(Nie) tylko przyjaciele 7
Dodane przez Aquarius dnia Wrze秐ia 22 2012 14:29:46
Cz臋艣膰 7.



Od powrotu do domu Miko艂aja przepe艂nia艂o uczucie prawdziwego szcz臋艣cia. Praktycznie ca艂y czas si臋 u艣miecha艂, budzi艂 si臋 ca艂y w skowronkach, robi艂 艣niadanie i niemal si艂膮 艣ci膮ga艂 Radka z 艂贸偶ka, tylko po to, by zje艣膰 z nim posi艂ek.
- Odbi艂o ci ju偶 do reszty? - spyta艂 kt贸rego艣 dnia zaspany Radek, przygl膮daj膮c si臋 u艣miechni臋temu od ucha do ucha partnerowi. Miko艂aj wzruszy艂 tylko ramionami. By艂 szcz臋艣liwy, dosta艂 wszystko czego chcia艂, a 偶e by艂 prostym cz艂owiekiem, potrzeby te偶 mia艂 proste, wystarczy艂 mu ukochany m臋偶czyzna u boku i akceptacja obu rodzin. Nie potrzebowa艂 niczego innego.
- Jakie mamy plany na Sylwestra? - spyta艂 Radek znad kubka z kaw膮.
- Mo偶emy zosta膰 w domu, je艣li chcesz - powiedzia艂 Miko艂aj, ale widz膮c skrzywion膮 min臋 blondyna, doda艂: - Albo p贸j艣膰 na imprez臋 sylwestrow膮 w mojej firmie.
- Impreza firmowa? - Radek nadstawi艂 ucha.
- B臋dzie na niej Adam - rzuci艂 niby od niechcenia brunet.
- Zostajemy w domu! - Radek z rozmachem odstawi艂 kubek na st贸艂. Kolorowy pojemnik ledwo to prze偶y艂. Miko艂aj roze艣mia艂 si臋. Wiedzia艂, 偶e tak b臋dzie. Odezwa艂a si臋 prawdziwa natura kochanka.
- Cholerny zazdro艣nik! Nie ufasz mi? - podjudza艂 go Miko艂aj.
- Tobie ufam, jemu nie - odpar艂 zapytany z naburmuszon膮 min膮.
- W takim razie zostajemy w domu. Kupi臋 szampana.

Wracaj膮c z pracy Miko艂aj si艂膮 powstrzymywa艂 si臋, by nie podskakiwa膰 z rado艣ci. Mija艂 grupki od艣wi臋tnie ubranych ludzi zd膮偶aj膮cych na koncert, kt贸ry mia艂 si臋 dzi艣 odby膰 na placu w miejskim parku. Ju偶 sobie wyobra偶a艂 jaki w nocy b臋dzie ha艂as. Ale nawet to nie popsu艂o mu dobrego nastroju, bo wiedzia艂, 偶e czeka go mi艂y wiecz贸r w towarzystwie ukochanego. Zepsuta winda r贸wnie偶 nie by艂a przeszkod膮. Wskakuj膮c po dwa stopnie pokona艂 ca艂膮 drog臋 na g贸r臋 z u艣miechem na ustach. Zadowolony z siebie i z 偶ycia, wszed艂 do mieszkania i... stan膮艂 jak wryty w przedpokoju, mocno zdziwiony.
Salon zalany by艂 delikatnym 艣wiat艂em padaj膮cym z ustawionych na meblach 艣wiec, a w ca艂ym mieszkaniu unosi艂 si臋 przyjemny zapach wanilii. Radek kl臋cza艂 na dywanie i zapala艂 kolejne 艣wieczki, ustawiaj膮c je w r贸wnym rz膮dku na stoliku. Odwr贸ci艂 si臋 s艂ysz膮c ruch za plecami i u艣miechn膮艂 na widok przyjaciela. Pod Miko艂ajem ugi臋艂y si臋 kolana. Radek zawsze by艂 przystojnym m臋偶czyzn膮, zw艂aszcza kiedy si臋 u艣miecha艂, ale w 艣wietle 艣wiec, kiedy na jego twarzy ta艅czy艂y cienie a jasne blond w艂osy b艂yszcza艂y jak z艂oto, by艂 po prostu pi臋kny.
