi.
Przeszedł przez dom do garażu. Zaintrygowany Igor narzucił szybko kurtkę na ramiona i poszedł za nim. Kiedy doszedł, brama garażowa powoli unosiła się ukazując powoli motor. Kiedy Igor go w końcu zobaczył całego, aż go zatkało z wrażenia.
- Niezły, co? – spytał Michał. – Zrobiony identycznie jak ten z filmu „Ghost Rider”, chociaż traci cały urok przez to, że nie można odtworzyć tych płomieni.
- Płomieni? - Zdziwił się Igor.
- Nie oglądałes „Ghost Ridera”?
Igor przecząco pokręcił głową.
- Musisz to nadrobić. – Michał wyszczerzył się. – Mam go na DVD. Zobaczysz, że jego motor jest zajebisty.
- Ten też jest zajebisty – szepnął z namaszczeniem Igor powoli obchodząc motor dookoła.
- Dzięki za przyprowadzenie go – powiedział Michał do mężczyzny. – Strasznie dzisiaj zimno, może wejdziesz i napijesz się herbaty?
- Herbaty? – Łysol skrzywił się.
- Dołożę ci do niej trochę prądu – szepnął Michał, mrugając przy tym okiem. Na szczęście Igor zbyt był zajęty wgapianiem się w motocykl żeby usłyszeć tą rozmowę.
- Faktycznie, strasznie dzisiaj zimno. – odparł mężczyzna, wyraźnie zadowolony. – Chętnie się napiję herbaty.
Weszli do domu. Po krótkiej prezentacji, Igor z Gabrielem wrócili do oglądania telewizji, a Michał z Lalusiem przeszli do kuchni. Michał szybko zaparzył herbatę i upewniając się, że Igor zajęty jest oglądaniem telewizji, wyciągnął z jednej z szafek butelkę whisky.
- Wolę żeby dzieciak nie wiedział, że coś takiego mamy w domu – mruknął nalewając dość sporą ilość do kubka gościa. – Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Dzieciak jest teraz na takim etapie, że pewnie by spróbował z samej ciekawości. I mógłby polubić za bardzo. Lepiej więc niech to go nie kusi.
- I słusznie – powiedział Laluś upijając łyk „herbaty”. – Dobra.
- No pewnie, że dobra – Michał uśmiechnął się. – Malinowa herbata zawsze jest dobra, zwłaszcza na zimową pogodę.
Przeszli do salonu, gdzie zaczęli prowadzić luźną rozmowę. Igor zupełnie niezorientowany w tematach, jakie poruszali przeszedł do swojego pokoju, pograć trochę na komputerze. Kiedy po paru godzinach wyszedł z pokoju, do jego uszu dobiegł niosący się po całym mieszkaniu głośny warkot. Poszedł za jego źródłem i zobaczył w salonie rozwalonego na kanapie osiłka. Ten warkot to było jego chrapanie. Gabriela nigdzie nie było, a Michał chodził tam i z powrotem po pokoju z komórką przy uchu.
- Cześć Korba! – powiedział, kiedy w końcu nawiązał połączenie.
- Morda! Co słychać? Przesyłka dotarła? Gdzie ty w ogóle jesteś? Słyszę warkot jakbyś był w jakiejś fabryce! – Rozmówca mówił tak głośno, że aż Michał musiał odsunąć słuchawkę od ucha, dzięki czemu Igor wszystko dobrze słyszał.
- Przesyłka dotarła, dzięki serdeczne. Wiadomość też. – Rozmówca roześmiał się głośno i serdecznie. – A ten warkot, to twój posłaniec. Śpi urżnięty.
- Luluś?! Niech no ja tylko dorwę tego skurwysyna, to mu nogi z dupy powyrywam! – Michał odsunął rękę z telefonem jeszcze dalej, a Igor usłyszał całkiem interesujące inwektywy. Stwierdził, że przydałoby się je zapamiętać. Trwało to parę minut, aż w końcu rozmówca uspokoił się, przynajmniej trochę. Na tyle, by zadać pytanie:
- Skąd ten idiota wziął wódę?
