Who's that girl
Dodane przez Aquarius dnia Maja 26 2012 01:34:11
Glen rzadko chodził na imprezy. Nie dlatego, że nie miał z kim- miał wielu przyjaciół, na powodzenie u płci pięknej nie mógł narzekać a w okolicy, gdzie mieszkał, było kilka klubów, w których balowali studenci. Glena jednak nigdy nie ciągnęło do takich zabaw. Jako że był posiadaczem nieprzeciętnie czułego zmysłu słuchu, klubowa muzyka była dla niego o wiele za głośna, nie wspominając już o błyskających po oczach stroboskopowych światłach, które niesamowicie go drażniły.
Ale tym razem miał powód, by odwiedzić jedno z najpopularniejszych miejsc w mieście. Wbrew przewidywaniom rodziny, która twierdziła, że chłopak prędzej skończy na ulicy niż dostanie się na studia, Glen właśnie odebrał dyplom, na którym wielkie tłuste litery oznajmiały wszem i wobec, iż został inżynierem. Był z siebie niezwykle dumny z co najmniej dwóch powodów: po pierwsze - zaskoczył wszystkich pokazując indeks ze swoim imieniem, nazwiskiem i zdjęciem; po drugie - skończył studia, które opłacił z własnej kieszeni i dostał dyplom, jednocześnie ciężko pracując, gdyż rodzina skupiła się na jego bracie, który w tym czasie kończył prawo. Oczywiście, jego dziadek uznał, że prawnik to o wiele poważniejszy zawód niż inżynier i Glenowi było nawet trochę przykro, że rodzina odsunęła go na drugi plan. Na swoje szczęście okazało się, iż jest o wiele sprytniejszy i zaradniejszy od starszego brata, któremu wszyscy musieli zawsze pomagać, bo biedaczysko sam nie potrafił znaleźć sobie pracy. Całe jego studia oraz mieszkanie w wielkim mieście w całości opłacili ojciec i dziadek. Glen poradził sobie sam, pracując najpierw jako pomywacz w małej restauracyjce, potem jako kelner i jakoś pomalutku opłacił i studia, i kawalerkę, w której mieszkał. A teraz, kiedy dyplom miał już w garści, zamierzał świętować, zanim pojedzie do domu i usłyszy od rodziców, że lepiej by było, gdyby wybrał bardziej opłacalny zawód, tak jak jego brat. Bo przecież mechanika i budowa maszyn to żadne studia, a tytuł inżyniera to nic w porównaniu do prawnika. Przynajmniej ich zdaniem.
Tego wieczoru nie zamierzał się jednak tym przejmować. Chciał się zabawić i napić dobrego piwa, a kto wie, może spotka kogoś ciekawego?
Jego uszy zostały zbombardowane głośnym dudnieniem, zaraz po tym jak przestąpił próg. W pewnym momencie pomyślał nawet, że didżejowi popsuł się sprzęt, ale szybko zorientował się, że jednostajny dudniący dźwięk, przypominający walenie drewnianą łyżką o plastikowe wiaderko, jest w rzeczywistości częścią piosenki. Wzruszył ramionami. Znał te i podobne dźwięki jeszcze ze studiów, tyle że tam były to odgłosy pracujących wiertarek.
Glen zamówił sobie piwo przy barze. Powoli sącząc zimny płyn, rozejrzał się po sali. Nie widział nikogo ze znajomych, co trochę go zdziwiło. Spodziewał się, że cała jego banda będzie oblewać zdanie obrony , a tu nikogo. Może odsypiają, pomyślał wzruszając ramionami. Nie to nie, sam też się będzie dobrze bawił. Na początek ulokował się w kącie z butelką piwa obserwując pląsający w rytm muzyki tłum. Jego wzrok przykuły dwie tańczące obok siebie dziewczyny. Brunetka o przyjemnych dla oka kształtach w jasnej krótkiej sukience i jej marchewkowo włosa koleżanka w zielonym topie, skutecznie zakrywającym wszelkie krągłości, i krótkich spodenkach ukazujących zgrabne, długie nogi, zdecydowanie wyróżniały się w tłumu. Może chodziło o ich kolorowe stroje, może o nienaturalnie rudy kolor włosów jednej z nich... A może o to, że dziewczyny uparcie ignorowały umizgi klubowych amantów. Glen zachichotał pod nosem na widok oburzonych do granic możliwości przedstawicieli płci brzydkiej, którzy jeden za drugim odchodzili z kwitkiem, zaraz po tym jak ruda ślicznotka, zmierzywszy ich uprzednio od stóp do głów oceniającym spojrzeniem, kręciła noskiem. Jeśli facet jej się nie podobał, jej koleżanka zaraz odganiała natręta. Byli oczywiście i tacy, z którymi przez chwilę tańczyły, ale koniec końców, oni również szli w odstawkę.
