Tylko dla twoich oczu
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 09 2011 18:14:05
Powstrzymywał się z całej siły, żeby nie ziewnąć. Legolas powiódł wzrokiem po zebranych w sali elfach, którzy od kilku godzin kłócili się, czy należy zwiększyć ilość flisaków przy spławie drewna i innych produktów z Miasta Na Jeziorze czy nie. Książe ze smutkiem zauważył, że debatują nad tym już od roku. Dzwonek oznajmiający porę obiadową przerwał nudne obrady, które zdawały się ciągnąc w nieskończoność. Legolas jednak nie udał się za wszystkimi, zamiast tego znalazł się w swojej komnacie. Usiadł ciężko na łóżko i zdjął z czoła srebrny diadem, rzucając go na miękkie posłanie. Męczyło go to wszystko. Nie tylko nudne zebrania, na których miał obowiązek być. Coraz częściej myślał z niechęcią o kamiennym pałacu, wymagającym ojcu i nowych obowiązkach. Dusił się w swoim otoczeniu. Zatęsknił za czasami, kiedy go to wszystko nie dotyczyło, kiedy mógł większość czasu spędzać na zewnątrz, ćwiczyć swoje umiejętności we władaniu łukiem i nożami.
Nie tak wyobrażał sobie dorosłość.
Dziesięć lat temu łudził się, że w końcu będzie mógł w pełni decydować o sobie. Urodzenie jednak nie pozwalało mu na to.
Haldir. Nie wiedział dlaczego akurat teraz przypomniał mu się wojownik z Caras Galadhon. Legolas uśmiechnął się z zakłopotaniem na wspomnienie swojej pierwszej fascynacji. Jak bardzo chciał wtedy ruszyć za elfem do Lorien. I ruszyłby wiosną, za sprawą samego Haldira, który w tajemnicy omówił to z Thranduilem, ale okoliczności na to nie pozwoliły. Granice stawały się coraz bardziej niebezpieczne, a król za nic nie ryzykowałby życia swojego najmłodszego syna. I tak minęło 10 lat. Bez żadnych wiadomości.
Kolejny dzwonek wyrwał z Legolasa z zamyślenia. Wyjrzał przez okno i przyrzekł sobie, że tej wiosny nie spędzi w Puszczy.
Mieli przed sobą jeszcze spory kawał drogi. Podróżowali wzdłuż biegu Anduiny, na południe. Po prawej stronie, na Zachód, piętrzyły się Góry Mgliste, od Wschodu mijali najmroczniejsze części Mrocznej Puszczy, gdzie leśny lud nie śmiał się już zapuszczać. Aby ominąć jak największym łukiem Dol Guldur, przeprawili się przez rzekę. Teraz czekała ich droga przez Pola Gladden i dalej - aż do Lorien. Będąc już po bezpieczniejszej stronie rzeki, rozbili obóz.
Legolas wyszedł ze swojego namiotu i usiadł przy ognisku koło czterech towarzyszy. Ci, którzy byli już kiedyś w Lorien, chętnie opowiadali o Złotym Lesie. Legolas chłonął wszelkie informacje na temat tego magicznego miejsca. Kiedy rozmowa przeszła na inny temat, młody elf zatopił się we własnych myślach. Nie sądził, że tak łatwo przekona ojca. A jednak. Thranduil nie stawiał oporu, a nawet zdawał się być zadowolony z takiego obrotu sprawy. Wpatrując się jasne płomienie, Legolas zawinął się w ciepły koc i powoli popadał w stan nieświadomości, który ludzie nazywają snem. Ostatnią trzeźwą myślą, którą zapamiętał był melodyjny głos, który niósł w sobie obietnicę... *Do zobaczenia wiosną, Lirimaer...*
Po Nimrodel i Srebrnej Żyle spływały połamane kry lodu. Wiosna jeszcze nie zawitała na dobre w Lorien, ale zbliżała się dużymi krokami. Haldir wraz z braćmi obserwował granice z platformy na tallanie. Stojąc nieruchomo wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w dal. Rumil i Orophin wymienili porozumiewawcze spojrzenia, po czym młodszy elf zbliżył się do swojego brata, który nieświadomie głaskał gałąź drzewa.
- Nie martw się.
