Bliskość poza planem 3
Dodane przez Aquarius dnia Padziernika 27 2012 13:23:59


Rozdział 3 – Podwójny autograf


- I w domu... - Artur sapnął z ulgą, otwierając drzwi mieszkania. Tuż obok, korytarzem przeszła wysoka kobieta, w eleganckim kapeluszu, spod którego na wąskie ramiona spływały długie loki. Na pierwszy rzut oka było widać, że to peruka, a dama, zamiast dwudziestki ma już dobrze po sześćdziesiątce. Najwidoczniej jednak duch kobiety był znacznie młodszy i wciąż naiwny. Artur wpuścił do domu psa, z którym wyszedł na spacer, i ukłonił się swojej starej sąsiadce. Tak jak przewidywał, ta nawet nie raczyła na niego spojrzeć, głośno przemierzając korytarz, idąc do swojego mieszkania. Pani Stułkowska, na początku gdy się tu wprowadził, była bardzo mu przychylna i zawsze gotowa w czymś pomóc. On oczywiście próbował odwdzięczać się tym samym, lecz po jednej z imprez urodzinowych, jakie zorganizował u siebie, stosunek starszej pani uległ całkowitej zmianie. Artur nie pamiętał dokładnie co było tego przyczyną, zgadywał, że musiał coś palnąć, tudzież uczynić w upojeniu alkoholowym. Niestety, nie dowiedział się od samej pokrzywdzonej, co też takiego ją uraziło, bo ta na próbę nawiązania rozmowy reagowała gniewnym zmarszczeniem brwi i zaciśnięciem wąskich, karminowych warg w cienką linię. I ten stan rzeczy utrzymywał się przez kolejne dwa lata, nie dając nadziei na poprawę i powrót do dawnych stosunków. W duchu chłopak musiał przyznać, że mu tego brakowało, starsza pani zaczęła mu zastępować dawno zmarłą babcię, którą bardzo kochał, ale narzucać się nie miał zamiaru, więc jedynie grzecznie się witał i na tym kończył.

Słysząc, jak drzwi mieszkania numer dwadzieścia pięć zamykają się cicho, Artur wszedł w końcu do swojego, tachając w ręku torbę z zakupami. Był piekielnie głodny i żołądek brutalnie mu się skręcał. Skrzywił się lekko, gdy znowu poczuł ból promieniujący z odbytu. Nie miał jednak zamiaru narzekać, zadowolony z dobrego seksu, a raczej zajebistego rżnięcia.

- O kurwa... - mruknął, pozwalając sobie w zaciszu domowym na nierówny krok w stronę kuchni, aby na blacie porzucić torbę z zakupami. Wiedział, że musi komicznie wyglądać, będąc na spacerze z Maxem oraz w sklepie, robił jednak wszystko, aby jak najmniej zdradzać swój podejrzany stan, a raczej stan swojego tyłka. Uczucie było dziwne, czasami czuł się mało komfortowo, zwłaszcza przy próbie siadania, ale było warto. Ponownie uśmiechnął się głupio, nadal nie mogąc uwierzyć, że spotkał Piotra, a tym samym mógł się przekonać, że pornosy ogólnie nie pokrywały się z tym, co on przeżył z tym facetem. Co innego oglądać, a co innego poczuć na sobie.
Oparł się tyłkiem o blat i zaparł o niego rękoma, nie chcąc za bardzo przyciskać swojego obolałego tyłu. Zerknął w stronę sypialni, skąd mógł zobaczyć fragment łóżka, a na nim stopy Piotra, co tylko upewniło go, że mężczyzna nadal smacznie spał podczas jego nieobecności.

