Niespodziewanka
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 22:13:14
Zielonooki chłopak, a może raczej już mężczyzna siedział na chłodnym parapecie okiennym i wpatrywał się w noc. Wakacje powoli dobiegały ku końcowi, a on powoli zaczynał się niecierpliwić. Do tej pory nie dostał zaproszenia do Nory, gdzie przywykł spędzać przynajmniej ostatni tydzień letniej przerwy w nauce. Przejechał dłonią po włosach, czochrając je jeszcze bardziej, po czym odetchnął głęboko, a wilgotne, nocne powietrze wypełniło jego płuca. Przymknął oczy i zdziwił się przyjemnością, jaką wywoływał delikatny wietrzyk, pieszczący jego policzki. Zaczął rozmyślać - tak jak każdej nocy, którą spędzał na parapecie.
To już jego ostatnie wakacje. Ostatnia wakacyjna przerwa od nauki w Hogwarcie. We wrześniu zaczynał siódmy rok i wiedział, że będzie mu tego brakowało, ponieważ Szkoła Magii i Czarodziejstwa Hogwart zdążyła stać się jego prawdziwym domem. Będzie tęsknił za lekcjami, nauczycielami, kamiennymi murami, fotelami obitymi pluszem w pokoju wspólnym Gryffindoru, ciepłym ogniem w kominkach, swoim łóżkiem z baldachimem, a w szczególności za mieszkańcami zamku... Ronem, Hermioną, Nevillem, Deanem. Za wszystkimi. Nawet za Draconem. Szczególnie za nim. To właśnie z powodu blondwłosego Ślizgona Harry obawiał się powrotu do szkoły. Ale był to inny strach niż zazwyczaj. Nie wiedział jak się zachować, nie miał pojęcia, jaka będzie reakcje Dracona, gdy go zobaczy.
Gryfon ciągle miał przed oczami miał ten ich pamiętny pocałunek pod koniec roku szkolnego. Pamiętał chłód lochów, przenikający wskroś jego drżące ciało, pamiętał stanowczy dotyk miękkich ust Dracona na jego ustach, erekcję Ślizgona wbijającą się w jego podbrzusze i to cudowne podniecenie, które go wtedy ogarnęło.
Wracał nocą ze szlabanu u Snape'a gdy wpadł na czyjeś ciepłe, umięśnione ciało, którego przytrzymał się by nie upaść. Nie zamienili ani jednego słowa. Podniósł wtedy głowę z obawą, wręcz ze strachem. Zobaczył błyszczące, stalowoszare oczy, patrzące na niego z nieskrywanym pożądaniem. Ręce Draco oplotły jego biodra, a usta przysunęły się do jego ust. Harry, wspominając te wydarzenia ponownie dotknął ust opuszkami palców. Pamiętał te gorączkowe pocałunki i towarzyszące im podniecenie. Potem rozstali się. Następnego dnia rozjechali się do swoich domów, nie rozmawiając o tym wydarzeniu. W ogóle nie rozmawiając. Jak zawsze.
To właśnie tamtej nocy Harry doszedł do wniosku, że chyba nie interesują go dziewczyny. Na początku był przerażony tym faktem - świadomość ta wręcz go paraliżowała, ale przez wakacje zdążył się z nią nieco oswoić. Nie czuł czegoś takiego, takiej chemii i pożądania, gdy całował płeć przeciwną - gdy całował Cho, która niby tak mu się podobała, a nawet Lori, dziewczynę z sąsiedztwa, która niezrażona jego złą opinią i plotkami rozsiewanymi przez Dursleyów, postanowiła się z nim umówić. Czuł wyrzuty sumienia, gdyż chciał się tylko przekonać czy pociągają go dziewczyny. Harry narobił sobie kłopotów, bo napalona nastolatka łaziła za nim krok w krok i nie dawała mu spokoju, ale przynajmniej dowiódł swego. Wolał mężczyzn. Stanowczo. Ciągle robiło mu się gorąco na samo wspomnienie sceny pocałunku z Draconem, a zawstydzające wybrzuszenie w dżinsach rosło...