- Dałem mu herbaty z prądem na rozgrzewkę. Na chwilę straciłem go z oczu, a on to wykorzystał i opróżnił momentalnie cała butelkę.
- Popierdoliło cię do reszty? – Michał aż podskoczył i odsunął słuchawkę jeszcze dalej.
- A skąd ja niby mogłem wiedzieć, że on ma tak słaby łeb? Ale przynajmniej dowiedziałem się skąd ma taką ksywkę – zachichotał. – Bardzo łatwo go ululać.
Słysząc to Korba też parsknął śmiechem.
- Możesz po niego przyjechać? Chrapie tak, że Gabrielowi nie pomagają nawet stopery wsadzone do uszu. A on musi jeszcze dzisiaj popracować.
- Dobra, będę za pół godziny. Jakby jakimś cudem w międzyczasie ten debil się obudził, powiedz mu, że już jest martwy i nawet fakt, że jest moją rodziną, mu nie pomoże.
Michał zachichotał.
- Ok., jakby co, to mu powtórzę. – Pożegnał się i rozłączył.
Pół godziny później można było usłyszeć dzwonek do drzwi. Igor pomyślał, że to pewnie ten „Korba”, z którym rozmawiał Michał i z ulgą pobiegł otworzyć drzwi. A kiedy je otworzył, aż cofnął się. Na progu stał mężczyzna równie łysy, jak ich wcześniejszy gość, ale o wiele szerszy w barach. I nie tylko w barach. Igor stwierdził, że kark tamtego jest tak wielki jak jego udo. Nerwowo przełknął ślinę.
- Cześć młody, jest Michał? – Głos był równie głęboki, ale z dużą chrypką, przez co słuchającego przechodziły ciarki.
- Pan Korba? – zapytał niepewnie Igor, na co mężczyzna roześmiał się.
- Po prostu Korba. Zawołaj tego drania.
- Już idę – dobiegło z wnętrza domu, a chwilę potem w drzwiach pokazał się Michał. – Cześć.
- Cześć – uścisnęli sobie ręce.
- Możesz zabrać ten traktor ze sobą? – Michał skrzywił się, wywołując uśmiech na twarzy gościa.
- Się robi. – Mężczyzna obrócił się lekko bokiem i przeszedł przez drzwi.
Nie zawracając sobie głowy zdejmowaniem kurtki czy butów, ruszył do salonu. Igor pobiegł za nim. Zaczynało się robić coraz ciekawiej. Tymczasem Korba podszedł do śpiącego i nie bawiąc się w subtelności zaczął walić go otwartą dłonią po twarzy. Niestety jedynym co otrzymał było jakieś mruknięcie i jeszcze głośniejsze chrapanie. Korba wyrzucił z siebie wiązankę niecenzuralnych słów, po czym złapał śpiącego za ręce i brutalnie ściągnął go na podłogę.
- Proszę uważać! – krzyknął odruchowo Igor.
- Spoko, młody, ten idiota jest tak tępy, że nic mu nie będzie – odparł Korba i brutalnie pociągnął nieprzytomnego za sobą.
Wywlókł go za próg i wrzucił w największą zaspę śniegu, jaką wypatrzył w okolicy domu. Stanął i z założonymi rękami patrzył niewzruszony na chrapiącego pijaka. Zajęło to dobrą chwilę zanim ten w końcu zaczął dawać oznaki życia. Wtedy Korba pochylił się nad nim i znowu trzasnął po gębie raz i drugi. Na reakcję pijaka nie trzeba było długo czekać. W stronę intruza poleciała najpierw dość niewybredna wiązanka, a potem w ruch poszły ręce. Niestety był zbyt pijany i szybko został pokonany przez Korbę. Ten zarzucił go sobie na ramię i ruszył w stronę stojącego na ulicy samochodu marki żuk. Mimo jego szerokich pleców Igor zobaczył, a nawet usłyszał, jak wrzuca swój „bagaż” brutalnie do środka, po czym zatrzaskuje drzwi. Wrócił do Michała.
- Jeszcze raz sorki za tego debila. Mam nadzieję, ze twój facet nie będzie na mnie wściekły?
Igor zdziwił się słysząc w głosie tego podobnego do goryla gościa, troskę.