- Max, cicho, głupku – skarcił psa, gdy zwierzę przydreptało do kuchni i zaczęło domagać się wieczornych pieszczot od swojego pana. Podrapał go za uchem i wyszedł z pomieszczenia ostrożnie, kierując się do swojego pokoju. Tam panował przyjemny półmrok, rozproszony nieco światłem z ulicy. Gdy jego oczy przyzwyczaiły się do ciemności, z ochotą przyglądał się pogrążonemu w śnie Piotrowi. Poczuł drżenie w podbrzuszu, widząc poruszającą się w wolnych oddechach klatkę piersiową mężczyzny i jego spokojną twarz. Artur musiał przyznać, że i w tym stanie wyglądał pociągająco. Nie wiedział, czy go budzić, w sumie dochodziła już dziesiąta wieczór, i jakby nie patrzeć było trochę krępujące trzymać u siebie kogoś obcego, o tak późnej porze. Chociaż z drugiej strony nie miałby nic przeciwko, aby nieco dłużej zatrzymać Harley`a w swoim mieszkaniu. W końcu nie często się zdarza spotykać swoją ulubioną gwiazdę na ulicy, a tym bardziej móc gościć ją w swoim łóżku i czerpać z jej bogatego doświadczenia erotycznego.
Wyciągnął z tylnej kieszeni spodni telefon i zrobił nim zdjęcie śpiącego Piotra, chcąc chociaż taką mieć po nim pamiątkę, jeśli się okaże, że już więcej nie będzie mieć z nim do czynienia. Po drugie, Kamil, jego kumpel mógłby mu nie uwierzyć na słowo, a tak przynajmniej miał dowód w postaci fotki. Stał jeszcze chwilę oparty o framugę drzwi, po czym wrócił do kuchni z zamiarem zabrania się za kolację, czyli jego jedynego posiłku dzisiejszego dnia, nie licząc dwóch kromek chleba, które zjadł przed wyjściem do sklepu. Rozbijając jajka do miski miksera, wrzucił ich więcej, dochodząc do wniosku, że Piotrowi też może zrobić. Należała mu się nagroda za dobre ruchanie.
Pośpiewując pod nosem Walczących o nic, pokroił brokuły, które krótką chwilę trzymał w osolonej wodzie i zabrał się za smażenie pierwszego omleta z warzywami.

- Ja pierdole - mruknął Piotr, budząc się powoli. Przez chwilę musiał pomyśleć gdzie się znajduje. Zmarszczył brwi, namierzając budzik, który wskazywał godzinę dwudziestą drugą. No ładnie, kurwa, pomyślał, od razu podrywając się z łóżka. Co za porażka, myślał, że pośpi tylko chwilę, a tu proszę, zeszło mu ładne parę godzin. Udał się na poszukiwanie Artura, podążając za odgłosem pracującego miksera dobiegającym z kuchni. Coś najwyraźniej się gotowało. Czuł się rozespany i zmęczony, jednak widok powstającego jedzenia momentalnie przykuł jego uwagę. Stanął za gospodarzem, zaglądając mu bezczelnie przez ramię. Był głodny jak wilk.

- Robisz mi kolację, madame? - spytał chrapliwie, śledząc wzrokiem powstające danie. W tej chwili zjadłby cokolwiek.

Kurwa, jak on pachnie, pomyślał Artur. Uśmiechnął się zadziornie, wyłączył mikser, i do masy jajecznej dodał posiekane brokuły.
- No jak się już zasiedziałeś, powylegiwałeś, to okrucieństwem byłoby wyrzucić cię z pustym żołądkiem – zauważył, rozlewając ciasto na omlet na rozgrzaną patelnię.

- Wierz mi, że nie chciałem u ciebie tak długo spać, jest w chuj późno... - Przez szum smażącego się placka dobiegł go dźwięk dzwoniącej komórki. - Sorry, muszę odebrać - rzucił do Artura, wychodząc na korytarz, gdzie zostawił swoje spodnie. Zaczął pospiesznie grzebać po kieszeniach dżinsów, by wyciągnąć telefon. Nawet nie pamiętał już, jaką piosenkę ustawił sobie na dzwonek, był to utwór z potężną dawką rockowej gitary, absolutnie teraz anonimowy pod względem wykonawcy czy tytułu. Na wyświetlaczu zobaczył, że osobą dobijającą się do niego jest Mateusz. Cóż, musiało stać się coś ważnego, bowiem współlokator tylko w takich przypadkach do niego dzwonił.

- No cześć, kochanie - zakpił, odbierając. Często przekomarzali się ze sobą w ten sposób. - Taa, niedługo będę w domu. Coś się wydarzyło, że dzwonisz?
Chwilę trwała cisza, kiedy Piotr słuchał tego, co miał mu do powiedzenia Mateusz, patrząc tępo w posadzkę.
- No to super, umów go na jutro, żeby obejrzał pokój. Mhm, dobra. To tymczasem - rozłączył się, patrząc z niechęcią na swoje wilgotne spodnie. I tak nie miał wyboru, musiał w czymś wrócić do siebie. Na razie jednak, w samych bokserkach, wrócił do kuchni, czując, że kolacja jest już gotowa.