W pewnym momencie wzrok brunetki spoczął na nim i Glen odruchowo uśmiechnął się do niej. Dziewczyna nachyliła się do ucha koleżanki i coś jej powiedziała. Rudowłosa z widocznym zainteresowaniem rozejrzała się po sali, a kiedy jej wzrok padł w końcu na gapiącego się na nią Glena, dziwnie speszona, odwróciła się tyłem do niego. Chłopak zaśmiał się. Nigdy nie narzekał na brak urody, a co za tym idzie, powodzenia u kobiet, choć wcale nie uważał się za przystojniaka.
Dziewczęta przez chwilę się naradzały. Widać było, że brunetka ma ochotę podejść, ale rudowłosa ślicznotka uparcie kręciła głową, ukradkiem popatrując w stronę Glena. Widać zrobił na niej niemałe wrażenie, nie wiedział tylko, czy dobre, czy złe. W końcu ciemnowłosej udało się namówić koleżankę i obie, trzymając się za ręce, zaczęły iść w jego stronę. Kiedy podeszły bliżej, Glen zauważył, że krągłości brunetki nie były znowu tak okazałe jak mu się na początku wydawało, za to ruda była niemal całkowicie płaska, co nie przeszkadzało mu zbytnio, gdyż dziewczyna była naprawdę ładna.
– Hej! – Brunetka pomachała do niego ręką. Glen odpowiedział tym samym gestem, mimowolnie zerkając na drugą dziewczynę, która nieśmiało spoglądała na niego spod długich rzęs.
– Witajcie, dziewczęta. Dobrze się bawicie? - zagadnął grzecznie, uśmiechając się czarująco. A przynajmniej miał nadzieję, że tak to wygląda.
– Nieźle – odparła brunetka i zerknąwszy na towarzyszkę, szturchnęła ją łokciem.
– No! – wyrzuciła z siebie dziewczyna zaskoczona tym małym atakiem ze strony koleżanki. Brunetka parsknęła śmiechem i szybko zasłoniła usta, a ruda wbiła wzrok w podłogę, speszona.
- Więc, napijecie się ze mną piwa? - Glen bohatersko zmienił temat. Brunetka szybko przytaknęła.
- Jestem Zuza! - przedstawiła się głośno, próbując przekrzyczeć muzykę. - A to Alex!
- Alex? Miło mi. - Glen wyciągnął do niej dłoń na przywitanie. Dziewczyna uścisnęła ją i bąknęła coś pod nosem, niestety nie usłyszał, co powiedziała. - Może przejdziemy do baru?
- Super! Chodź, Alex! - Zuza pociągnęła koleżankę za rękę, a uśmiechnięty od ucha do ucha Glen, ruszył za nimi.
Usiedli w jednym z wolnych boksów przy barze i przez chwilę rozmawiali o wszystkim i o niczym, a raczej Glen rozmawiał z Zuzą, podczas gdy Alex siedziała cichutko jak myszka z delikatnym uśmiechem na ustach. Zuza zerkała na nią co chwila i zdawała się być zadowolona z widoku, gdyż uśmiechała się szeroko. W pewnym momencie pochyliła się nad uchem towarzyszki.
- Podoba ci się? - spytała. Alex kiwnęła głową. - W takim razie zostawiam cię z nim na chwilę! - szepnęła, po czym zwracając się do Glena oznajmiła: - Przepraszam, ale muszę przypudrować nosek. Mógłbyś zaopiekować się moją koleżanką?
- Jasne, nie ma sprawy - zgodził się Glen. Zuza wstała i odeszła w stronę toalet, odprowadzona lekko przerażonym wzrokiem koleżanki. Glen zaczął sięzastanawiać, czy naprawdę wygląda na seryjnego gwałciciela albo mordercę, że dziewczyna tak się go boi. A może po prostu jest tak nieśmiała?
- Ee ... Więc... Glen to trochę dziwne imię - zagadnęła w końcu, bawiąc się kosmykiem włosów, wciąż wlepiając wzrok w blat stolika. - To znaczy... nie chodzi mi o to, że jesteś dziwny... - poprawiła się szybko, gwałtownie podrywając głowę do góry, by upewnić się, że nie uraziła go niechcący. Napotykając jego wzrok, zarumieniła się.