- Poparzy艂em si臋 - powiedzia艂 pokazuj膮c kciuk. Miko艂aj podszed艂 do niego, ledwo trzymaj膮c si臋 na nogach, serce wali艂o mu jak m艂otem, kiedy ukl臋kn膮艂 obok niego. Delikatnie uj膮艂 jego d艂o艅 i czule uca艂owa艂 oparzone miejsce, za co zosta艂 obdarzony najwspanialszym u艣miechem. Przyjemne ciep艂o rozla艂o si臋 po jego ciele.
- Ju偶 dobrze? - zapyta艂.
- Lepiej - Radek przybli偶y艂 si臋 do niego. Ich twarze dzieli艂y tylko milimetry. - Mam dla ciebie prezent.
- Naprawd臋? - Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋. Ch臋tnie rozpakowa艂by ten prezent ju偶 teraz, kawa艂ek po kawa艂ku.
- O nie, to na deser! - odpar艂 Radek, jakby czytaj膮c mu w my艣lach. Cmokn膮艂 kochanka w policzek, wsta艂 i znikn膮艂 w kuchni. Wyszed艂 stamt膮d po chwili z tac膮, na kt贸rej sta艂... tort urodzinowy.
- Masz urodziny? - zdziwi艂 si臋 Miko艂aj, zdaj膮c sobie nagle spraw臋, 偶e wci膮偶 bardzo ma艂o wie o partnerze.
- Tak, w czerwcu - odpar艂 Radek ustawiaj膮c tac臋 na stole. - To tw贸j tort, na TWOJE urodziny. Pierwszy stycznia, prawda?
Miko艂aj mia艂 ochot臋 pukn膮膰 si臋 mocno w czo艂o.
- Nie m贸w, 偶e zapomnia艂e艣 o w艂asnych urodzinach - Radek pokr臋ci艂 g艂ow膮 z niedowierzaniem. - Czy to w og贸le mo偶liwe?
- Widocznie tak, skoro mi si臋 to w艂a艣nie przydarzy艂o. Sk膮d wiesz, 偶e mam urodziny?
Radek usiad艂 obok niego na pod艂odze.
- Chcia艂bym teraz m贸c rzuci膰 jakim艣 fajnym tekstem z filmu, wiesz co艣 w stylu "wiem o tobie wszystko", albo powiedzie膰, 偶e jeste艣 mi tak bliski, 偶e wyczu艂em to moim sz贸stym zmys艂em, kt贸rego zreszt膮 nie posiadam, ale prawda jest taka, 偶e wiem od twojej mamy - wyja艣ni艂. Miko艂aj mia艂 ochot臋 zaca艂owa膰 go na 艣mier膰, ograniczy艂 si臋 jednak do jednego, za to d艂ugiego i nami臋tnego poca艂unku.
- Dzi臋kuj臋 - powiedzia艂, gdy tylko zdo艂a艂 oderwa膰 si臋 od ust kochanka.
- Si贸dmy czerwca - oznajmi艂 Radek.
- Ach, wi臋c to transakcja wi膮zana! Rozumiem.
- Jak mo偶esz?! To by艂a absolutnie bezinteresowne i spontaniczne, a ty my艣lisz, 偶e oczekuj臋 czego艣 w zamian? Czy naprawd臋 masz mnie za takiego materialist臋? - oburzy艂 si臋 blondyn, ale na jego ustach pojawi艂 si臋 u艣miech.
- Uwa偶am, 偶e w czerwcu b臋dziesz oczekiwa艂 zap艂aty - odpowiedzia艂 Miko艂aj. - Nie mniej jednak to by艂o mi艂e.