Jego rozmyślania brutalnie przerwała mała sówka, skubiąca go zawzięcie w ramię. Otworzył zamglone oczy, zasnute mgiełką podniecenia i złapał Świstoświnkę, która latała dookoła niego. Odwiązał kawałek pergaminu, przywiązany do jej nogi i rozwinął go drżącymi dłońmi.
Harry,
Przyjeżdżamy po ciebie jutro z samego rana. Dumbel wszystko załatwił. Zwaliła nam się na głowę rodzinka z Rumunii - przyjechali razem z Charlie'm. Dlatego śpimy upakowani jak sardynki w puszce. Hermi i Gin śpią w jednym łóżku, mi do pokoju wpakował się właśnie Charlie, a ciebie mama ulokowała w pokoju Bill'a. Może ci odstąpi łóżko!
Do zobaczenia jutro.
Ron
Harry'ego ogarnęła fala gorąca. Bał się wyjazdu do Nory - wiedział, że powinien poinformować Rona, o odkryciu swojej orientacji seksualnej, ale bardzo się tego obawiał. Jego rudowłosy przyjaciel mógł dziwnie zareagować - mógł się nawet czuć skrępowany i zagrożony w jego obecności. Ale przecież Harry nigdy nie patrzył na Rona, pod kątem potencjalnego partnera czy obiektu seksualnego pożądania! Chyba żadny z Weasleyów tak na niego nie działał.
Zwinął list i wsunął do tylniej kieszeni dżinsów, po czym poszedł spać. Przecież jutro czeka go pełen emocji dzień.
* * *
Harry'ego obudziły ciepłe promienie słońca zaglądające przez okno do jego sypialni. Przeciągnął się na łóżku i z rozrzewnieniem pomyślał o tym, że kolejne dwa tygodnie spędzi w Norze... Otoczony mężczyznami... NIE! STOP! Otoczony przyjaciółmi oczywiście.
Zaraz po śniadaniu spakował wszystkie swoje rzeczy do kufra i z niecierpliwieniem czekał na przyjazd Weasleyów, mimo, że miało to nastąpić dopiero po południu, a może nawet pod wieczór...
Cały dzień był jednym, wielkim, podniecającym oczekiwaniem. Kręcił się po mieszkaniu, chodził z kąta w kąt i nie mógł sobie znaleźć miejsca. Nawet nie wiedział, czemu tak się dzieje - nigdy wizytom u Norze nie towarzyszyło aż takie napięcie. Owszem - cieszył się, bo przecież chwile spędzane z rodziną jego przyjaciele były wspaniałe i tak bardzo różniły się od tych, spędzanych z Dursleyami w domu przy Privet Drive.
W końcu nadszedł wieczór, słońce zamieniło się w ciemnopomarańczową, żarzącą się kulę i chyliło ku zachodowi. Pod średniej wielkości, biały dom z tabliczką Privet Drive 4 podjechał nieco podniszczony, stary mercedes. Wyskoczyła z niego liczna, rudowłosa rodzinka, a sąsiedzi obserwujący przybyszów zza firanek, nie mogli się oprzeć wrażeniu, że ten model nie może być aż tak pojemny.
Rudowłosy, starszy mężczyzna podszedł do drzwi domu Weasleyów i z zainteresowaniem obserwował dzwonek. Dotknął go palcem i podskoczył z wrażenia, gdy rozległa się stłumiona melodyjka.
- Czego? - drzwi otworzyły się raptownie i Arthur ujrzał naburmuszoną twarz Vernona, wuja przyjaciela jego najmłodszego syna.
- Dzień dobry. My przyjechaliśmy po Harry'ego.
- Co? - Pan Dursley łypnął podejrzliwie wyłupiastymi oczkami na faceta, który dobijał się do jego domu i chciał zabrać tego paskudnego dzieciaka. Nie żeby miał coś przeciwko - było mu to nawet bardzo na rękę, ale dla zasady musiał się trochę pokłócić i stawiać opór.
- Czy mógłbym porozmawiać z pańską żoną? Mam do niej list od dyrektora...
Niestety nie było dane mu do kończyć. Vernon złapał go z koszulę wciągnął do przedpokoju i zatrzasną za nim drzwi, zostawiając resztę oniemiałej rodzinki przed domem.