Artur spojrzał na niego ukradkiem, słysząc całą rozmowę, a zwłaszcza początek, kiedy padło słowo kochanie. W sumie był nieco zdziwiony, że aktor może mieć kogoś, zważywszy na to gdzie pracuje. Ciekawe czy jego partner wie o tym, pomyślał, ale nie miał zamiaru tego komentować, w końcu mało go to obchodziło.
Podrapał się po karku i położył na niewielkim stoliku, tuż przy ścianie, talerz z pierwszą porcją omletu. W cieście było widać oprócz brokułów również pomidory, i na wierzchu roztopiony, starty żółty ser.
- Chcesz herbaty? - spytał, kiedy czajnik na gazie zaczął cicho gwizdać, a on zabrał się za wyciąganie kubków.

- Cokolwiek zrobisz – odparł starszy mężczyzna, między jednym a drugim kęsem. Dopadł do talerza wygłodniały, połykając porcję prawie bez gryzienia. Wielokrotnie starał się oduczyć jeść w ten sposób, ale łapczywość nazbyt silnie leżała w jego naturze. Potrzeba było paru chwil, żeby danie zniknęło z talerza. Spojrzał na Artura stojącego do niego tyłem, taksując go wzrokiem. Niepotrzebnie się ubierał, pomyślał, skupiając spojrzenie na dłoniach wyczarowujących jedzenie. Nie żeby sam nie umiał gotować, robił to całkiem nieźle, ale w obecnej sytuacji to nie on był tu gospodarzem, więc nie zamierzał się wtrącać.
- Serio wielkość fiuta ma takie znaczenie? - wypalił bez związku, myśląc o tym, co powodowało Arturem, że tak się na niego napalił. Sam nie uważał żeby w jakiś sposób wpływało to na jakość seksu.

Zapytany spojrzał na niego, ale powrócił wzrokiem do kubków, zalewając wrzątkiem sypaną herbatę. Jeden, czerwony, podsunął mężczyźnie.
- Znaczenie? - spytał, nie do końca łapiąc, o co mu chodzi. Widząc pusty talerz uniósł wysoko brwi, zaskoczony jak szybko jego zawartość zniknęła. No ale taki facet zapewne musiał sporo jeść. - Chcesz jeszcze?

Do kuchni przydreptał Max, i po chwili wahania przysunął się do nieznanego gościa, kładąc mu pysk na umięśnionym udzie.
- No jasne, że chcę. - Mężczyzna zaśmiał się serdecznie, głaszcząc psa bezmyślnie. - Gdybym nie miał fujary jak taran, to nie chciałbyś się ze mną przespać, aż taki ładny nie jestem - prychnął, rozbawiony. Ujął kubek w ręce, podmuchał chwilę i połknął zawartość w kilku haustach. Wiedział, że musi wyglądać jak prosiak, jedząc i pijąc w ten sposób, był jednak zbyt zmęczony, by starać się zachowywać bardziej elegancko.

Artur nie zwrócił na to uwagi, bo jakoś sam nie przestrzegał dobrych manier przy stole, zwłaszcza w swoim mieszkaniu, więc od innych też tego nie wymagał. Odwrócił się z powrotem do kuchenki, aby rozlać kolejną porcję omletu na patelnię.
- No nie zgadłeś. Mam teraz łechtać twoje ego, mówić czemu jestem twoim fanem? - rzucił z rozbawieniem, sięgając do lodówki po butelkę wody, którą postawił przed aktorem. Można powiedzieć, że chciał go dobrze ugościć, aby pamiętał ten wieczór z nim jak najlepiej. Widząc, że masa jajeczna ścięła się na brzegach, ale jej środek nadal był płynny, na połowie omletu rozsypał pomidory i zgiął go w pół, nakrywając nadzienie.

