A chcesz się założyć?
Dodane przez Aquarius dnia Grudnia 17 2011 22:52:07
A chcesz się założyć?
Prowadzony przez zwinne, wyćwiczone palce wytrych z cichym zgrzytem zwolnił zapadkę. Teraz wystarczyło tylko przekręcić drugi drucik i drzwi stanęły otworem. Skrzydło uchyliło się tylko na tyle, żeby wpuścić do wnętrza drobną, szczupłą sylwetkę, za którą zamknęło się niemal bezszelestnie. W pomieszczeniu panowała absolutna ciemność, gdyż ciężkie kotary we wszystkich oknach nie przepuszczały nawet ulicznych świateł i blasku neonów. Włamywacz przez chwilę nasłuchiwał, ale grobową niemal ciszę zakłócał wyłącznie jego oddech. Ostrożnie wymacał palcami kontakt na ścianie i przycisnął. Niewielki korytarzyk zalała fala bursztynowego światła sączącego się z dwóch kinkietów umieszczonych po bokach ogromnego lustra. Spojrzawszy na swoje odbicie chłopak odruchowo odsunął z czoła jasny kosmyk i założył go za ucho. Odwrócił się jeszcze i przekręcił zamek - w razie gdyby ktoś wrócił, zgrzyt klucza go ostrzeże. Schował wytrychy do kieszeni płaszcza i ruszył do pokoju po lewej. Tu nie musiał zapalać światła, wystarczyło to docierające z przedpokoju. Zlokalizował spojrzeniem komputer i ruszył w jego kierunku. W tym momencie jednocześnie zapaliło się górne światło i ze skrzypnięciem odwrócił czarny obrotowy fotel przy biurku.
- Cóż to sprowadza cię w moje skromne progi? – zagadnął mężczyzna przyglądając się włamywaczowi z kpiącym uśmiechem.
- Wizyta kurtuazyjna. – Chłopak zakładając ramiona na piersi nonszalancko oparł się o ścianę, a jego szare oczy zwęziły się lekko. – Nie powinieneś być przypadkiem w pracy? W Diabliq?
- Powinienem. Ale jestem tutaj, gdzie ciebie zdecydowanie nie powinno być.
- To wszystko kwestia punktu widzenia, powinno, nie powinno…
- Siadaj, Hugo, napijesz się czegoś?
- Czegokolwiek – westchnął chłopak i ciężko klapnął na kanapę przy niskim szklanym stoliku. Po chwili mężczyzna postawił przed nim wysoką, oszronioną szklankę z jasnożółtym, gazowanym płynem.
- Powinienem wezwać policję.
- Oj, znów to „powinienem”. – Hugo uśmiechnął się szeroko. – Przyszedłem z wizytą, będziesz szczuł gościa policją? Nawet ty nie jesteś aż tak niewychowany…
- A chcesz się założyć? Jakby nie patrzeć w gości przychodzi się pod warunkiem, że gospodarz JEST W DOMU!
- No przecież jesteś.
- Ale powinno mnie nie być!!!
- Znów to „powinno”, a podobno jesteś artystą…
- Jestem, właśnie dlatego mogę sobie pozwolić na niekonwencjonalność. – Mężczyzna wzruszył ramionami. – Więc? Co cię NAPRAWDĘ sprowadza, Czarodzieju?
- Jakbyś nie wiedział – prychnął chłopak.
- Wiem – zgodził się. – Ale chcę to usłyszeć od ciebie.
- Po co?
- Tak dla przyjemności.
- Gilbert! – jęknął Hugo – Ja wszystko rozumiem. Infantka cię prosiła, zgoda, też pewnie bym nie odmówił, ale film? Bez przesady! Zepsujesz mi reputację!
- Ale podbuduję swoją. – Mężczyzna nazywany Gilbertem odsłonił w uśmiechu ostre „trójki”. – Sławny Hugo w moim łóżku, to nie lada reklama!
- I tak wszyscy wiedzą! Już o to zadbałeś! – wysyczał wściekle Hugo. – I co najgorsze uwierzyli! Po co ci więcej?
- Do prywatnej kolekcji. Wiedzą o mnie, ale o Grzesiu i Pawełku nie, jak będziesz niegrzeczny, to się dowiedzą. Proste!
- Nie zrobisz mi tego. – Chłopak popatrzył na mężczyznę z niedowierzaniem.
- A chcesz się założyć? – zapytał już drugi raz tego wieczoru.
- Jesteś podły!
- Wiem. Podły, zboczony, przystojny i utalentowany. A to tylko cześć z moich zalet…
- Jasssne. Widzę, że się nie dogadamy…
- Spróbuj. Ja jestem otwarty na propozycje…
Chłopak poderwał się z siedzenia, potrącając stolik. Szklanka zachwiała się niebezpiecznie, rozpryskując po blacie kilka kropel napoju. Nagle pomysł przyjścia tutaj wydał mu się potężnym idiotyzmem, najwyższa pora się pożegnać.