- Nie szkodzi, każdy tak reaguje - uspokoił ją. - Mój ojciec jest Anglikiem, a imię odziedziczyłem po jego ojcu, Glenie.
- Acha. - Dziewczyna znowu spuściła wzrok.
- Masz bardzo oryginalny kolor włosów. - Glen oparł się łokciem o blat stolika. Skoro już zaczęła rozmowę, to teraz nie może pozwolić jej zamilknąć.
- Są... ee... farbowane – odparła, okręcając kosmyk wokół palca.
- Jaki jest ich naturalny kolor? - zainteresował się chłopak.
- Ciemny blond. Ale nie lubię tego koloru.
- Dlaczego?
Wzruszyła ramionami.
- Bo jest nijaki - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
- Ale masz niebieskie oczy, więc bardziej pasuje do ciebie blond niż rudy - stwierdził Glen. Dziewczyna podniosła na niego zaskoczony wzrok. Na dobrą sprawę dopiero teraz mógł się dokładniej przyjrzeć jej twarzy. Była ładna, choć nie można było nazwać ją pięknością. Oczy miała rzeczywiście piękne, niebieskie z długimi rzęsami, choć Glen nie wiedział, czy to przypadkiem nie sztuczne rzęsy, niemniej jednak były piękne. Poza tym, trochę zbyt ostro zarysowane kości policzkowe, ale za to ładnie wykrojone usta i lekko zadarty nosek dodawały jej uroku. Z tego, co zauważył, miała drobną budowę ciała, ale to mu nie przeszkadzało. Nie lubił zbytnio... zbudowanych kobiet.
- Przepraszam, że tak się gapię, ale jesteś naprawdę ładna. - Glen uśmiechnął się. Dziewczyna zarumieniła się znowu.
- Nie szkodzi - odwzajemniła uśmiech. Nie spuściła już wzroku, choć od czasu do czasu umykała gdzieś spojrzeniem.
Rozmawiali długo, zapominając o Zuzi, która długo nie wracała z łazienki, a która bawiła się świetnie w towarzystwie kilku przystojniaków, od czasu do czasu zerkając na koleżankę i uśmiechajac się do siebie.
Już dawno minęła północ, kiedy we trójkę opuścili klub. Zuza zadowolona z siebie, że powiódł się jej własny śmiały plan i Alex trochę się rozchmurzyła, szła przodem nucąc coś pod nosem, przysłuchując się luźnej rozmowie toczącej się za nią. W końcu jednak nadeszła pora, by się rozstać.
- Cóż, gołąbki, ja idę w tę stronę - Kciukiem wskazała drogę.
- Ja idę prosto - oznajmiła Alex i obie wlepiły wzrok w Glena.
- Na Sobieskiego? - spytał chłopak.
- Tak. Ty też? - zdziwiła się rudowłosa.
- Mieszkam tam. Jeśli zechcesz, podprowadzę cię kawałek - zaproponował i dziewczyna spięła się nagle. Rzuciła nerwowe spojrzenie koleżance, która również nie wydawała się być zadowolona z takiego obrotu spraw. - Jakiś problem? - zapytał.
- Nie, żadnego problemu - uśmiechnęła się Alex. - Chętnie z tobą pójdę.
- Jesteś pewna... Alex! - Zuza złapała koleżankę za ramię i mocno zaakcentowała jej imię, jakby chciała dać jej tym coś do zrozumienia.
- W porządku, naprawdę - uspokoiła koleżankę dziewczyna. Zuza wahała się przez chwilę, w końcu jednak się zmyła, a Alex i Glen ruszyli w swoją drogę.
Szli spacerowym krokiem, rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie Glen stwierdził, że dziewczyna podoba mu się o wiele bardziej niż myślał i cieszył się, że jeszcze w klubie wyłudził od niej numer telefonu. Im bliżej byli celu, tym bardziej zdenerwowana zdawała się być dziewczyna. W końcu stanęli przed jej blokiem.
- Więc, czy mogę mieć nadzieję, że jeśli zadzwonię jutro, odbierzesz? - spytał Glen. Alex przygryzła dolną wargę ze zdenerwowania. Nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Z jednej strony chciałaby jeszcze się z nim zobaczyć, z drugiej nie chciała, żeby odkrył jej mały sekret.- Mogę nie dzwonić w ogóle, jeśli nie chcesz - powiedział Glen, widząc, że dziewczyna znowu się zamyka.
- Chcę! - wykrzyknęła nagle Alex. - To znaczy, chciałabym, naprawdę, tylko...
- Co jest? Masz chłopaka? - spróbował.