U艣miech powoli schodzi艂 z ust Radka, ust臋puj膮c miejsca zupe艂nie innemu wyrazowi, po艂膮czeniu niezrozumienia, smutku i rozczarowania.
- Naprawd臋 tak o mnie my艣lisz? - spyta艂. By艂o co艣 w jego spojrzeniu, co 艂ama艂o Miko艂ajowi serce i szarpa艂o dusz臋. Nawet gdyby wyla艂 mu wiadro zimnej wody na g艂ow臋, nie zrobi艂oby to na nim wi臋kszego wra偶enia ni偶 to jedno spojrzenie.
- W艂a艣ciwie, to tak - odpar艂 m臋偶czyzna wiedz膮c, 偶e sprawi mu tym przykro艣膰. Nie robi艂 tego specjalnie, by go skrzywdzi膰, chcia艂 by膰 po prostu szczery, cho膰 tym razem nieco si臋 zagalopowa艂. Radek wiedzia艂, 偶e Miko艂aj ma racj臋, ale mimo wszystko zrobi艂o mu si臋 przykro. Wargi mu zadr偶a艂y, kiedy otworzy艂 usta, by odpowiedzie膰, wi臋c zacisn膮艂 je i milcza艂. Czu艂 艂zy nap艂ywaj膮ce do oczu i by艂 z艂y na siebie, 偶e ma艂a, nic nie znacz膮ca g艂upota doprowadza艂a go do takich emocji.
Miko艂aj uj膮艂 jego twarz w d艂onie i przytkn膮艂 swoje czo艂o do czo艂a kochanka.
- Jeste艣 strasznym materialist膮 i zazdro艣nikiem, z艂o艣liwcem i chodz膮c膮 wrednot膮 – powiedzia艂, obserwuj膮c jak pierwsza 艂za sp艂ywa po policzku blondyna. - Wiesz po co ci to m贸wi臋? - spyta艂. Radek pokr臋ci艂 g艂ow膮 przecz膮co, z艂y, 偶e pozwoli艂 doprowadzi膰 si臋 do takiego stanu.
- Chc臋 ci przez to powiedzie膰, 偶e 偶adna z tych cech mi nie przeszkadza. Mo偶esz by膰 pod艂ym i z艂o艣liwym zazdro艣nikiem, bo to wszystko sprawia, 偶e jeste艣 taki wspania艂y. I 偶eby by艂o jasne, nie chc臋 nikogo innego, tylko ciebie.
- Nawet Adama? - upewni艂 si臋 Radek poci膮gaj膮c nosem.
- Nawet sto Adam贸w i tysi膮c Karoli nie zast膮pi mi ciebie.
- I nie mog艂e艣 mi tego powiedzie膰 jako艣 inaczej?
- Mog艂em, ale jak zwykle mi nie wysz艂o - westchn膮艂 brunet. Radek u艣miechn膮艂 si臋.
- I tak ci si臋 za to dostanie - pogrozi艂 wycieraj膮c 艂zy. Miko艂aj poca艂owa艂 go w czo艂o i przytuli艂. Kocha艂 tego faceta nad wszystko co kiedykolwiek posiada艂. Za ka偶dy jego u艣miech odda艂 by kawa艂ek w艂asnej duszy, ka偶d膮 艂z臋 z ch臋ci膮 op艂aci艂by 偶yciem, na jedno skinienie da艂by si臋 pokroi膰. To co m贸wi艂 by艂o szczere, uwielbia艂 jego pod艂y charakterek i wszystkie te ma艂e z艂o艣liwo艣ci, kt贸rymi kochanek raczy艂 go na co dzie艅. W dodatku tak idealnie pasowa艂 do jego ramion, zupe艂nie jakby byli dwoma pasuj膮cymi do siebie kawa艂kami puzzli.
- Co zrobimy z reszt膮 wieczoru? - spyta艂 wdychaj膮c cudowny zapach jego sk贸ry.
- Zjemy tort, wypijemy szampana - Radek poca艂owa艂 go w szyj臋. - A potem zajmiemy si臋 deserem.