Haldir przebudził się z letargu i spojrzał na brata wielkimi ciepło-brązowymi oczami. Rumil nakrył swoją smukłą dłonią dłoń brata.
- Wkrótce pojawią się zielone liście. Przybędą.
Rumil doskonale zdawał sobie sprawę z dwuznaczności swoich słów. Owszem, powoli Złoty Las na nowo rozkwitał, ale młody elf wiedział, że jego brat oczekuje innego Zielonego Liścia.
Haldir wymusił uśmiech, ale jego oczy, oddawały zupełnie inny stan uczuć.
- Jeźdźcy na horyzoncie!
Orophin przerwał milczącą rozmowę swoich braci. Haldir i Rumil chwycili za łuki i szybko znaleźli się na dole. Orophin pozostał u góry, aby lepiej widzieć zbliżających się. Rumil uśmiechnął się szeroko widząc dwie ciemnozielone flagi ze złotymi ornamentami, powiewające na słabym wietrze. Skierował się wzrok na swojego brata, żeby zobaczyć jego reakcję, ale twarz Haldira była jak wykuta z kamienia. (przybrała bezbarwny wyraz)
Haldir ścisnął w dłoni łuk, każdy mięsień jego ciała napięty był do granic możliwości. Czuł jak krew powoli upływa z jego mocno zaciśniętych dłoni. Wziął głęboki oddech, aby się uspokoić. Wiedział. Gdzieś w środku czuł, że Legolas jest wśród zbliżającej się kompanii. Oczekiwał tego momentu, a teraz, kiedy zbliżał się on nieuchronnie, chciał po prostu uciec. Uśmiech Rumila nie umknął jego uwadze. Haldir jednak stał niewzruszony, nie pozwalając, aby jakiekolwiek emocje znalazły odbicie w jego twarzy...
- Granice Lorien!
Słońce już zachodziło. Legolas nakrył dłonią oczy i ocenił odległość swojej grupy od wysokiej ściany lasu. Elf u jego boku odezwał się.
- O zachodzie dotrzemy do granic. Nie spodziewają się nas jednak od tej strony. Przybywamy od północy, zamiast od wschodu. Jedźmy jednak. Im szybciej tam dotrzemy, tym lepiej.
Już się ściemniało, kiedy wkroczyli między drzewa, trzymając konie za uzdy. Zaczęli się rozglądać, szukając miejsca, gdzie mogliby spędzić noc, gdyż niepodobna było iść dalej. Zarówno oni, jak i zwierzęta, byli zmęczeni. Zatrzymali się widząc trzech Galadhrimów idących w ich stronę. Legolas szedł za swoimi dwoma towarzyszami, pozostali byli z tyłu. Wyglądając zza ramienia elfa, zastygł w miejscu. Nie spodziewał się, że spotkanie z Haldirem nastąpi tak szybko. Elf z Lorien zdawał się jednak go nie widzieć. Szedł pewnie przed siebie, za nim podobni do niego dwaj elfowie. Haldir zatrzymał się przed elfami z Mrocznej Puszczy i powitał ich.
- Creoso an Lothlorien. Ess'amin naa Haldir. Jestem Strażnikiem Złotego Lasu. To moi bracia - Orophin i Rumil - powiedział wskazując dwóch srebrnowłosych elfów - Nie oczekiwaliśmy was, ale zapewnimy wam eskortę do Caras Gladhon. Udajcie się za mną.
Odwrócił się i ruszył na przed siebie, Rumil szedł tuż obok Legolasa, Orophin zamykał pochód. Elfy Zielone, znane ze swojej nieufności, szły w milczeniu. Legolas chciał się odezwać do Haldira, ale nie mógł dobyć głosu. Zresztą, cóż mógłby powiedzieć? Haldir przywitał ich bardzo oficjalnie i zimno. Niemożliwe, żeby zapomniał. Legolas myślał intensywnie, patrząc na smukłą figurę elfa. Postanowił porozmawiać z Haldirem, kiedy tylko się zatrzymają.
Las stawał rzadszy, ale drzewa coraz wyższe i bardziej majestatyczne. Haldir zatrzymał się przed najwyższym. Miało szarą, gładką korę. Z góry zwisała drabinka, pleciona z cienkiego, ale bardzo mocnego sznura. Rumil i Orophin zajęli się zwierzętami, podczas kiedy reszta kompanii wspinała się na do góry.