- Dawaj, jestem cholernie ciekawy – dopytywał mężczyzna, z przyjemnością obserwując krzątającego się Artura. Od razu sięgnął po wodę i upił jeszcze trochę, zapadając się głębiej w kuchenny fotel. Czuł się niesamowicie rozleniwiony. Intrygowało go, co tak naprawdę pchnęło młodzieńca do zaczepienia go w sklepie. No przecież nie uroda, sarknął w myślach, gładząc się bezmyślnie po łysej czaszce. Osunął się nieco na siedzeniu, kładąc głowę na oparciu, przez co nogami sprawnie zatarasował przejście. Max wykorzystał to i położył mu łapy na kolanach, z zamiarem wskoczenia na nie.

Artur ściągnął gotowy omlet na talerz swojego gościa, ignorując własny żołądek domagający się pokarmu. Skrzywił się nieco, gdy tyłek ponownie go zabolał. Miał nadzieję, że jutro będzie mógł normalnie chodzić.
- Nie wiesz czemu ludzie cię oglądają? - Odwrócił się i położył gotowy omlet przed Piotrem. Uczucie głodu jakoś przycichło, ale miał nadzieję, że kolejną porcję już zje. Z tą myślą zabrał się za rozlewanie masy na patelni.

- Taa, wiem, bo lubią duże fiuty. Dlatego o tym mówię. Nie wydaje mi się, żeby rozmiar penisa był czymś, na co powinny lecieć grzeczne panienki – odparł Piotr, połykając jedzenie wielkimi kęsami. Nawet mu smakowało, chociaż na co dzień był przyzwyczajony do własnej kuchni i uważał, że gotuje najlepiej ze wszystkich sobie znanych osób. Mogło być też tak, że po prostu przywykł do potraw, które robił i sceptycznie podchodził do innowacji. Pies dostał mu się na uda jednym susem, moszcząc się na nich wygodnie i popiskując. Z początku zdziwiony, roześmiał się i poklepał go po grzbiecie, po chwili jednak zwalając z nóg. Nie rozumiał czemu zwierzę chciało się z nim spoufalać.

Max zaszczekał niezadowolony i połasił się do Artura, który z chęcią potarmosił go po głowie, kiedy skończył rozlewać omlet.
- Nie no, ok dużego penisa lepiej się ogląda, ale... - Młody mężczyzna wzruszył ramionami, odwracając się do aktora i popijając swoją niesłodzoną herbatę. - Po prostu jesteś w moim typie. Cały.

- Ha ha, dzięki. Ty też jesteś niczego sobie. - Ramionami Piotra wstrząsnął śmiech, co było dosyć spektakularne przy jego masie. Sam się sobie dziwił, że ma tak dobry humor. Ostatnio rzadko mu się to zdarzało. W kilka sekund dokończył swój posiłek, patrząc jak Artur nakłada omlet na swój talerz. Było w nim coś chłopięcego i zmysłowego jednocześnie, coś co kazało mężczyźnie dźwignąć się z fotela i objąć go od tyłu, jednocześnie łapiąc za trzymane przez Artura naczynie. Obrócił się, by postawić je na stole, po czym pociągnął za sobą zdumionego gospodarza, siadając ponownie na fotelu i sadzając go sobie na kroczu.
- No jedz - wymruczał, atakując jego szyję natarczywymi pocałunkami. Jego wielkie ręce błądziły po udach drugiego mężczyzny, przyjemnie je ugniatając. Ścisnął, stymulująco, jego penisa przez spodnie, samemu ocierając się o jego tyłek swoim kroczem. Czuć było jak szybko się podnieca.

Artur sapnął drżąco, cały czerwieniąc na twarzy, gdy nagle zrobiło mu się gorąco od tego dotyku.
- Podwójny autograf? - zaśmiał się, czując przez koszulkę jak mężczyzna jest rozpalony. Czyżby tak go podniecił? Miło go to połechtało, bo swojego chłopaka, a raczej odsuniętego na czas nieokreślony Krzyśka, żadnymi sztuczkami nie potrafił tak szybko rozgrzać. Ale najwidoczniej problem tkwił nie w nim, a w Krzyśku, który chociażby swoim wahaniem co do własnej orientacji to potwierdził. Pewnie jakieś trzydzieści kilometrów dalej, wraz z wesołą bandą fanatyków religijnych szedł do Częstochowy, aby przekonać się jakim naprawdę jest człowiekiem.
Artur nie miał zamiaru myśleć o tym teraz, gdyż jego uwagę i tak całkowicie przyciągały przyjemne ruchy ręki Piotra na jego kroczu. Niestety także i chęć zaspokojenia głodu musiała zostać odsunięta na później. W końcu w takim stanie prędzej wbiłby sobie widelec w oko, z tak drżącymi z podniecenia dłońmi. Tylko był jeden problem, nadal odczuwał ból w odbycie po pierwszym stosunku, nie miał jednak zamiaru z tego powodu rezygnować z kolejnego. W końcu mógł się już więcej nie spotkać z aktorem, wolał zatem wykorzystać to, że nadal gości go u siebie Oj, chyba będę cierpiał jutro podwójnie, pomyślał z rozbawieniem.