- Mam inn膮 propozycj臋 - Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋 do siebie. - Mo偶e zaczniemy od deseru?
Radek oderwa艂 si臋 od zaskoczonego partnera, pchn膮艂 na pod艂og臋 i rzuci艂 si臋 na niego przygniataj膮c do pod艂o偶a.
- Zgoda! - powiedzia艂 jeszcze, zanim przyssa艂 si臋 do ust kochanka. Ca艂owa艂 go gwa艂townie, jak nigdy wcze艣niej. Niecierpliwymi palcami rozpina艂 guziki jego koszuli. Miko艂aj poddawa艂 si臋 temu bez s艂owa skargi, w ko艅cu sam stworzy艂 tego potwora, z czego w艂a艣ciwie teraz bezwstydnie korzysta艂. Kochali si臋 dziko i nami臋tnie w blasku 艣wiec, ca艂owali bez wytchnienia, oddawali si臋 sobie z ca艂a gwa艂towno艣ci膮 i mi艂o艣ci膮 na jak膮 by艂o ich sta膰. Potem le偶eli d艂ugo, obj臋ci, na mi臋kkim dywanie, szepcz膮c, czekaj膮c a偶 dopal膮 si臋 ostatnie 艣wiece. Dopiero kiedy zapad艂a ca艂kowita ciemno艣膰, pozbierali si臋 z pod艂ogi, 偶eby wzi膮膰 prysznic. Tam nast膮pi艂 dalszy ci膮g pieszczot, kt贸re znalaz艂y sw贸j koniec w 艂贸偶ku. Miko艂aj chcia艂 wynagrodzi膰 ukochanemu ka偶d膮 wylan膮 przez niego 艂z臋. W ko艅cu usn臋li zm臋czeni, ale zadowoleni, wtuleni w siebie jak 艂y偶eczki od kompletu.

Miko艂aj obudzi艂 si臋. W oknie sypialni b艂yska艂y kolorowe 艣wiat艂a, a szyby drga艂y od d藕wi臋k贸w dochodz膮cych z placu w parku. Zdawa艂o mu si臋, 偶e taka sytuacja mia艂a ju偶 miejsce.
- Deja vu? - Zastanowi艂 si臋 na g艂os. Si臋gn膮艂 r臋k膮 na drug膮 stron臋 艂贸偶ka, ale nie znalaz艂 tam tego, czego szuka艂. Wsta艂, narzuci艂 na siebie spodnie od dresu i podkoszulek, po czym ruszy艂 na poszukiwania. W mieszkaniu by艂o ciemno i cicho, w powietrzu wci膮偶 unosi艂 si臋 s艂odki zapach. Miko艂aj przeszed艂 przez salon, kieruj膮c si臋 do kuchni. Zanim jednak przest膮pi艂 pr贸g, zatrzyma艂 si臋 gdy偶 zdawa艂o mu si臋, 偶e co艣 mign臋艂o na tle drzwi balkonowych. Cofn膮艂 si臋 i spojrza艂 w t臋 stron臋. U艣miechn膮艂 si臋. Znalaz艂 to, czego szuka艂.
Radek sta艂 przy przeszkolonych drzwiach, patrzy艂 na odbijaj膮ce si臋 w oknach s膮siednich budynk贸w kolorowe 艣wiat艂a. Muzyka z parku dociera艂a a偶 tutaj. W艂a艣nie zaczyna艂o si臋 odliczanie do p贸艂nocy, kiedy poczu艂 czyje艣 silne ramiona oplataj膮ce go w pasie.
- Zd膮偶y艂e艣 akurat na czas - powiedzia艂 odwracaj膮c si臋.
- Szcz臋艣liwego nowego roku - Miko艂aj przyci膮gn膮艂 go do siebie i poca艂owa艂. Na niebie rozb艂ys艂y pierwsze fajerwerki, obwieszczaj膮c nadej艣cie nowego roku.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - odpowiedzia艂 Radek.