- Spoko, najważniejsze, że go zabrałeś, a o Gabriela nie martw się. Nawet jeśli jest wściekły, to ja postaram się żeby mu szybko przeszło. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Lepiej nie będę pytał co ty kombinujesz – mruknął Korba i odszedł.
- Wracajmy do domu, zimno mi – powiedział nieco żałośnie Michał, kiedy już samochód Korby zniknął im z widzenia.
Następnego dnia rano, kiedy Igor wstał i poszedł na śniadanie, zastał Michała kręcącego się po kuchni i podśpiewującego wesoło.
Po stawie pływa babcia nieżywa,
Robaczki tez pływają,
Babci oczka wyjadają
A gdy nad stawem słonko zaświeci
Ropka z noska babci leci
Ropka śmierdzi, ropka cuchnie
Rączka, nóżka babci puchnie
Ciało babci się rozkłada
I do wielkiej rzeki wpada
A gdy będziemy pić wodę
Muśnie w gardle strasznym smrodem
Po stawie pływa
Babcia nieżywa
I robaczki tez pływają
Smacznie babcie zjadają.
- O, już wstałeś? – Uśmiechnął się, widząc Igora. – Chcesz śniadanie? – po czym podsunął pod jego nos talerz z dziwną zawartością.
- Co to jest? – zapytał niepewnie Igor, któremu w uszach wciąż dźwięczała śpiewana przed chwilą przez Michała, przez co zawartość talerza wydawała się z lekka obrzydliwa.
- Hmm, pomyślmy. Według przepisu powinien to być omlet z serem i boczkiem, ale trochę go zmodyfikowałem.
- Trochę? Znaczy jak bardzo? – zapytał z niepokojem Igor.
- Dodałem jeszcze parę składników.
- Aż się boję zapytać jakich..
- Zielony groszek, paprykę, pomidory, kukurydzę, szczypiorek, fasolkę z puszki…
- I ty masz zamiar to zjeść? – spytał Igor, czując, że jeszcze parę składników, a rzygnie.
- No – Michał wyszczerzył się. – Chcesz trochę? Starczy dla nas obu.
- Nie dziękuję, wolę coś normalnego.
- Jak uważasz – odparł Michał, po czym osiadł przy stole i zabrał się za jedzenie.
Igor wziął się za robienie kanapek, jednak cały czas zerkał w stronę Michała, zastanawiając się kiedy tamten się skrzywi na ten swój wynalazek. Niestety nic takiego się nie stało, Michał wcinał, aż mu się widelec w ręku palił i zanim Igor usiadł do stołu, on już zmywał talerz. Właśnie kończył, kiedy do kuchni wszedł Gabriel i cmoknął go na powitanie w policzek.
- Witaj, mój książę – powiedział Michał z czułością. – Wyspałeś się?
- Acha. I jestem strasznie głodny.
- Usiądź – Michał pogłaskał Gabriela po policzku - zaraz ci zrobię śniadanie.
Igor dziwnie zawstydzony tymi porannymi czułościami pochylił się nad swoimi kanapkami. Skończył je dość szybko i wyszedł z domu. Miał na dzisiaj zaplanowane powłóczyć się trochę po centrum handlowym i obejrzeć film w kinie.
Kiedy wrócił zastał Michała śpiącego na kanapie w salonie. Na jego piersiach leżał skulony w kłębek Sznycel i spał w najlepsze, za nic mając unoszącą się równomiernie pierś właściciela. Igor podszedł po cichu bliżej i zapatrzył się w twarz Michała. Po raz pierwszy miał okazję zobaczyć go śpiącego. Dziwnie się z tym czuł, jakby go okradał z prywatności. Delikatnie odsunął z jego twarzy zbłąkany kosmyk włosów i przejechawszy palcem po jego policzku zapytał cicho:
- Co on takiego w tobie widzi?
- Widzi wszystko – odezwał się nagle Michał i powoli otworzywszy oczy spojrzał na Igora, który przestraszony odskoczył na dobry metr. – Pytanie, co z tego kocha.
- Przepraszam, ja nie chciałem! – powiedział nerwowo, bojąc się jak Michał zareaguje. Przecież on jest nieobliczalny.