- Zamknij się, rozumiesz?! Zamknij się! Nie wymawiaj nazwy tej cholernej szkoły! - piszczał przyciskając czarodzieja do drzwi.
- Tak, tak. Oczywiście. Dobrze - wyjąkał pan Weasley rozmasowując sobie szyję.
Vernon zaprowadził Arthura do salonu, gdzie ciotka Petunia zakrztusiła się herbatą na jego widok. Rudowłosy mężczyzna bez słowa podał kopertę pani Dursley, woląc zachować całkowite milczenie. Jej rozbiegane oczy ślizgały się po pergaminie, po chwili wrzuciła kartkę do kominka.
- Vernon, powiedz temu chłopakowi żeby spakował się i zszedł na dół - powiedziała zaciskając usta.
Harry'emu nie trzeba było dwa razy powtarzać. Zbiegł na dół, ciągnąc za sobą kufer, rzucił zdawkowe "pa" i po chwili siedział w mercedesie razem z rodzinką Weasleyów. Siedem osób uśmiechało się do siebie wesoło.
Gdy przyjechali do Nory na dworze panował już zmrok. Księżyc królował na niebie, a gwiazdy mrugały radośnie do patrzących na nie ludzi. Przed domem wesoło igrał płomień. Dwaj najstarsi bracia rozpalili ognisko, a pani Weasley właśnie przygotowywała kiełbaski. Całą rodzina, której zielonooki gryfon jeszcze nie poznał siedziała na pniach dookoła ognia i gawędziła głośno.
- Cześć Harry. Jak się masz? Postanowiliśmy zrobić ognisko - zagadał do niego Bill, poklepując go po plecach.
- Uhm. Fajnie. Dzięki. Dobrze - czerwony rumieniec oblał policzki Harry'ego.
- Wiesz, że niestety śpisz w mojej sypialni? - Bill nachylił się nad Harrym, lecz mówiąc to bynajmniej nie wyglądał na niezadowolonego.
Harry nic nie odpowiedział, tylko wbił wzrok w ziemię, lecz z przerażeniem poczuł, ze krew zaczyna szybciej przepływać przez intymną część jego ciała. Pani Weasley zapoznała go z całą, zadziwiająco miłą i uprzejmą rodzinką. Harry po raz kolejny doznał tego wspaniałego uczucia, kiedy wszyscy go zaakceptowali i poczuł się jak członek tej wielkiej, radosnej rodzinki.
Siedzieli przy ognisku do późnej nocy. Piekli i jedli kiełbaski, śmiali się, opowiadali anegdoty i dyskutowali. Harry czuł się nieco onieśmielony, gdyż siedział obok Billa. Czuł się winny, że podnieca go brat jego najlepszego przyjaciela. Niewiele się odzywał - udawał, że je, a w rzeczywistości przez godzinę skubał jedną kiełbaskę i kawałek chleba. Zielonooki patrzył na ludzi, na gesty, które wykonywali, słuchał ich słów i śmiechów.
Powoli morzył go sen. Umysł się oczyścił, a powieki zaczęły mu ciążyć. Zasnął wtulając się w czyjeś ciepłe ciało.
* * *
- Fred! George! Won, do łóżek! Ron, na miłość boską idź się myć! Bill zanieś Harry'ego do swojej sypialni. Biedaczek... był taki zmęczony.
Zielonooki pogrążony był w półśnie. Słyszał zrzędzenie pani Weasley. Czuł też jak czyjeś ciepłe ramiona unoszą go do góry. Przez sen, nieświadomie oplótł szyję tej osoby i mocniej wtulił twarz w miękką, przyjemnie pachnącą bluzę. Ocknął się na dobre, gdy czyjeś zwinne palce zaczęły rozpinać guziki jego koszuli. Otworzył oczy.
- No w końcu się obudziłeś. Zasnąłeś nam przy ognisku, ale przynajmniej było mi ciepło - Bill mrugnął do Harry'ego.
- Eee. Tobie? Ciepło? - spytał nieprzytomnie.
- No, zasnąłeś na mnie. A teraz idź się przebieraj i idziemy spać.