Wrzaski na placu wreszcie ucich艂y, ust臋puj膮c miejsca spokojnym d藕wi臋kom muzyki.
- Zata艅czysz ze mn膮? - spyta艂 Radek.
- Co tylko zechcesz - u艣miechn膮艂 si臋 Miko艂aj. Blondyn przytuli艂 si臋 do niego. Zacz臋li buja膰 si臋 w rytm wolnej piosenki, obejmuj膮c si臋, policzek przy policzku. Miko艂aj u艣miechn膮艂 si臋 do siebie. Czu艂 si臋 naprawd臋 szcz臋艣liwy, mia艂 przy sobie ukochanego cz艂owieka, z kt贸rym sp臋dzi艂 cudowny wiecz贸r, upojn膮 noc i liczy艂 na jeszcze lepszy poranek. Czego mo偶na jeszcze chcie膰?

Po艂o偶yli si臋 p贸藕no i wstali bardzo wcze艣nie. Rano zadzwoni艂a matka Miko艂aja z 偶yczeniami i zaproponowa艂a im wsp贸lne wyj艣cie do ko艣cio艂a. Radek zgodzi艂 si臋 ochoczo i ju偶 po kwadransie siedzieli w aucie, kieruj膮c si臋 do kamienicy zajmowanej przez rodzic贸w Miko艂aja. Stamt膮d pieszo przeszli si臋 do ko艣cio艂a.
Radek od rana by艂 w 艣wietnym humorze. Obudzi艂 si臋 z mocnym postanowieniem, 偶e nic i nikt mu tego nastroju nie popsuje. Chcia艂 tym sprawi膰 przyjemno艣膰 Miko艂ajowi, w ko艅cu to by艂 szczeg贸lny dzie艅, musia艂 by膰 idealny. Przez ca艂膮 drog臋 do i z ko艣cio艂a, oraz ca艂e nabo偶e艅stwo nie puszcza艂 d艂oni Miko艂aja, jakby ba艂 si臋, 偶e je艣li go pu艣ci, co艣 p贸jdzie nie tak i ca艂y jego plan diabli wezm膮.
Jak si臋 okaza艂o, nie musia艂 na to d艂ugo czeka膰. Po powrocie z nabo偶e艅stwa rodzina Warskich wraz z Radkiem, rozsiad艂a si臋 w salonie zajmowanego przez nich mieszkania. Popijaj膮c gor膮c膮 herbat臋, rozmawiali, a Miko艂aj opowiada艂 wra偶enia z wizyty u Wro艅skich. Weso艂膮 atmosfer臋 przerwa艂 dzwonek do drzwi.
- Ja otworz臋! - Hanka poderwa艂a si臋 z fotela, zanim ktokolwiek inny zd膮偶y艂 zareagowa膰. Nie chcia艂a psu膰 tej magii, kt贸rej aur臋 wyczu艂a wok贸艂 brata i jego partnera. Jak przysta艂o na romantyczk臋 i marzycielk臋, kt贸r膮 bez w膮tpienia by艂a, dziewczyna bez problemu zauwa偶y艂a te z pozoru niewinne spojrzenia, niby przypadkowy dotyk d艂oni, pe艂ne czu艂o艣ci u艣miechy, a nawet skradzione potajemnie poca艂unki. Rozczuli艂o j膮 to, do tego stopnia, 偶e milcza艂a skupiaj膮c si臋 na obserwowaniu tych dw贸ch zakochanych go艂膮bk贸w. Dlatego, kiedy rozleg艂 si臋 dzwonek do drzwi, Hank臋 opanowa艂y z艂e przeczucia. By艂a pewna, 偶e ktokolwiek stoi za drzwiami, jest tu tylko po to, by zepsu膰 im dzisiejszy dzie艅. Chwyci艂a za klamk臋, szarpn臋艂a drzwi i nie patrz膮c kto przed nimi stoi, wysz艂a na korytarz, cicho zamykaj膮c je za sob膮. Dopiero wtedy odwr贸ci艂a si臋, staj膮c twarz膮 w twarz z Karolem.