Będąc już na platformie, elfy z Puszczy zaczęły przygotowywać posiłek i organizować miejsce do snu. Legolas pomagał swoim towarzyszom, cały czas czekając jednak sposobności, żeby pomówić z Haldirem bez świadków. Nie mogąc znaleźć odpowiedniej chwili postanowił poczekać, aż aż jego kompanów ogarnie znużenie. Tak też się stało i książę miękkimi krokami zbliżył się do milczącej figury, która stała na skraju platformy.
Haldir słyszał jak ktoś się do niego zbliża. W myślach prosił Elbereth, aby nie był to Legolas.
- Przepraszam.
Haldir nadal patrzył przed siebie. Chciał zapytać, za co przeprasza go młody elf, ale w porę ugryzł się w język. Legolas poczuł się dotknięty obojętnością Haldira, ale chciał wyjaśnić sprawę do końca.
- Nie przyjechałem.
Haldir spojrzał na niego. Pierwszy raz, odkąd Legolas znalazł się w Lorien, Galadhrim spojrzał mu w oczy. Ostro i gwałtownie. Odezwał się głosem cichym, ale nieprzyjemnym.
- Ja również nie przyjechałem.
Rzeczywiście. Legolas spuścił wzrok i chwilę się zastanowił. Przecież gdyby Haldir chciał, to mógłby przybyć następnej wiosny. Może coś go zatrzymało.
- Nie mogłem. - Galadhrim powiedział szeptem, już bez złości. - Idź już. Odpoczywaj. Czeka nas jeszcze długa droga do miasta.
Legolas tylko przytaknął i udał się na spoczynek.
Wspinali się po krętych schodach, na górę najpotężniejszego drzewa w sercu lasu. Haldir prowadził Legolasa i jeszcze jednego elfa z zaufanego kręgu króla. Reszta miała zostać na dole. Ku zdziwieniu księcia, Haldir zaprowadził ich przed samo oblicze władcy. Niewielu elfów miało zaszczyt przebywać w takiej bliskości władców Lothlorien. Galadhrim był również przy powitaniu i całej rozmowie. Keleborn przywitał gości należycie i kazał słudze pokazać Legolasowi jego sypialnię. Kiedy Legolas oddalał się za innym Galadhrimem, zdążył jeszcze zobaczyć jak Lord Keleborn rozmawia ze Strażnikiem...
Król Lorien upewnił się, że książę Mrocznej Puszczy już się oddalił, zanim kontynuował:
- Pojutrze weźmiesz go ze sobą. Nie chcę go zatrzymywać w Caras Galadhon, bo zanudziłby się tu. Zresztą nie po to tu jest. Powierzam go twojej opiece, Haldirze.
Elf skłonił się i, na znak, że jest już wolny, odszedł.
Z dłoniami opartymi na biodrach Haldir rozglądał się wokół swojego tallanu. Zaczynało już świtać, a on jeszcze się do końca nie spakował. Z zamyślenia wyrwało go wołanie jednego z braci. Orophin wbiegł do pomieszczenia z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Gotowy?
- Prawie. Zastanawiam się co jeszcze zabrać.
- Łap.
Młodszy elf rzucił w stronę Haldira mały przedmiot i natychmiast zniknął, tak samo niespodziewanie jak się pojawił. Haldir rozprostował zaciśniętą pięść i uśmiechnął się krzywo. W jego dłoni spoczywała mała fiolka z przezroczystą, lepką substancją. Elf pokiwał głową. Jego bracia czasami go zaskakiwali. Mógł potraktować to jako żart, ale wiedział co kierowało Orophinem i Rumilem. Nie byli ślepi. Westchnął ciężko i po chwili zastanowienia włożył buteleczkę na dno swojej torby.
Legolas szedł za srebrnowłosym elfem i serce biło mu tak głośno, że zaczynała go męczyć obawa, iż Haldir to usłyszy. Spotkali się wczesnym rankiem i zostali eskortowani na koniach na dalsze skraje lasu, gdzie mieli być zostawieni. Podróż w towarzystwie innych Galadhrimów minęła w milczeniu. Teraz jednak, pozostawieni sami sobie, mogli czuć się swobodnie i zostawić za sobą zasady etykiety dworskiej. Mimo iż Legolas należał do rodziny królewskiej, czuł swoisty respekt przez Haldirem. Było to dziwne, zważywszy na to, że status społeczny Haldira był niewątpliwie niższy. Z pewnością jednak Galadhrim musiał być ważną osobistością, skoro Keleborn zaliczał go do kręgu swoich zaufanych osób. Legolas był tak pogrążony w dociekaniach, że nie zauważył kiedy elf zrównał z nim krok i szedł obok, wpatrując się w jego nieobecne oblicze.