Policzki chłopca znowu pokryły się szkarłatem. Powodem była ponownie zbyt bujna wyobraźnia Harry'ego. Oczami wyobraźni ujrzał siebie i Billa, splecionych na jednym łóżku w dwuznacznej pozycji. A raczej w jednoznacznej. Czmychnął czym prędzej do łazienki. Przycisnął czoło do zimnej tafli lustra i zamknął oczy, napawając się przyjemnym chłodem. Ciągle miał przed oczami te erotyczne sceny ze sobą i Billem w roli głównej. Nie chciały opuścić jego umysłu.
Zimny prysznic nieco ochłodził i uspokoił jego ciało. Siedział w łazience jak najdłużej, mając szczerą nadzieję, że gdy wróci do pokoju Bill będzie już spał. Zielonooki czuł się niesamowicie skrępowany. Jak pani Weasley mogła być tak bezmyślna i ulokować go w jednym łóżku z mężczyzną? Dopiero wtedy sobie przypomniał o najważniejszej kwestii - przecież nikt nie wie, że on jest... że jest... że woli chłopców.
W całym domu ucichło, wszyscy spali już smacznie w swoich łóżkach. Harry zdecydował się opuścić łazienkę i udać się do sypialni. Pod drzwiami pokoju Billa stał jeszcze dobrych kilka minut, czując, że z każdą chwilą jego pożądanie rośnie coraz bardziej. Drżącą ręką nacisnął klamkę i z ulgą wszedł do ciemnego pokoju. Potknął się o krzesło. Położył się do łóżka, starając się zrobić to na tyle delikatnie, by nie obudzić śpiącego w nim mężczyzny. Jednak Bill nie spał. Gdy Harry zanurzył się w przyjemnej, ciepłej pościeli, nagrzanej ciałem drugiego człowieka poczuł, jak duża dłoń spoczywa na jego biodrze. Zesztywniał.
- W końcu jesteś. Miałem już iść i sprawdzić, czy się nie zgubiłeś - usłyszał cichy szept i jednocześnie poczuł chłodny oddech na karku, który sprawił, że jego ciało pokryło się gęsią skórką.
- Eee, kąpałem się - wyjąkał Harry.
- Długo ci zeszło... Może robiłeś jeszcze coś ciekawego? - dłoń ześliznęła się niżej, a smukłe palce muskały jego pośladki.
Harry jęknął cicho. Nie mógł się powstrzymać. Pierwszy raz inny mężczyzna dotykał go w TEN sposób, po długiej przerwie. Poczuł jak jego członek twardnieje. Dłoń powędrowała z powrotem na plecy, a później przez biodro na brzuch. Bill delikatnie masował jego brzuch, kierując się coraz bardziej na południe. Gdy jego dłoń wśliznęła się za gumkę granatowych bokserek Harry westchnął ponownie, czując, ze zaraz oszaleje z podniecenia. Weasley delikatnie przygryzł płatek jego ucha, powodując tym samym dreszcz przechodzący przez ciało ciemnowłosego nastolatka. Po czym oderwał się od jego smukłego ciała i zasnął.
Harry leżał zszokowany. Zszokowany i podniecony. Zszokowany, podniecony, pobudzony i niezaspokojony. Był wściekły. Jak można robić coś takiego? Jak można kogoś podniecić i najzwyczajniej w świecie się odsunąć?
Harry "rozładował emocje" i zasnął.
* * *
Zielone oczy otworzyły się i zlustrowały leżącego obok mężczyznę. Słońce tańczyło na jego czerwonych włosach, rozsypanych na poduszce, lśniąc złotymi refleksami. Ich właściciel miał zamknięte oczy, a długie rzęsy padały cieniem na policzki zaczerwienione policzki. Harry'ego obudziła twarda erekcja, wbijająca się w jego udo. Wielkie było jego zdziwienie, gdy po przebudzenia zobaczył twarz Billa na pierwszym planie i poczuł ową erekcję i ramię oplatające jego talię w taki sposób, że nie mógł się uwolnić. Odkaszlnął. Bill wymamrotał coś na kształt "oh, Arry". Harry patrzył przerażony na mężczyznę i czuł, że sam się podnieca. W tym pięknym momencie poczuł jak ciepły, lepki płyn spływa po jego nodze.