- Nawet o tym nie myśl – rzucił mężczyźnie, ruszając w stronę drzwi.
- O czym? – Gilbert złapał go za ramię i odwrócił twarzą do siebie, Hugo poczuł pod plecami ścianę – O czym mam nie myśleć?
- O tym o czym pomyślałeś! Puść mnie!
- Nie - odpowiedział prosto. Trzymał chłopaka jedną ręką, co w efekcie skutkowało jakby Hugo był przymurowany do ściany. Nie szarpał się. Nie było sensu.
- Puść mnie Gil, to przestaje być zabawne!
- A czy ja się śmieję? – Mężczyzna schylił się i z zadowoleniem wciągnął w nozdrza zapach włosów chłopaka. – Chyba się mnie nie boisz?
Hugo nie był pewien.
- Puść – powtórzył.
- Dlaczego? Przyszedłeś tu sam. I grzecznie zamknąłeś drzwi za sobą. I założę się, że nikomu nie powiedziałeś, że wybierasz się do mnie z… zaraz, jak to szło… z wizytą kurtuazyjną. – Uśmiechnął się szeroko. – Głupiutko. Mogłeś przewidzieć, że tak to się skończy?
- Jak skończy? – Hugo z całych sił starał się zachować spokój, z nadzieją, że Gilbert zaraz się roześmieje, puści go i stwierdzi, że miał tak głupią minę, że nie mógł się powstrzymać.
- W łóżku!
- Nie wygłupiaj się!
- Nie wygłupiam się. Zaciągnięcie cię do łóżka, było moim wyzwaniem odkąd cię poznałem. I co? Trochę to zajęło, ale sama Infantka poprosiła mnie, żebym cię przeleciał, Grzegorz i Paweł mieli zwyczajnie szczęście, załapali się na darmową wyżerkę. A ja chcę cię tylko dla siebie, chociaż raz…
- A moje zdanie już się nie liczy?! – krzyknął zdesperowany Hugo. – Jestem hetero, wolę dziewczyny! Tylko dziewczyny!!!
- Bzdury, Biedronka. Pieprzysz bzdury! – Gilbert roześmiał się radośnie – Widziałeś ten film? Ja znam go na pamięć. Oglądam co wieczór.
- Zboczeniec! Puść!!! - Szarpnął się, jak było do przewidzenia - bezskutecznie.
- Spokojnie, zachowaj energię, będzie ci potrzebna. – Mężczyzna zębami uszczypnął płatek ucha Hugo, a następnie pociągnął go w stronę sypialni. Płaszcz opadł na podłogę, po chwili chłopak leżał przygnieciony Gilbertem na łóżku, zajadle próbując zrzucić go z siebie.
- Będę krzyczeć! – wydyszał wściekle.
- Krzycz. – Roześmiał się mężczyzna. – Zapominasz, że jestem muzykiem, czasami muszę tu ćwiczyć…
- Szlag – wyszeptał Hugo.
- Żebyś wiedział. Bądź grzeczny, to będzie miło… - Przytrzymując drobne ciało na łóżku samymi tylko kolanami, zdjął, a właściwie zdarł chłopakowi przez głowę zieloną bluzę z kapturem i czarną koszulkę.
- Ratunkuuuuu!
- Nie zachowuj się jak dziewica w opałach! I tak cię nikt nie usłyszy.
- Ty mnie słyszysz!!! Rat… - Szczupła dłoń zacisnęła się na otwartych w krzyku ustach tak mocno, że ostre zęby przebiły skórę. Gilbert syknął. Oczy Hugo zabłysły. Jego wargi poruszyły się lekko.
- O! Czyżbyśmy dzisiaj nie pili? – Mężczyzna powoli uniósł rękę do ust, zlizał lśniące rubinowe krople z miejsca, gdzie kły młodszego wampira wbiły się w tkankę. Przesunął rękę wyżej i przegryzł jedną z żył na nadgarstku, po czym przysunął go do splamionych czerwienią warg Hugo – Proszę…
- Nie…chcę… - Chłopak z potężnym wysiłkiem odwrócił głowę. Jego oddech przyspieszył gwałtownie, czoło nagle zwilgotniało od potu.
- Chcesz, Hugo, nie rób sam sobie na złość… - Przysunął zakrwawiony nadgarstek tak blisko, że dotknął raną zaciśniętych warg chłopaka. Więcej nie było trzeba. Usta zacisnęły się na gorącej skórze, gardło zagrało od pospiesznego przełykania. – Widzisz! – Gilbert drugą ręką pogłaskał go po włosach – Nie lepiej tak?