- Czy coś cię trapi?
W głosie Haldira nie było kpiny, raczej szczera troska.
- Nie... Tak. Zastanawiałem się co robiłeś przez te lata... - młody elf urwał, zastanawiając się czy powinien pytać o takie rzeczy.
- To co zawsze.
Wciąż idąc przed siebie Haldir opowiedział puszczańskiemu elfowi o swoich obowiązkach i zajęciach.
- ...później zostałem kapitanem Strażników. Nadzoruję pracę dużej grupy wojowników, rozdzielam zadania, tereny działania. Kiedy jestem w Caras Galadhon zasiadam w kręgu doradców Pana Kelerona. Jak widzisz nic ciekawego!
- Wręcz przeciwnie! Twój pan darzy cię chyba dużym zaufaniem.
- Taaa... - Haldir zamyślił się, jego wzrok był przez chwilę nieobecny, błądząc wśród marzeń i wspomnień. - W istocie.
- Będąc w domu, zastanawiałem się co robisz.
- Tęskniłeś? - Haldir powrócił do swojego kpiarskiego tonu.
Legolas uśmiechnął się nieśmiało. Po chwili znów się odezwał.
- Mogłeś chociaż napisać, że dostałeś awans!
- Napisać?! Jestem żołnierzem a nie skrybą! - Haldir roześmiał się serdecznie. Po chwili zamilkł. - Skoro tak ci na tym zależało, to sam mogłeś napisać.... Spójrz! Jesteśmy na miejscu.
Legolas uniósł głowę do góry. Rzeczywiście, na wysokim drzewie była solidna platforma, nie za duża, ale w końcu było ich tylko dwóch. Haldir szukając czegoś w torbie objaśnił księciu gdzie się znaleźli. Legolas dowiedział się, że było to kiedyś stanowisko Strażników, stąd obserwowali teren. Atak od tej strony nie groził jednak elfom i zaniechano patroli w tym obrębie lasu. Zresztą Caras Galadhon nie miało wystarczającej ilości Strażników, aby sobie pozwolić na dodatkowe patrole.
Starszy elf wyjął długą drabinkę, zakończoną hakiem. Zręcznie rzucił ostrze do góry, które zaczepiło się o konar drzewa.
- Pójdę przodem i przygotuję wszystko. Słyszysz plusk wody? Tam jest źródło - Haldir wskazał kierunek - możesz się tam odświeżyć w międzyczasie.
Legolas przytaknął i zostawiając swoje rzeczy podążył w stronę cicho szemrzącej wody. Źródło było o wiele większe niż się spodziewał. Uklęknął nad małym strumykiem i włożył dłonie do lodowatej wody. Natychmiast poczuł ulgę i dopiero teraz zdał sobie sprawę, jak podróż go zmęczyła. Ochlapał twarz wodą i powoli wstał, wracając w stronę tallanu. Po cichu obiecał sobie, że tym razem nie pozwoli, aby jego działania spełzły na niczym. Uśmiechnął się na wspomnienie wiosny sprzed paru lat. Teraz wiek nie mógł stanowić przeszkody. Zresztą wtedy też nie powinien. Ale coś Haldira powstrzymało. Legolas nie dokończył swoich przemyśleń, bo znów znalazł się pod wysokim drzewem. Zwinnie wspiął się do góry. Słysząc miękkie kroki, Haldir odwrócił się w stronę drabinki.
- Ach! Jesteś. Dobrze. Podejdź tutaj i spójrz.
Legolas zbliżył i stanął na skraju platformy. Widok rozciągał się na Srebrną Żyłę, północną ścianę lasu Lorien, od wschodu, w dali wznosiła się ciemna ściana Mrocznej Puszczy.
- Niesamowite.
- Tak...