- Nakarmić cię, młody? - spytał Piotr, zerkając na niego z zainteresowaniem. Uszczypnął zębami jego szyję, co najwyraźniej było jedną z jego ulubionych pieszczot. Ręce mężczyzny sprawnie rozpięły rozporek jego spodni, popchnął go do góry, zsuwając mu je z tyłka razem z bokserkami i ponownie posadził na sobie. Chciał go szybko przeruchać, tak na pożegnanie. Nie żeby brakowało mu seksu, na to nigdy nie mógł narzekać. Powodem był raczej urok nowości, jaki roztaczał przed nim chłopak. Ścisnął jego penisa z wyczuciem, masturbując go sprawnie.

- Ha ha ha... wolę, żebyś ruchał – zaśmiał się Artur, zagryzł dolną wargę, czując jak penis szybko mu sztywnieje, a oddech przyspiesza. Obrócił się twarzą do Piotra, okrakiem siadając na jego udach i z ochotą całując, wcześniej ściągając z siebie koszulkę. Jego dłonie przesunęły się z wyczuciem po torsie mężczyzny, zachłannie badając każdy fragment, aby móc nacieszyć się wypukłością i twardością mięśni.

Piotr wstał, unosząc go na sobie i z zapałem oddając pocałunek. Powiódł rękoma po jego nagich plecach, naraz łapiąc za włosy i odciągając go od siebie. Stanowczym gestem odsunął talerz z parującym omletem na bok, i popchnął partnera na stół. Artur opadł na blat przodem ciała, nieco zdezorientowany, zaraz poczuł jednak na swoich plecach rękę mężczyzny, który przesunął drażniąco paznokciami po jego kręgosłupie, kładąc przedramię jego na łopatkach i sprawnie go unieruchamiając. Szybko spuścił bokserki i ujął swojego fiuta, by dotknąć nim pośladków Artura. Naparł, powoli, ale stanowczo wciskając się w niego, chłopak bowiem był dosyć rozluźniony po ostatnim razie. Oparł się na nim, wchodząc w niego do końca. Miał ochotę na szybki spust.

Artur zmarszczył brwi i syknął, czując lekki ból w odbycie. Odetchnął głębiej przez nos, opierając czoło o chłodną powierzchnie stołu. Uczucie rozpierania nie było tak duże, jak za pierwszym razem, ale dyskomfort pozostał.

Mężczyzna czując, że partner nie jest spięty, złapał go wolną ręką za biodro, wchodząc w niego gwałtownie. Przypuszczał, że chłopakowi może być ciężko, kiedy opiera mu się na plecach, ale nie zamierzał nic z tym robić, jeśli ten nie marudził. Uczucie ciasnoty zostawiało mu w głowie rozkoszną pustkę. Objął jego penisa wolną ręką, zaczynając go szybko masturbować. Jemu samemu nie było wiele trzeba. Kątem oka zarejestrował psa wchodzącego do kuchni, ale zignorował to zupełnie. Białe włosy kochanka układały się malowniczo na stole, pogładził pieszczotliwie jego piegowate ramię, oddychając ciężko.