Czekał spokojnie, kiedy Hugo zaspokajał pragnienie, w końcu cofnął rękę i przytknął do własnych warg. Krwawienie natychmiast ustało, a rany zabliźniły się błyskawicznie, pozostawiając na skórze mężczyzny dwie, niewyraźne blade plamki, które znikną do rana. Chłopak leżał spokojnie z półprzymkniętymi powiekami, oddychał szybko, raz po raz oblizując językiem wargi, na jego policzki wypełzł rumieniec. Gilbert pochylił się, ostrożnie muskając usta chłopaka swoimi. Odpowiedział natychmiast, pogłębiając pocałunek. Z zaskakującą siłą wyrwał ręce spod kolan Gilberta i objąwszy go za szyję, przyciągnął mocno do siebie.
- Hetero, tak? – zakpił mężczyzna, manipulując przy rozporku granatowych dżinsów Hugo. – Tylko dziewczyny?
Po minucie leżeli już w pościeli nadzy. Hugo był rozluźniony, rozgrzany i… podniecony. Sam ochoczo rozsunął nogi, gdy Gilbert na oślep sięgnął w bok, po oliwkę. Uniósł biodra, ułatwiając palcom mężczyzny dostęp do siebie. Jęknął, gdy zanurzyły się w jego wnętrzu, szarpnął biodrami.
- Mam przestać? - Gilbert szybko wtarł w swój członek nieco oliwki i czubkiem podrażnił wejście chłopaka.
- Nie…
- Na pewno?
- Tak!
Naparł na niego mocno, wślizgując się powoli centymetr, po centymetrze w ciasny, gorący pierścień mięśni.
- Jeszcze?
- Tak!
Zakołysał biodrami, wyrywając z gardła Hugo niekontrolowany jęk. Wcisnął rękę pomiędzy ich brzuchy i mocno ujął członek chłopaka, zaciskając na nim śliskie od oliwki palce.
- Powiedz to! Powiedz, że chcesz jeszcze – wyszeptał mu do ucha.
- Chcę jeszcze – wydyszał Hugo.
- Szybciej?
- …szybciej….
- Mocniej?
-...moc…ahhh…mocniej! – jęknął chłopak, chwytając stalową ramę łóżka nad głową. Jego oczy lśniły w półmroku sypialni, źrenice miał rozszerzone, usta gorące i wilgotne. Długo poddawał się ruchom mężczyzny z pasją i zapamiętaniem. Jęknął głucho, kiedy jego ciałem wstrząsnął spazm orgazmu, zarzucił ręce na szyję Gilberta, przeorał mu plecy palcami. Opadł na pościel zdyszany, mokry od potu, zasłaniając oczy przedramieniem. Gilbert jeszcze przez chwilę poruszał się rytmicznie, po czym doszedł z cichym westchnieniem. Przetoczył się na plecy i sięgnął po paczkę papierosów, leżącą na nocnym stoliku. Zapalił. Ciągnące się w nieskończoność minuty trwała cisza, rozrywana jedynie odgłosem uspokajających się oddechów.
- I jak było? – zagadnął mężczyzna gasząc papierosa w ceramicznej popielniczce.
- Czuję się jak dziwka – westchnął Hugo wstając i schylając się po swoje spodnie.
- Nie proponowałem ci pieniędzy. Powinienem?
- Jeszcze słowo! – warknął chłopak, rozglądając się za bluzą. – Gdzie jest łazienka?
- Drzwi z korytarza na prawo – roześmiał się Gilbert. – Tylko… - przerwało mu trzaśnięcie drzwiami.
W wyłożonym białymi kafelkami pomieszczeniu Hugo oparł się o ścianę i odkręcił gorącą wodę. Przez chwilę stał pod niemal nie dającym się wytrzymać strumieniem wody, po czym dopiero odkręcił niebieski kurek. Co właściwie chciał zrobić? Zedrzeć z siebie skórę? Zmyć ślady seksu z Gilbertem? Nie tędy droga! Popatrzył z niechęcią na słuchawkę prysznica. Umył się. Bardzo dokładnie. Dokładniej niż wymagały tego okoliczności. Założył ubranie i cicho otworzył drzwi łazienki. Zamierzał nakichać na płaszcz i uciec bez wchodzenia Gilbertowi w oczy. Niestety nie udało się. Mężczyzna stał oparty plecami o drzwi wyjściowe, z rękami założonymi na piersi, z płaszczem chłopaka zwisającym przez jedno ramię.
- Wybierasz się dokądś?
- Owszem, do domu! – Szybko zarzucił płaszcz na ramiona.
-Boisz się, że zachce ci się powtórki?
- Och, zamknij się Gilbert! Prędzej sam sobie głowę odgryzę niż dam się tobie tknąć jeszcze raz!!!
- A chcesz się założyć??