Legolas zadrżał. Strażnik wypowiedział słowo niemal wprost w jego ucho, ciepły oddech musnął wrażliwą skórę. Nagle całe doznanie zniknęło. Haldir poruszył się i nie stał już za księciem. Więc tak? Zobaczymy... Legolas z niezadowoleniem skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Galadhrim tymczasem odpiął swój pas z bronią i położył go obok swojego łuku. Usiadł i zatopił się w myślach, zapominając o obecności drugiego elfa. Legolas zajął miejsce tuż za nim i niespodziewanie objął w pasie srebrnowłosego elfa, splatając długie place na jego brzuchu. Zanim Haldir zdążył zareagować, młody elf wyszeptał prosto w delikatne ucho nieco zniżonym głosem.
- Co cię powstrzymuje?... Hm?
Haldir zamknął oczy i próbował zebrać resztki swojej silnej woli. Cały czas czuł ciepło tuż przy swoim uchu. W końcu odpowiedział, nie poznając swojego głosu.
- Konsekwencje.
Legolas zmarszczył brwi. Jakie znowu konsekwencje? Przecież ja tego *chcę*. Haldir nie robi nic wbrew mojej woli i... Potok myśli został gwałtownie zatrzymany. Galahdrim niespodziewanie się odwrócił i niemal brutalnie pocałował zaskoczonego księcia. Legolas wydał zduszony okrzyk zdziwienia, ale szybko się poddał. Ciężar drugiego elfa przycisnął go do podłogi. Haldir w końcu oderwał się od słodkich ust Legolasa i uśmiechnął się szeroko do nieco przestraszonego elfa. Jeszcze raz schylił głowę i, tym razem wolniej, powtórzył pocałunek. Legolas westchnął uszczęśliwiony. Jego pobyt w Lorien zapowiadał się ciekawie... Brak powietrza zmusił elfy do przerwania pocałunku. Kiedy Legolas otworzył oczy zobaczył jedynie srebrną falę włosów Haldira. Starszy za pomocą swoich ust poznawał rysy twarzy swojego towarzysza. Obsypał powoli delikatnymi pocałunkami szczękę, uszy i szyję elfa z Mrocznej Puszczy. Prawą ręką próbował odpiąć pas, ale bez skutku. Legolas ochoczo pomógł swojemu przyszłemu kochankowi, po czym sam zabrał się za odpinanie tuniki Haldira. Zniecierpliwiony zanurzył dłonie pod miękkim materiałem.
Haldir jękną cicho, gdy dłonie młodszego elfa przesuwały się po jego klatce piersiowej, dotykając go lekko i nieśmiało. Zadowolony z siebie Legolas uśmiechnął się szeroko do Haldira patrzącego mu w oczy. Ku rozczarowaniu Legolasa, Haldir wstał i wyciągnął ku niemu rękę.
- Wstań, lirimaer.
Widząc zawiedzioną minę elfa, Haldir zaśmiał się cicho i pocałował go. Bez słowa wytłumaczenia sięgnął po koc i rozłożył go na podłodze. Noce w Lorien były raczej chłodne, a skoro sprawy przyjęły taki obrót, to obaj będą zapewne dzielić posłanie. Legolas wrócił na swoje miejsce, a Haldir dołączył do niego. Galadrim usiadł na miękkim materiale i wziął się za nieśpieszne odplątywanie wiązań u spodni swojego towarzysza. Legolas pozbył się w tym czasie tuniki i lekkiej, lnianej koszuli. Chłodne powietrze na rozgrzanej skórze sprawiło, że przeszył go dreszcz. Podparł się na łokciach i w nerwowym oczekiwaniu oblizał wargi; Haldirowi najwyraźniej się nie spieszyło bo z lubieżnym uśmiechem obserwował młodszego elfa. Nic nie umknęło jego uwadze: rozszerzone źrenice, tęczówki, które teraz przybrały odcień szmaragdowy, przyspieszone ruchy klatki piersiowej, a tym bardziej wypukłość, którą czuł pod dłonią.
- Haldir... - Legolas wyszeptał błagająco.
Gdy Strażnik Złotego Lasu pozbył się w końcu bariery materiału, uśmiechnął się jeszcze szerzej i z uznaniem otaksował wzrokiem młode ciało. Nachylił się nad elfem i cicho zapytał:
- Powiedz... Zdradź mi czego chcesz...