Ciche jęki, które na początku wydobywały się z ust Artura, z każdym kolejnym ruchem bioder Piotra zaczęły się nasilać. W tej pozycji w zasadzie ciężko było mu robić cokolwiek innego, mógł jedynie przejmować rozkosz płynącą z głębokiej i szybkiej penetracji. Co najlepsze, bez prezerwatywy, odczucia były o wiele intensywniejsze.
- Szybciej... - wymamrotał, zaciskając się mięśniami odbytu na posuwającego go penisa. Ciężar Piotra działał na niego przyjemnie pobudzająco. Jego członek w dłoni mężczyzny stał sztywno, podrygując z każdym jego ruchem. Stolik pod nimi trząsł się, wraz z talerzami i kubkami, które na nim leżały. Pies, jakby doskonale wiedząc czym zajmuje się właściciel, zniknął z kuchni.

- Młody... Nie wiesz, o co prosisz - wysapał starszy mężczyzna, unosząc się nieco i kładąc mu dłoń na karku władczym gestem. Jego biodra weszły w niemal mechaniczny rytm. Chłopak będzie miał przesrane, pomyślał z lekką kpiną, spełniając jego życzenie. Nie hamował się zupełnie, dysząc z wysiłku. Partner spuścił mu się w rękę, aż kuląc się bardziej w sobie. Piotr nie potrzebował lepszego przyzwolenia, żeby skończyć, głęboko w jego ciele. Poruszał się jeszcze chwilę, czując jak wypływa z niego sperma. Wiedział, że to było niemądre, powinien wyjąć fiuta przed orgazmem, ale jakoś zupełnie się zapomniał, być może przez to, że Artur był dla niego nowością, i to absolutnie kuszącą. Wypuścił ze świstem powietrze, prostując się i wyjmując penisa, złapał kawałek ręcznika papierowego, leżącego na blacie by wytrzeć się pobieżnie. Chłopak polegiwał na stoliku całkowicie wykończony, chwycił go za ramię, dając oparcie, żeby się nie wywalił wstając. Posadził go na krześle odgarnął mu włosy z czoła, po czym pochylił się i pocałował krótko w usta.

Artur przymknął oczy, oddychając ciężko i czując, jak kręci mu się w głowie.
- O ja... - jęknął, gdy przyjemne uczucie rozładowania opadło na niego wraz ze słodkim smakiem orgazmu, pozostawiając po sobie obolały tyłek i ciężar zmęczenia. Do tego zrobiło mu się dziwnie słabo, zapewne z powodu braku posiłku ogólnie.

- Artur, żyjesz? - Mężczyzna złapał go za ramię, patrząc z bliska w oczy. Młodzieniec nie wyglądał za dobrze, jakby zaraz miał odpłynąć. - Napij się - podsunął mu butelkę wody, którą od niego dostał. Bał się, że mu jeszcze zemdleje albo coś. Nie wyglądał na takiego co często dojadał.

- Chwila... - szepnął Artur, jakoś tak dziwnie słabo. Zgiął się w pół, wsuwając głowę między kolana, było mu strasznie niedobrze, a w piersi aż zabolało. Minęło parę sekund i wszystkie objawy zniknęły, mimo to Artur czuł się nadal słabo. Uniósł się z powrotem i przetarł twarz dłonią, zwracając wzrok na zaskoczonego mężczyznę. Trochę było mu głupio, że jest tego świadkiem.
- Podasz mi z lodówki Sprite? - poprosił, chcąc zażyć trochę słodkości, aby odzyskać energię.

- Jasne - odparł mężczyzna, zaglądając do lodówki i wyjmując butelkę z napojem. Była przyjemnie chłodna. Podał mu ją i ukucnął obok, patrząc na niego badawczo. Coś było nie tak z chłopakiem i miał nadzieję, że to nie jego wina. Wyciągnął dłoń dotykając jego karku i ściskając lekko, rozluźniająco.
- Mogę coś zrobić? Kiepsko wyglądasz - spytał. W duchu wyrzucał sobie, że w ogóle poszedł z Arturem do domu. Tracił na to zbyt wiele czasu, nie był na siłowni, nie wyspał się. Wszystko szło nie po jego myśli. Wiedział jednak, że nie może zostawić mężczyzny, póki ten nie zacznie wyglądać normalnie. Na chwilę obecną sprawiał wrażenie jakby ledwo siedział.

Odpowiedź przyszła dopiero, kiedy Artur upił parę głębszych łyków napoju i odetchnął. Widzieć swoją gwiazdę w stanie troski o niego, było ciekawie i fascynująco.
- Spoko, po prostu cały dzień chodzę bez jedzenia – wytłumaczył z lekkim uśmiechem. Jego blada twarz zaczynała już nieco nabierać kolorów. - Nie było jakoś czasu.