- Nie, nie mam nikogo - zaprzeczyła szybko.
- Jesteś nieletnia? - Wolał się upewnić, zanim policja wyważy mu drzwi.
- Mam dwadzieścia lat - odparła. - Jeśli chcesz obejrzeć mój dowód...
- Nie, spoko, wierzę ci na słowo - powiedział bez przekonania. Może jednak powinien ją wylegitymować?
- Chodzi o to, że... ee... jakby to powiedzieć... Nie do końca jestem tym, za kogo mnie masz - powiedziała w końcu.
- Nie rozumiem. - Glen pokręcił głową. Co mogło to oznaczać w najgorszym wypadku? Że jest wampirem? Prostytutką? Seryjnym gwałcicielem albo mordercą?!
Dziewczyna westchnęła ciężko.
- Chyba jednak byłoby lepiej gdybym wcześniej to powiedział.
- Co takiego? - spytał niepewnie Glen, nie zauważając zmiany w wypowiedzi Alex.
- No bo, tak naprawdę to nie jestem Aleksandrą, tylko... Aleksandrem - dokończył ciszej, spuszczając nisko głowę.
- Hę? Że co? - Wydawało mu się, że się przesłyszał.
- Przepraszam, to miał być taki żart, nie chciałem nikogo wprowadzać w błąd, ale nie myślałem, że spotkam kogoś ciekawego, a Zuza stwierdziła, że wyglądam fajnie w jej ciuchach i tak wyszło, no i później znalazła gdzieś tę perukę... - Alex zaczął tłumaczyć się wyrzucając z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego. Glenowi wydawało się, że dziewczyna... nie, chłopak... że chłopak naprawdę musi czuć się winny, że wprowadził w błąd i jego, i wszystkich tych biedaków, którzy patrzyli za nim w klubie. Rozczuliła go ta nagła szczerość i bezbronność do tego stopnia, że nie mógł powstrzymać uśmiechu. Alex podniósł na niego wzrok.
- Nie... nie jesteś zły? - spytał niepewnie.
- Nie tyle zły, co zawiedziony, choć muszę przyznać, że jak na faceta całkiem ładna z ciebie kobieta - powiedział... i parsknął śmiechem. - Prze-przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać. Przepraszam.
Śmiał się w najlepsze, podczas gdy Alex zastanawiał się, czy ta histeria wywołana jego wyznaniem nie doprowadzi do jakiegoś nieszczęścia, na którym któryś z nich ucierpi. Czekał jednak cierpliwie, aż Glen się uspokoi. I tak nie miał gdzie uciec. Przynajmniej nie w butach, które dostał od Zuzy.
- Więc jesteś... - Glen nie wiedział jak miał nazwać faceta ubierającego się w damskie ciuszki, na szczęście Alex był bardziej zorientowany w tym temacie.
- Transem? - podpowiedział. - Nie, nie jestem.
- Gejem?
- Obawiam się, że tak - odparł chłopak. Milczeli przez chwilę zatopieni we własnych myślach, po czym Alex zapytał nieśmiało:
- Więc... wciąż chcesz do mnie zadzwonić?
- Nie mam pojęcia - wyznał Glen, kręcąc głową z niedowierzaniem. Pół wieczoru spędził w towarzystwie ślicznej dziewczyny, która okazała się być facetem, co więcej, nawet mu to zbytnio nie przeszkadzało. Posiadał pewne, niewielkie co prawda, doświadczenie na tym polu, ale nigdy nie myślał o sobie jako o biseksualiście. Przynajmniej do tej pory.
- Ale nie masz też zamiaru rzucać się na mnie z pięściami, prawda? - spytał asekuracyjnie Alex.
- Nie martw się, tego na pewno nie zrobię - uspokoił go Glen.
- W takim razie, myślę, że powinniśmy... ee... się rozstać, jakkolwiek to brzmi. - Alex pozwolił sobie na lekki uśmiech.
- Myślę, że tak będzie najlepiej - zgodził się Glen. - Cóż, miło było cię poznać, tak czy inaczej.
- Mi ciebie też - Alex uśmiechnął się uroczo, odwrócił w stronę budynku i odszedł. Glen odczekał chwilę, a kiedy chłopak zniknął za drzwiami, ruszył w kierunku swojego osiedla.