Legolas spuścił głowę zawstydzony. O ile wcześniej, z powodu podniecenia miał rumieńce na twarzy, to teraz ich kolor nabrał odcienia głębokiej czerwieni. Haldir chcąc dodać mu odwagi, pocałował go w czubek spiczastego ucha. Nie doczekawszy się reakcji poświęcił uwagę delikatnej skórze szyi Legolasa, cały czas głaszcząc go prawą dłonią po udzie. Legolas nie mógł już dłużej tego znieść.
- Chcę... chcę... - zaczął niepewnie.
- Cokolwiek. - Haldir zapewnił go.
- Dotknij mnie.
Haldir tylko na to czekał. Składając ostatni pocałunek na jabłku Adama młodszego elfa, przesuwał się coraz niżej. Kiedy mokra ścieżka pocałunków doprowadziła go do pępka Legolasa, ten zaczął nerwowo chichotać.
- Łaskocze... - Legolas nie mógł się powstrzymać od śmiechu.
Ten wkrótce przerodził się w cichy jęk. Haldir dotarł wreszcie do celu. Uśmiechając się zbójecko potarł policzkiem o dumnie wzniesioną erekcję Legolasa. Chcąc jeszcze się nieco pobawić z młodszym elfem Haldir, kontynuował słodką torturę drażniąc go ciepłym oddechem. Legolas nie mogąc już znieść męczarni gotów był użyć własnych dłoni, aby przynieść sobie ulgę, kiedy niespodziewanie Haldir wziął go w usta. Książę w szoku o mało nie zerwał się z miejsca, ale dłonie Haldira przytrzymywały go stabilnie. /O słodki Eru.../ *tego* młodszy elf się nie spodziewał /Na Elbereth! Jak dobrze.../. Całkowicie tracąc kontrolę nad sobą, Legolas odchylił głowę do tyłu i z rozchylonymi ustami szeptał coś niezrozumiale. Widząc, że elf jest już blisko punktu, z którego nie ma odwrotu, Haldir oderwał się od niego. Chciał jak najbardziej przeciągnąć ich grę, doprowadzić swojego kochanka do szaleństwa. Wiedział jednak kiedy należy zakończyć tę grę. Za którymś razem pozwolił wreszcie znaleźć swojemu młodemu przyjacielowi ukojenie.
- Ai!!...Haldir... - Legolas wyprężył się niczym kot uwalniając swoją energię.
Kiedy Haldir posmakował już swojego kochanka, położył się obok. Legolas drżał niczym jesienny liść, a jego oczy zdradzały, że nie powrócił jeszcze do pełnego stanu świadomości.
- Shhh... - Haldir wziął go w ramiona i nakrył ich obu kocem. - Już dobrze... - odgarnął włosy z twarzy Legolasa, zaczesując je za spiczaste uszy. Starał się go uspokoić mówiąc do niego miękko i cicho. Wreszcie młodszy elf ucichł, a jego spojrzenie przybrało bezbarwny wyraz, zdradzając, że zasnął. Haldir wyplątał się z objęcia i udał się nad strumień. Tam on również odnalazł ukojenie. Wystarczył kilka prostych ruchów, aby i on odczuł błogi spokój. Na tę jedną noc pozwolił Legolasowi zapomnieć o swoich własnych potrzebach. Tylko ten jeden raz, ale Haldir zrobił to w pełni świadomie. Wiedział jak silnym przeżyciem będzie to dla jego towarzysza.
Wolno udał się z powrotem w stronę tallanu. Strażnik uśmiechnął się ciepło na widok młodego elfa. Niewątpliwie czuł dla niego ogromną sympatię. Ułożył się obok nagiego ciała i znów nakrył ich obu materiałem. Legolas instynktownie zwrócił się w stronę źródła ciepła i przytulił do siebie większego elfa. Haldir zaśmiał się cicho i odwzajemnił gest. Głaskał Legolasa delikatnie po policzku i przyglądał mu się w skupieniu. Po chwili wahania przyłożył swoje usta do jego. Beż żaru i pasji. Za to z czułością. Zrobił to z potrzeby, której nie potrafił jeszcze nazwać. Westchnął i, ostatni raz spoglądając na cudowną istotę w swoich ramionach, usnął.