- Mówiłem, żebyś najpierw zjadł - powiedział Piotr, powoli wstając. Przetrzepał mu włosy, po czym udał się do korytarza po swoje ciuchy. Wszystko było cholernie wilgotne, oprócz bokserek i skarpet, mimo to ubrał się szybko, starając się nie skupiać na nieprzyjemnych odczuciach. W końcu nie miał wyboru, musiał jakoś dotrzeć do siebie. Obciągnął lepiącą się do ciała koszulkę, czując się jak kompletny idiota. W lustrze w korytarzu zobaczył swoją umęczoną, szarą twarz, jak zwykle bez wyrazu. Były chwile, kiedy patrząc na siebie chciało mu się rzygać. Przynajmniej mobilizowało go to do częstszego chodzenia na siłownię. Wrócił do kuchni, starając się nie okazywać swojego rozdrażnienia.
- Młody, ja będę leciał. Dzięki za wszystko. - Pocałował go mocno w usta, odsuwając się i powoli kierując do wyjścia. Było już bardzo późno.
- Piotr...
- Hmm? - obrócił się. - Źle ci?

Artur zdążył zarzucić na ciało koszulkę, spodnie układając na kolanach, nie spiesząc się z ich założeniem. Patrzył na mężczyznę niepewnie, jakby wahając się czy to, co chce powiedzieć powinno wyjść z jego ust. Uniósł lekko brwi i potarł nasadę nosa.
- Spotkamy się jeszcze? - spytał poważnie, wpatrując się w niego uparcie.

Piotra na chwilę zatkało, stanął przy drzwiach kuchni z głupio rozchylonymi ustami. Nie miał pojęcia, co temu chłopakowi chodziło po głowie, i sam nie wiedział jak powinien zareagować. Miał automatyczny odruch obronny przed jakimikolwiek próbami zaangażowania się w relację. Z Mateuszem to było co innego, tu reguły były przejrzyste jak w grze w chińczyka.
- Mmm, serio pytasz? - wydusił w końcu. Najchętniej uciekłby trzaskając drzwiami.

- Noo jeśli cię nie zraziłem swoją nachalnością. - Artur uśmiechnął się lekko, czując niewielką ulgę, że facet od razu go nie wyśmiał. - Chyba, że seks ze mną ... no wiesz...- wzruszył ramionami – Po prostu chętnie bym to powtórzył.

- Eee...No ok - zaśmiał się trochę nerwowo Piotr, czując się wybitnie idiotycznie. Proponowano mu ruchanie, a on zachowywał się jak zawsze, jak stary paranoik. - Daj coś do pisania, jakiś długopis czy coś, to ci numer zapiszę.

Uśmiech na twarzy Artura poszerzył się. Podniósł się ostrożnie, z gołym tyłkiem i wysunął jedną z szuflad kuchennych, wygrzebał z niej notes oraz niebieski długopis. Z nimi przysunął się do Piotra.
- To od razu też po proszę o ten … autograf – rzucił wesoło.

Piotr spojrzał na niego z cieniem uśmiechu na ustach, odbierając podane przybory. Otworzył sobie notes na pierwszej lepszej stronie, szybko notując numer telefonu i podpisując się filmowym pseudonimem. Miał bardzo niewyraźne, koślawe pismo. Widać było od razu, że nieczęsto musi pisać coś ręcznie.
- Trzymaj... panienko. - Podał mu notes z długopisem wetkniętym do środka, parskając krótko śmiechem. Lubił się drażnić i bardzo bawiły go nerwowe reakcje facetów na jego słowne zaczepki. Nie widział w tym nic złego.

- Coś bym ci zrobił, ale nie mam sił, panienko – odparł Artur, dochodząc do wniosku, że może to zignorować, jeśli za każdym razem seks będzie tak dobry jak dziś mu zafundowano. - Idź, pewnie się spieszysz do ukochanej. - Uniósł wymownie brwi, zaciskając palce na notesie. Nie pokazywał tego, ale wewnętrznie strasznie się cieszył z tego numeru, bo w końcu należał on do samego Harley`a. Na myśl o ponownym spotkaniu zrobiło mu się gorąco. Miał nadzieję, że nie będzie musiał długo na nie czekać.