Michał powoli podniósł się do pozycji siedzącej, ostrożnie przenosząc wciąż śpiącego Sznycla na złożony koc na którym jeszcze przed chwilą trzymał głowę.
- Spoko. – Uśmiechnął się lekko. - Sam się nad tym zastanawiam od dnia w którym powiedział, że mnie kocha. A gdy go o to pytam, za każdym razem uśmiecha się tajemniczo i odpowiada to samo, niezmiennie od siedemnastu lat.
- Co takiego? – zainteresował się Igor.
- Wszystko. Jedno krótkie słowo, a odpowiada na wszystkie pytania, nawet te niewypowiedziane. Wszystko. – Michał westchnął i zapatrzył się w okno. – Wiesz, czasami mam wrażenie, że to wszystko to jest piękny sen, który nagle się skończy, a ja obudzę się i znowu będę patrzył z daleka na Gabriela, który jest chłopakiem mojego brata.
- Karola? - spytał dość idiotycznie Igor.
Michał popatrzył na niego ze zdziwieniem i parsknął śmiechem.
- No co ty, kiedy się poznaliśmy, Karol nosił jeszcze pieluchy. Chodzi mi o Jaśka. Razem studiowali. Właśnie dzięki temu się poznali i związali. Gdyby nie to, pewnie nigdy bym nie poznał Gabriela.
Igor usiadł na kanapie i popatrzył z zainteresowaniem na Michała. To była przeszłość jego ojca, której on nie znał.
- Przed Gabrielem Jasiek miał wielu facetów, niektórzy byli nawet całkiem przystojni. Ale nie na tyle żeby się w nich zakochać. Ot, po prostu traktowałem ich jak kolejne miłostki starszego brata. Dopóki nie spotkałem Gabriela. Przez przypadek zobaczyłem jak on wygląda, kiedy dopada go orgazm – zachichotał rozbawiony, przypominając sobie tą scenę. – Wtedy się w nim zakochałem. Ale wiedziałem, że on kocha Jaśka, więc nie robiłem nic.
- Więc jak się zeszliście?
- No cóż, tak się jakoś później potoczyło, że Gabriel i Jasiek zerwali ze sobą. I wtedy zaczęła się moja bajka.
- Bajka? – zdumiał się.
- Ja i Gabriel zostaliśmy parą. Gabriel był dla mnie taki dobry i troskliwy, że czułem się jakby to była bajka. Wzięliśmy ślub, wy…
- Ślub? – zdumiał się Igor. – Przecież dwóch facetów nie może wziąć ślubu.
- W Polsce nie, ale w innych krajach związki homoseksualne są traktowane tak samo jak heteroseksualne, lesbijki i geje mogą brać śluby i mają takie same prawa jak małżeństwa heteroseksualne. Więc pojechaliśmy do takiego kraju i wzięliśmy ślub – pokazał Igorowi prawą rękę, na której ten zobaczył obrączkę. – W Polsce nie jest on respektowany, ale nas to nie obchodziło. Ważne było, że możemy być razem. Potem wybudowaliśmy ten dom i zaczęło się nasze wspólne życie. Życie jak w bajce. Ale bajki rzadko kiedy zdarzają się w prawdziwym świecie, dlatego boję się, że któregoś dna się obudzę i bajka się skończy. – Westchnął i zapatrzył się w okno.
Zapadło milczenie. Igor czuł, że powinien coś powiedzieć, ale nie wiedział co, wiec po prostu milczał.
- No dobra, koniec tych sentymentalnych wspominków, czas na obiad. – Odezwał się Michał. Znowu był sobą, tym facetem, który przez cały czas się szczerzy do wszystkich i zachowuje jak duże dziecko. – Gabriel znowu musiał zostać dłużej, mają jakąś super pilną do naprawy awarię systemu, więc nie wiadomo kiedy wróci. Znowu jesteś skazany tylko na moje towarzystwo.
- Jakoś to przeżyję – mruknął Igor. Teraz, kiedy poznał trochę więcej Michała, pomyślał, że wcale nie jest on taki irytujący, jak wcześniej myślał.