- Bill.
- Jeszcze pięć minut...
- Bill!
- Mmm?
Mężczyzna otworzył oczy, spojrzał w dół i chyba zorientował się co miało miejsce przed chwilą. Uśmiechnął się łobuzersko i zanurkował pod kołdrę, przewracając Harry'ego na plecy.
- Bill, co ty do chol...
Ciepły, szorstki język na jego udzie przerwał mu ten zupełnie pozbawiony sensu monolog. Jęknął cicho. Miękkie usta wędrowały coraz wyżej - po chwili brunet leżał nagi, a jego bokserki spoczywały na dywanie obok łóżka. Jęknął gdy usta objęły wprawnie główkę jego penisa. Zacisnął dłonie na prześcieradle. Usta wędrowały wzdłuż jego męskości, a chłodne palce muskały wewnętrzną stronę ud i jądra. Język rozpalał zmysły bruneta, Usta przyśpieszyły tempo, a ust Harry'ego wydobył się stłumiony krzyk. Poczuł jak dłonie mężczyzny masują wrażliwą skórę jego ud i pośladków. Czuł się jak w niebie. Po raz pierwszy w życiu. W końcu urzeczywistniały się jego marzenia. Nie spodziewał się, że wakacje w Norze będą obfitowały w takie niespodzianki.
Więcej nie myślał. Zatracił się w odbieraniu rozkoszy, którą tak chętnie obdarowywał go rudowłosy posiadacz namiętnych ust. Zacisnął dłonie na prześcieradle, nie zwracając uwagi na to, że jest o krok od rozpaczliwego podarcia ich na strzępy. Jego biodra wygięły się do góry. Usta mężczyzny rozpalały go do czerwoności, czuł jakby unosił się w powietrzu.
Gdy poczuł, że jest o krok od spełnienia, próbował odepchnąć Billa, ale najzwyczajniej w świecie nie był w stanie. Palec mężczyzny wsunął się między pośladki zielonookiego gryfona, którego krzyk rozkoszy przeciął powietrze. Wytrysnął nasieniem w usta rudowłosego, który wydawał się być tym bardzo zadowolony. Uniósł się na łokciach i delikatni przygniótł Harry'ego, jednocześnie mocno całując go w usta. Chłopiec jęknął głośno i znowu poczuł się podniecony. Podejrzewał, że działa na niego zarówno leżący na nim facet, jak i smak własnego nasienia, który właśnie wypełniał jego usta.
Bill wstał z łóżka i narzucił na siebie bluzę.
- Zaraz śniadanie - mrugnął do oszołomionego bruneta, po czym wyszedł z pokoju.
* * *
Dzień był pełen seksualnych niejasności i podtekstów. Podczas śniadania Harry poczuł stopę Billa, wędrującą wzdłuż jego nogi - poczynając od łyski, a na kroczu kończąc. Przez te sceny przy posiłkach zielonooki brunet nie najadł się za bardzo i cały czas siedział zestresowany. Gdy sprzątali w ogrodzie czerwonowłosy mężczyzna klepnął go nawet w pośladek i pocałował - gdy nikt oczywiście tego nie widział. Pocałunek był namiętny i nieco brutalny.
Ron oczywiście zagadywał przyjaciela, próbując się dowiedzieć co się stało, bo był on roztrzęsiony i zamyślony przez cały dzień.
Wieczorem rodzina Weasleyów stwierdziła, że jedzie pod namiot nad jezioro. Potter nie był w nastroju - nie uśmiechał mu się zbytnio ten jednodniowy wyjazd. Sto razy bardziej wolałby zostać sam przez te niecałe dwadzieścia cztery godziny. Ron był bardzo rozentuzjazmowany, więc Harry wiedział, że jego przyjaciel nie zostanie w domu. Dlatego też nieśmiałym głosem zapytał pani Weasley czy może mógłby zostać. Popatrzyła na niego zmartwiona, upewniła się, czy na pewno dobrze się czuje i nic mu nie dolega, ale nie miała nic przeciwko.
Jednak wbrew oczekiwaniom chłopca, nie został on w Norze sam. Poza nim została jeszcze trójka domowników: Fred, George i Bill.