- Co tu robisz? - warkn臋艂a, niezadowolona z odwiedzin ex ch艂opaka swojego brata.
- Hania, mi艂o ci臋 widzie膰! - Ucieszy艂 si臋 Karol, u艣ciska艂 j膮 i uca艂owa艂 w oba policzki. Dziewczyna tylko si臋 skrzywi艂a. - By艂em w okolicy i pomy艣la艂em, 偶e wpadn臋 si臋 przywita膰 - sk艂ama艂 g艂adko. Tak naprawd臋 wypatrzy艂 ich, kiedy wracali z ko艣cio艂a i przyszed艂 za nimi. Ca艂膮 drog臋 wypala艂 wzrokiem dziur臋 w plecach swojego nast臋pcy, tak bezwstydnie obnosz膮cego si臋 ze swoj膮 pseudo mi艂o艣ci膮. Karolowi nie podoba艂o si臋, 偶e kto艣 zaj膮艂 jego miejsce, w dodatku kto艣 TAKI jak Radek. Zastanawia艂 si臋, co ten cz艂owiek zrobi艂 jego Miko艂ajowi, 偶e m臋偶czyzna w og贸le spojrza艂 na niego. Miko艂aj lubi艂 delikatnych m臋偶czyzn i czu艂ych kochank贸w, podczas gdy ten blondyn zdawa艂 si臋 by膰 raczej dominuj膮cym typem, takim, kt贸ry narzuca innym swoje zasady, nie licz膮c si臋 z ich uczuciami. Wystarczy艂o spojrze膰 na to, jak trzyma艂 go za r臋k臋, zupe艂nie jakby go wi臋zi艂. Karol wiedzia艂, 偶e ten cz艂owiek robi krzywd臋 JEGO Miko艂ajowi i nie m贸g艂 si臋 z tym pogodzi膰. Ani na to pozwoli膰.
- Mia艂em nadziej臋, 偶e zastan臋 Miko艂aja. Chcia艂em mu z艂o偶y膰 偶yczenia - doda艂 kiedy nie doczeka艂 si臋 reakcji ze strony dziewczyny.
- Teraz sobie o nich przypomnia艂e艣? - prychn臋艂a Hanka.
- Zawsze pami臋tam o jego urodzinach - Karol zrobi艂 s艂odk膮 mink臋, kt贸ra tylko zirytowa艂a dziewczyn臋.
- Co za bzdura! To ja ci zawsze o nich przypomina艂am!
- Po prostu pozw贸l mi wej艣膰 i si臋 z nim przywita膰 - poprosi艂, u艣miechaj膮c si臋 s艂odko.
- Nie ma mowy! On jest teraz szcz臋艣liwy z Radkiem i nie pozwol臋 ci tego popsu膰!
Karol wci膮偶 si臋 u艣miecha艂, ale co艣 si臋 zmieni艂o w wyrazie jego twarzy. Spojrza艂 na Hank臋 z g贸ry z chytrym u艣mieszkiem.
- My艣lisz, 偶e jeste艣 w stanie co艣 zrobi膰? - spyta艂 ch艂odno.
- 呕eby艣 si臋 nie zdziwi艂 - odpar艂a hardo dziewczyna.
- Skarbie, pami臋taj, 偶e nie bawisz si臋 w piaskownicy, a ja nie jestem jakim艣 dzieciakiem, kt贸remu mo偶esz zabra膰 zabawki. Sta艅 mi na drodze, a przestan臋 by膰 taki mi艂y - m贸wi艂 spokojnie, ale jego g艂os by艂 zimny i wyrachowany. Patrzy艂 na ni膮 z wy偶szo艣ci膮, jak na mr贸wk臋, kt贸r膮 w艂a艣nie mia艂 nadepn膮膰.
- On ju偶 ci臋 nie chce, rozumiesz? Nie kocha ci臋 - si臋gn臋艂a po ostatni argument jaki przyszed艂 jej do g艂owy.