- Uuu, jaki nerwowy. Już sobie idę, łaskawco - prychnął Piotr, cały zadowolony. Słowne przepychanki poprawiały mu humor. - Zadzwoń jak skończy ci się okres - zagryzł wargę, żeby powstrzymać cisnący się na usta śmiech. Niewiele to dało, bo zmarszczki przy oczach wszystko sugerowały. Podniósł swoją papierową siatkę, która zdążyła już nieco przeschnąć i otworzył sobie drzwi. - Tymczasem - rzucił, wychodząc na tonącą w mroku klatkę schodową. Światło zapaliło się po chwili.

***

Kiedy dotarł do domu, było już grubo po północy. Od razu udał się do łazienki, już po drodze rozbierając się z przemoczonych ciuchów. Wykąpany i odświeżony poszedł do mniejszego pokoju, służącego im za sypialnię. Jakoś utarło się, że zwykle spali razem. Łóżko było bardzo szerokie, jakby właściciel wynajmujący im mieszkanie przewidział, że nie będzie tu spała jedna osoba. Mateusz leżał na brzuchu, w luźnych majtkach do spania i czytał coś przy świetle lampki przyczepionej do parapetu. Miał za kilka dni poprawę egzaminu i starał się przynajmniej udawać, że coś robi, żeby zdać. Pokój był malutki, jakieś dziesięć metrów kwadratowych, więc oprócz sporego łóżka stała tam tylko szafa z lustrem. Widać z założenia miała to być sypialnia małżeńska. Za stolik nocny zwykle robił im parapet.

Piotr wszedł na łóżko, przechodząc nad rozwalonym Mateuszem i jeszcze z rozpędu klepiąc go w tyłek. Zaśmiał się serdecznie, widząc oburzoną minę chłopaka. Lubił go bardzo, i w swojej osobistej skali dawał mu absolutne dziesięć na dziesięć, biorąc pod uwagę jego atletyczną budowę ciała, bardzo przystojną twarz, niebieskie oczy, rozwichrzone, czarne włosy. Mateusz miał w sobie coś arystokratycznego i jednocześnie niesamowicie sympatycznego, Piotr podziwiał w nim ten urok osobisty, przez który nie dało się chłopaka nie lubić. Nie zmieniało to faktu, że Mateusz był zwykle bardzo niepoważny i do wszystkiego, może za wyjątkiem imprez, podchodził z lekceważeniem, co strasznie irytowało mężczyznę. Nie wyobrażał sobie tworzenia z nim trwałej relacji. Było dobrze jak było.

- Jak ci idzie Mati? - spytał, bardzo już senny, naciągając na siebie cienką kołdrę. Noce były naprawdę gorące tego lata.
- Spoko, chyba ogarnę. Najwyżej będzie warun - powiedział młodszy mężczyzna, zerkając na niego ciekawsko.
- Nawet tak, kurwa, nie mów. Masz się uczyć do cholery! - warknął na niego Piotr, cały już poirytowany. Znowu się zaczynało, głupie, niedojrzałe gadanie. Nie miał do niego czasem już siły.
- Jasne tato, co tylko zechcesz - prychnął w odpowiedzi chłopak, wracając wzrokiem do książek. - A ty staruszku, gdzie się łajdaczyłeś?
- Byś nie zgadł. Fana spotkałem w supermarkecie, i zaprosił mnie do siebie, żebym go wydupczył. Chodząca, kurwa, promocja - prychnął z rozbawieniem Piotr, moszcząc się wygodniej na poduszce.
- Uuu, no to faktycznie, zakupy się udały. Śpij staruszku, bo widzę że padasz.

Piotr pogłaskał go jeszcze krótko po gołym boku i zamknął oczy. Bardzo chciało mu się już spać. Myślami wrócił na chwilę do Artura. To, co go spotkało było dosyć sympatyczne, ale wolałby swój utarty układ dnia. Żałował, że nie poszedł na siłownię. Nie cierpiał zaniedbywać swoich obowiązków. Zarejestrował jeszcze, że światło gaśnie, wyłączone przez Mateusza, a chłopak wsuwa się bardziej pod kołdrę i układa wygodniej do snu. Sam odpłynął w kilka minut.