Gdy reszta już pojechała, cała czwórka rozpaliła sobie ognisko. Bliźniacy jak zwykle żartowali i śmiali się głośno. Harry siedział cichu i milczący, a siedzący naprzeciwko Łamacz Uroków obserwował go uważnie.
Wszyscy uznali, że pora iść spać, gdy wskazówka zegara zbliżała się ku godzinie dwunastej. Fred i George poszli, przygotować się do snu, a pozostała dwójka dogaszała ognisko i sprzątała po jedzeniu.
Harry był właśnie w trakcie zmywania talerzy w mugolski sposób, gdy poczuł ciepły oddech na szyi, a następnie duże, męskie dłonie na biodrach. Naczynie wypadło mu z rąk, gdy dłoń raptownie przesunęła się na wybrzuszenie w jego dżinsach. Oparł się o szafkę - tak na wszelki wypadek.
Miękkie usta wędrowały po jego szyi, kąsając brązową, gładką skórę, podczas gdy dłonie delikatnie, aczkolwiek stanowczo masowały jego ciało. Nie mógł powstrzymać jęku, który wyrwał się z jego zaciśniętego gardła. Zarejestrował przyciskające go do szafki smukłe biodra, i twardą męskość wbijającą się w jego pośladki. Ostatkiem sił oderwał się od ciepłego ciała, odpychając je od siebie.
- Ja... Idę... Pod...Prysznic - wydyszał ciężko i uciekł na górę.
Wpadł pędem do łazienki i zatrzymał się jak wryty, tudzież porażony prądem. Jego niewinne, dziewicze oczy nigdy nie oglądały jeszcze takiej sceny, jaka rozgrywała się właśnie w otwartej kabinie prysznicowej.
Jeden z bliźniaków stał przyciśnięty brzuchem do ściany wyłożonej kafelkami, a drugi obejmował go, przytulony całą powierzchnią swojego ciała. Harry nie mógł odróżnić ich bez wierzchniego okrycia, na którym zazwyczaj wyszyte mieli pierwsze litery imienia. Kochali się. Zielonooki stał w szoku, patrzył i nie mógł w żaden sposób się ruszyć. Bliźniak będący "na górze" odwrócił się i obrzucił Harry'ego bacznym spojrzeniem. W szczególności podejrzaną wypukłość w jego spodniach, który tylko się powiększyła pod wpływem oglądanych widoków.
- Może się przyłączysz? - uśmiech rudowłosego mówił sam za siebie.
- Eee. Nie... Dzięki - wydukał Harry i ponownie uciekł.
Czuł, że chyba coś za dużo ucieka tej nocy. Wbiegł do sypialni Billa, zatrzasnął drzwi i oparł się o nie, ciężko oddychając. Nie zauważył w ciemnościach wpatrujących się w niego błyszczących, lazurowo-niebieskich oczu.
Gryfon poczuł nagle nieodpartą chęć rozładowania buzujących w nim emocji. Drżącymi dłońmi rozpiął dżinsy i zerwał je z siebie. Po chwili do leżących na podłodze dżinsów dołączyły również czerwone bokserki. Ujął w dłoń swojego nabrzmiałego penisa, gdy rozległ się głos.
- Może ci pomóc?
Harry zamarł, ze swoją męskością w ręce. Po raz kolejny tego dnia czuł się tak, jakby został spetryfikowany.
- Eee - wydukał bez kompletnego sensu, ale postać już podniosła się z łóżka i w zawrotnym tempie zbliżała w jego kierunku.
Bill pocałował Gryfona z delikatnością, która zaskoczyła chłopaka. Nie namyślając się odwzajemnił pocałunek, delikatnie muskając czubkiem języka wargi swojego współlokatora, a rękami jednocześnie oplótł jego biodra. Po chwili obaj byli nadzy i kierowali się w stronę łóżka.