- To si臋 jeszcze oka偶e - odpar艂.
Dziewczyna zamar艂a. Co on w艂a艣ciwie zamierza艂 zrobi膰? O czym w og贸le m贸wi艂? I czy czasem przed chwil膮 jej nie grozi艂? Zanim jednak zd膮偶y艂a o to spyta膰, drzwi si臋 otwar艂y i wyszed艂 przez nie Miko艂aj. Widok by艂ego kochanka nawet go nie zdziwi艂.
- Karol, co ci臋 tu sprowadza? - zapyta艂 uprzejmie, ale bez zbytniego zainteresowania. Twarz m臋偶czyzny zn贸w si臋 rozpromieni艂a.
- Miko艂aj! - wykrzykn膮艂 i rzuci艂 mu si臋 na szyj臋. U艣ciska艂 go mocno, ignoruj膮c fakt, 偶e kochanek nie reaguje na jego umizgi. Domy艣la艂 si臋, 偶e jego nast臋pca zd膮偶y艂 go ju偶 nastawi膰 przeciw niemu.
- Chcia艂em ci z艂o偶y膰 偶yczenia urodzinowe - cofn膮艂 si臋 o krok. Musia艂 uwa偶a膰, by nie zrobi膰 nic g艂upiego, ani nie narzuca膰 si臋 zbytnio.
- Dzi臋kuj臋, ale nie musia艂e艣.
- No co ty! Przecie偶 to twoje urodziny!
- Nie jeste艣my ju偶 razem, wi臋c...
- Nadal ci臋 kocham, Miko艂aj - oznajmi艂 nagle Karol, a oczy zaszkli艂y mu si臋 na zawo艂anie. - To si臋 nigdy nie zmieni.
Hanka prychn臋艂a lekcewa偶膮co. Ju偶 dawno przesta艂a wierzy膰 w te fa艂szywe zapewnienia. Miko艂aj skin膮艂 g艂ow膮 ze zrozumieniem. Odk膮d zobaczy艂 Karola jeszcze przed 艣wi臋tami, zastanawia艂 si臋 co b臋dzie czu艂 kiedy zobaczy go nast臋pnym razem. Z ulg膮 stwierdzi艂, 偶e nie czuje nic.
- Je艣li to wszystko czego chcia艂e艣, to pozw贸l, 偶e ju偶 ci臋 po偶egnam.
- Oczywi艣cie! Nie chc臋 wam psu膰 mi艂ego dnia. Mi艂o by艂o ci臋 znowu zobaczy膰 - powiedzia艂 i cmokn膮艂 Miko艂aja w policzek. Pos艂a艂 Hance wredny u艣mieszek i po chwili ju偶 go nie by艂o. Miko艂aj zerkn膮艂 na siostr臋, kt贸ra, o dziwo, milcza艂a i wygl膮da艂a na zamy艣lon膮.
- Co艣 ci powiedzia艂? - spyta艂.
- Jakie艣 g艂upoty, jak zwykle – odpar艂a. - Wracajmy do 艣rodka - chwyci艂a brata za r臋k臋 i czym pr臋dzej wci膮gn臋艂a do mieszkania. Na wszelki wypadek, gdyby Karol chcia艂 wr贸ci膰.
- Kto to by艂? - spyta艂 Warski. Miko艂aj bez s艂owa usiad艂 obok Radka i uca艂owa艂 go z czu艂o艣ci膮, ku wielkiemu zdziwieniu partnera.
- Karol - odpowiedzia艂 po chwili brunet. - Przyszed艂 mi z艂o偶y膰 偶yczenia.
- I? - dopytywa艂 si臋 Warski.