Zaczynały docierać do niego pierwsze dźwięki; szum liści, plusk wody i odgłosy tętniącego życiem lasu. Było mu wygodnie i ciepło. Odpędzając ze swoich oczu sen, Legolas zamrugał powiekami i rozejrzał się wokół siebie. Uśmiechnął się lekko na widok śpiącego Haldira, który zdawał się w niego wpatrywać. Jednak jego oczy, jakby zasnute mgiełką, mówiły mu, że elf śpi. Legolas ułożył się wygodniej obok drugiego elfa i bez obawy, że zostanie przyłapany, wpatrywał się intensywnie w twarz starszego elfa. Śledził wzrokiem jego rysy twarzy, wyraźnie zarysowane kości policzkowe, ciemne brwi i wysokie czoło. No i pełne usta, które jeszcze poprzedniego wieczoru... /Całkowicie o nim wtedy zapomniałem! Jak mogłem być taki samolubny.../ Legolas nie martwił się długo bo zaświtał mu w głowie pewien pomysł. Z szelmowskim uśmiechem wsunął dłoń pod koc. Po kilku chwilach Haldir oprzytomniał i powitał Legolasa cichym jękiem.
- Dzień dobry - młodszy elf niewinnie powitał swojego kochanka.
- Dobry... o tak...
Haldir wziął głęboki oddech i z lubością przymknął powieki. Mimo chłodnego poranka był cały rozpalony, młodszy elf rytmicznie pocierał o niego udem i całował jego szyję. Nie musiał długo czekać, aby było już po wszystkim. Strażnik niespiesznie otworzył oczy i uśmiechnął się szeroko.
- Mógłbym się codziennie tak budzić... - Haldir usiadł i delikatnie pocałował młodego elfa. - Hannon le* Legolas.
- Nie, to ja dziękuję.
Razem postanowili udać się nad strumień, aby się orzeźwić i umyć. W drodze powrotnej Haldir w zamyśleniu przyglądał się Legolasowi.
- Co? - młody elf czuł się nieco podenerwowany czując na sobie wzrok Galadrima.
Twarz Haldira rozpromienił uśmiech.
- Nie jesteś całkiem niewinny...
- Oczywiście, że nie ! Przecież jestem pełnoletni!
Zabrzmiało to dosyć dziecinnie, ale Haldir postanowił drążyć temat.
- To o niczym chyba nie świadczy.
- W Mrocznej Puszczy... panują pewne obyczaje. Każdy elf, który wkracza w wiek męski... przechodzi inicjację...
- ... z kobietą.
- Zgadza się.
Legolas zamilkł. Po co Haldirowi to wiedzieć? Czy to coś zmienia między nimi?
Haldir podszedł bliżej i objął młodszego elfa ramieniem.
- A mężczyźni? Jak się do tego podchodzi w Mirkwood?
- Niewiele mi o tym wiadomo...
Legolas bardzo chciał się dowiedzieć do czego Haldir dąży. Po co te wszystkie pytania? Nie wiedząc co począć młodszy elf wyszeptał jedyną prawdę prosto w ucho Haldira, lekko je przy tym całując.
Too long too lonely
For your eyes only
Secretly
Haldir już wiedział. Był pierwszym.
Popołudniowe słońce prześwitywało przez korony wysokich drzew, grając refleksami na złotych liściach. Niemal namacalna cisza otaczała ostrożnie skradającego się elfa. Nic nie zakłócało spokoju, oprócz naturalnych dźwięków natury. Próbując wychwycić najmniejszy szelest burzący tę harmonię, Legolas przymknął oczy. Jego ostre zmysły jednak niczego nie odnotowały. Już chciał się poddać gdy nagle ktoś poklepał go po ramieniu. Odwrócił się, ale nikogo nie było. Po chwili znów poczuł dotyk na drugim ramieniu. Tym razem, bez odwracania się, prędko złapał dłoń, która nie zdążyła się wycofać. Nie puszczając jej, Legolas uśmiechnął się czując pod palcami gładką skórę eleganckich palców.
- Wiedziałem, że w końcu mi się uda - powiedział odwracając się do Haldira.
Już od godziny Legolas go szukał, ucząc się od Strażnika wtapiania się w otoczenie i bezszelestnego poruszania.
- Jak ty to robisz? Nie słyszałem cię ani nie czułem twojej obecności.