Dwa dni bił się z myślami. Nie dość, że myślał o Alexie niemal bez przerwy, to jeszcze karteczka z jego numerem telefonu leżąca na widoku, przyciągała jego wzrok jak magnez. Nie był gejem. Faceci go nie pociągali, a przynajmniej nie tak jak kobiety, ale... No właśnie, ale Alex był inny, chociażby dlatego, że bardziej przypominał kobietę niż mężczyznę. Nawet jeśli by do niego zadzwonił, to co potem? Nie miał pojęcia, czy chce się umawiać z mężczyzną. Czy chce być postrzegany jako gej, ewentualnie bi? Choć z drugiej strony... co mu szkodzi spróbować? Przecież nie muszą od razu iść razem do łóżka, mogą zacząć od przyjaźni, a potem się zobaczy.
Z tą myślą, sięgnął po telefon. Wystukał numer i czekał chwilę na połączenie. W końcu po drugiej stronie odezwał się znajomy głos:
- Halo?
- Alex? Mówi Glen...
* * *
Glen, dzierżąc pilota od telewizora, skakał po kanałach. Nie szukał niczego konkretnego, po prostu musiał czymś się zająć. Zerknął na zegarek i westchnął.
- Jak się nie pospieszysz, to się spóźnimy! - krzyknął w głąb mieszkania.
- Jeszcze chwila! - odpowiedział wyjątkowo wesoły głos z sypialni.
- Szykujesz się dłużej niż jakakolwiek znana mi kobieta! - stwierdził z wyrzutem Glen.
- Nie obrażaj mnie! Bo ja się obrażę i z kolacji nici!
- To miała być groźba? - mruknął pod nosem mężczyzna.
- Nie, tylko ostrzeżenie - odparł cichy głosik tuż przy jego uchu. Glen uśmiechnął się, kiedy czyjeś ręce objęły go lekko za szyję.
- Więc?
- Co: więc?
- Mogę zobaczyć efekt?
- Możesz.
Glen obrócił twarz i delikatnie ucałował usta Alexa.
- Jak zwykle wyglądasz pięknie - uznał.
- Nawet nie spojrzałeś, draniu! - zaśmiał się chłopak.
- Zawsze wyglądasz świetnie - stwierdził Glen, wyciągnął rękę i przeczesał palcami krótkie blond włosy. - Jednak ten kolor bardziej ci pasuje, wiesz?
- O poprzednim też tak mówiłeś.
- Bo też był ładny. Ale ten bardziej przypomina twój.
- Ech, tak, tak, wiem. - Alex przewrócił oczami. Glenowi zawsze bardzo podobał się jego naturalny kolor włosów, co często i do znudzenia powtarzał. Alex nigdy jednak nie był zadowolony i często zmieniał fryzury. Odkąd jednak byli razem, kiedy tylko miał zamiar przefarbować włosy, często pytał Glena o zdanie. Perfidnie wykorzystując przy tym fakt, że mężczyzna nie jest w stanie niczego mu odmówić.
- Idziemy? - spytał.
- Jasne. - Glen uśmiechnął się do kochanka. Byli razem dopiero od kilku miesięcy i miał nadzieję, że na tym się nie skończy. Niedawno zamieszkali razem w kawalerce Glena i było im razem dobrze, choć zastanawiali się nad wynajęciem czegoś większego. Niby na dzieci raczej nie mogli liczyć, ale więcej miejsca zawsze się przyda.
- Myślisz, że jest zimno? - spytał Alex, otwierając szafę.
- Jest zima, więc jak myślisz?
- Hmm, wolałbym wziąć płaszcz, ale będzie mi w nim zimno - zastanawiał się.
Glen sięgnął ponad jego ramieniem po swoją zimową, grubą kurtkę.
- To zrobimy tak: ty weźmiesz płaszcz, a jak będzie ci zimno, to schowamy się obaj pod moją kurtką. Co ty na to? - zaproponował.
Alex uśmiechnął się szeroko.
Glen westchnął rozczulony tym widokiem. Jeszcze do niedawna miał wątpliwości, czy dobrze robi wiążąc się z mężczyzną, ale jego cudowny partner, za każdym razem, z łatwością je rozwiewał. Nawet jeśli robił to nieświadomie. Glen był zakochany i po raz pierwszy od bardzo dawna czuł się szczęśliwy. Często myślał nawet, że dobrze się stało, że poszedł wtedy do klubu i poznał rudowłosą Alex, bo dzięki niej zdobył wspaniałego faceta i, być może, spotkał miłość swojego życia.
*Who's that girl (Kim jest ta dziewczyna) - tytuł piosenki zespołu Eurythmics, której namiętnie słuchałam pisząc ten tekst. Być może niektórzy nie zauważą żadnego powiązania piosenki z tekstem, ale to już indywidualna sprawa autorki co ma w głowie :).