Mężczyzna położył kochanka na łóżka i przygniótł go własnym ciałem. Dla Harry'ego był to oczywiście słodki ciężar. Dłonie Billa delikatnie muskały jego ciało, każdy jego skrawek, najbardziej intymne zakątki. Brunet nie mógł powstrzymać głośnych jęków. Nie przejmował się nimi zbytnio - zza ściany dochodziły odgłosy tego samego rodzaju i pochodzenia. Odgłosy z sypialni obok... Sypialni Freda i Georga... Harry nie miał więcej czasu na przemyślenia, gdyż porwała go fala rozkoszy, której powodem były usta Billa, zaciskające się wokół jego członka. Po chwili znów się całowali, a Harry mógł poczuć smak swojego nasienia. Znowu był podniecony. Przerażało go to. Zdziwiony był też brakiem swojej nieśmiałości, która zazwyczaj ukazywała się na każdym kroku. To były jego pierwsze kontakty seksualne z mężczyzną, z drugim człowiekiem, a on w ogóle nie czuł zażenowania. Dopiero, gdy Bill przewrócił go na brzuch, ogarnął go strach. Nie chciał. Nie chciał, żeby to zaszło tak daleko. Bał się - owszem. Bał się, że będzie strasznie bolało. Poza tym... nie wiedział jak się zachować...
- Nie bój się... Nie będzie bolało - usłyszał cichy szept, a silne dłonie mocno trzymały jego biodra.
- Ale... Eee... Ja jeszcze nigdy... - dukał zielonooki.
- Cii.. - uciszył go stanowczo mężczyzna. - Wiem. Nie bój się.
Potter nie wiedział czemu, ale nagle zawładnął nim spokój. Odprężył się i starał wyciągnąć z tego jak najwięcej rozkoszy. Usta kochanka błądziły po jego plecach, delikatnie kąsając skórę i ją liżąc. Pieszczoty wrażliwego miejsca na karku przyprawiały Harry'ego o gęsią skórkę i dreszcze. Dowiedział się też, że uwielbia jak ktoś przejeżdża językiem wzdłuż jego kręgosłupa - zaczynając od szyi, a na pośladkach kończąc.
Rumieniec pokrył twarz chłopaka, gdy poczuł jak nawilżone czymś palce ślizgają się wokół jego wnętrza. Palce zostawiały zimne ślady na pośladkach i delikatnie wślizgiwały się do środka.
Bill podciągnął jego biodra do góry, zmuszając go tym samym do wypięcia się. Po chwili twarda męskość Billa brutalnie wtargnęła do jego wnętrza, mimo iż starał się on być jak najbardziej delikatny. Łza bólu spłynęła po zarumienionym policzku. Jęk również bynajmniej nie oznaczał rozkoszy. Mężczyzna nie ruszał się. Przytulił się całym ciałem do pleców Gryfona i objął dłonią jego penisa. Usta szczypały delikatnie skórę karku, a palce starały się sprawić chłopcu jak najwięcej przyjemności. Po kilku minutach błagał o więcej. Wtedy rudowłosy delikatnie zaczął poruszać się w jego wnętrzu - ostrożnie, by nie sprawić mu niepotrzebnego bólu. Harry'ego zalała fala gorąca. Było mu naprawdę dobrze - nie spodziewał się tego po pierwszym pchnięciu. Wypinał pośladki jeszcze bardziej, krzycząc głośno z rozkoszy. Nie przejmował się tym, że jego krzyki zakłócają idealną ciszę panującą w domu. On tylko myślał o tym, by dostać się na szczyt rozkoszy. By otrzymać i dać spełnienie.
Bill wchodził w niego mocno i bez opamiętania. Szybkie, głębokie pchnięcia sprawiały im obu przyjemność. Ręka Weasleya dalej potęgowała rozkosz zielonookiego. Wytrysnął spermą na prześcieradło dokładnie w tym samym momencie, gdy ciepłe nasienie rozlało się w jego wnętrzu. Opadli na łóżko, pozbawieni tchu i sił. Dopiero po chwili Bill zreflektował się i przetoczył obok, na plecy, a drobny brunet przytulił się do niego mocno. Leżeli w ciszy i wsłuchiwali się w swoje urywane oddechy.
- Może przyjedziemy z Ronem na święta do Nory - nieśmiało szepnął Harry.
- Mmm - wymamrotał Bill. - Mam lepszą wiadomość. W tym roku uczę w Hogwarcie. Uroków...
KONIEC