Kolejne dni upływały im na podobnych ćwiczeniach. Legolas był zdolny, a uczenie go dawało Haldirowi satysfakcję. Gwieździste noce spędzali wspólnie, czerpiąc przyjemność z bycia razem. Haldir pokazywał swojemu młodemu kochankowi nieznane mu dotąd tajemnice ciała. Ich bliskość jednak nigdy nie była kompletna, gdyż oznaczałoby to zaistnienie więzi, na którą nie byli gotowi i o której nie myśleli.
Czas płynął szybko.
Noce były parne, a ziemia przesycona zapachem dojrzałych owoców. Ostatnia noc w głuszy prawie nie różniła się od poprzednich. Powietrze zdawało się stać w miejscu. U stóp potężnego drzewa Legolas rozpalił ognisko i cierpliwie czekał na swojego przyjaciela. Spędził niezapomniane dni w Lorien, nauczył się wielu przydatnych umiejętności Strażników. /I nie tylko.../ Na ustach Legolasa pojawił się mały uśmieszek. Wiedział, że trudno będzie mu powrócić do obowiązków, które czekały go w domu. Starał się odepchnąć nieprzyjemne myśli.
Haldir w końcu pojawił się, niosąc ze sobą ostatni bagaż. Noc zapowiadała się pogodnie i postanowili ją spędzić na ziemi. Legolas czujnie obserwował Galadhrima, który krzątał się wokół obozowiska. Czuł się dobrze z Haldirem, lubił jego poczucie humoru, nawet kpiarski ton, który innych tak bardzo irytował. Jednak Haldir nadal pozostawał dla niego zagadką. Był w końcu od Legolasa starszy, poza tym nieco zarozumiały i wyniosły. Czasami jednak zmieniał się nie do poznania.
Książę westchnął ciężko. Nie chciał o tym myśleć. Przynajmniej nie teraz. Miękkim krokiem podszedł do Haldira, który zapatrzył się w płomienie, i położył mu dłoń na ramieniu. Cicho zadał mu pytanie.
- Jak spędzimy ostatnią noc?
Haldir uśmiechnął się zadziornie.
- Przyjemnie.
Jego usta w mgnieniu oka znalazły się na ustach Legolasa. Ten instynktownie zarzucił swoje ramiona na szyję Haldira i lekko rozchylił wargi, pozwalając by Strażnik wpił się w niego. Gorący taniec języków, walczących o dominację trwał długo, dopóki po prostu zabrakło im powietrza.
Kilka godzin później leżeli objęci przyglądając się w tańczącym płomieniom. Czas płynął szybko, jak dla nich - za szybko. Wiedzieli, że się jeszcze spotkają. Jeśli nie celowo, to na pewno los ich razem ze sobą zetknie...
Wraz ze świtem przybyła osobista eskorta Galadrieli, która miała im towarzyszyć w powrocie do stolicy. Podróż minęła bezpiecznie i młody książę jeszcze raz stanął przed obliczem władców Lorien. Pożegnali się oficjalnie i Galadriela z Celebornem odeszli, zostawiając dwóch elfów samych. Legolas podszedł do Haldira i skradł mu ostatni pocałunek. Słysząc kroki elfów z eskorty, która miała towarzyszyć Legolasowi w drodze do domu, oddalili się od siebie. Nie chcąc odwlekać chwili pożegnania chwycili się za przedramienia w uścisku wojowników i porozumiewawczo spojrzeli sobie w oczy. Legolas uśmiechnął się ostatni raz i odwrócił się na pięcie odchodząc nie oglądając się za sobą.
Został sam. W ciemności rozległ się cichy śmiech. Haldir gwałtownie się obrócił i zobaczył Celeborna wynurzającego się z mroku. Król z dziwnym uśmiechem popatrzył na swojego wiernego Strażnika. Pieszczotliwie pogłaskał Haldira po srebrnych włosach. Starszy elf lekko pochylił głowę i wysuwając język oblizał wargi Haldira.
- Czuję na tobie jego smak.
Haldir bez strachu spotkał spojrzenie bezdennych oczu swojego władcy. Król uśmiechnął się tylko.
- Chodź.
Celeborn wyciągnął rękę, którą Haldir bez wahania chwycił. Razem niespiesznym krokiem udali się do jego prywatnych kwater.
* Hannon le - (thank you) dziękuję