- Z艂o偶y艂 je i poszed艂 - odpar艂 jego syn. Starszy m臋偶czyzna skin膮艂 g艂ow膮. Wi臋cej nie porusza艂 tematu. Ufa艂 synowi i wiedzia艂, 偶e Miko艂aj podejmuje w艂a艣ciwe decyzje. Cho膰 musia艂 przyzna膰, 偶e Karol by艂 akurat t膮 z艂膮, ale istnia艂y przecie偶 wyj膮tki od regu艂y. Ale kiedy teraz patrzy艂 na swojego syna i Radka, na to jak na siebie patrz膮 i jak si臋 wobec siebie zachowuj膮, wiedzia艂, 偶e ten wyb贸r mo偶e by膰 s艂uszny. Chcia艂, 偶eby im si臋 uda艂o, bo zd膮偶y艂 polubi膰 Radka. Ch艂opak mia艂 silny charakter, by艂 szczery w czym stanowi艂 ca艂kowite przeciwie艅stwo Karola, kt贸ry 艂ga艂 w 偶ywe oczy tylko po to, by im si臋 przypodoba膰. Jako, 偶e k艂amstwo ma jednak kr贸tkie nogi, jego oszustwa wysz艂y w ko艅cu na jaw, ale wtedy Karol by艂 ju偶 daleko.
Radek na wie艣膰 o wizycie ex ch艂opaka swojego kochanka, zje偶y艂 si臋. To mia艂 by膰 idealny dzie艅, tylko dla niego i Miko艂aja, i cho膰 Radek wiedzia艂, 偶e pr臋dzej czy p贸藕niej kto艣 mu wejdzie w buciorach w plany, to pojawienie si臋 Karola na scenie mocno nadszarpn臋艂o jego dobry nastr贸j. Kiedy jednak spojrza艂 na tak kochan膮 i u艣miechni臋t膮 twarz kochanka, ca艂a z艂o艣膰 gdzie艣 wyparowa艂a. U艣miechn膮艂 si臋 i rozlu藕ni艂, wtulaj膮c w silne ramiona Miko艂aja.

Dzie艅 min膮艂 zdecydowanie zbyt szybko. Radek i Miko艂aj sp臋dzili go mi艂o, w gronie rodziny. P贸藕nym popo艂udniem wr贸cili do siebie, wzi臋li d艂ug膮 k膮piel i po艂o偶yli si臋 wcze艣nie do 艂贸偶ka. Miko艂aj by艂 zm臋czony, Radek potrafi艂 go nie藕le wym臋czy膰 w 艂贸偶ku, poprzedniej nocy kochali si臋 do upad艂ego, a blondyn by艂 nienasycony.
Radek przygl膮da艂 si臋 Miko艂ajowi. M臋偶czyzna mia艂 zamkni臋te oczy, ale jeszcze nie spa艂. U艣miecha艂 si臋, wida膰 my艣la艂 o czym艣 przyjemnym.
- Dobrze mi z tob膮 - szepn膮艂 blondyn. Miko艂aj otworzy艂 oczy, napotykaj膮c wzrok pi臋knych niebieskich t臋cz贸wek kochanka. Uwielbia艂 je. Mia艂y 艂adny odcie艅, ani zbyt jasny ani za ciemny, po prostu idealny.
- Mi z tob膮 te偶 - odpar艂.
- Szkoda, 偶e 艣wi臋ta si臋 ju偶 sko艅czy艂y - westchn膮艂 Radek. Miko艂aj cmokn膮艂 go w czo艂o, przyci膮gn膮艂 do siebie i przytuli艂.
- Z tob膮 ka偶dy dzie艅 jest jak 艣wi臋ta - powiedzia艂.
Gdyby w tej chwili kto艣 kaza艂 Radkowi opisa膰 uczucie jakie go ogarn臋艂o, nie wiedzia艂by co powiedzie膰. Czu艂 si臋 szcz臋艣liwy i kochany, i je艣li ktokolwiek chcia艂by to popsu膰, 藕le by sko艅czy艂. Miko艂aj nale偶a艂 tylko do niego i nikomu go nie odda, nie wa偶ne co b臋dzie musia艂 w tym celu po艣wi臋ci膰. Ju偶 nigdy nie chcia艂 opuszcza膰 tych ramion, w kt贸rych czu艂 si臋 bezpiecznie.