Gówniarz 16
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 30 2011 19:09:35
Chociaż parę rzeczy się zmieniło. Po pierwsze – pokój Michała. Na początku padła propozycja żeby zamontować na schodach specjalną windę, ale na to Michał się sprzeciwił, twierdząc iż widział taką jedną w telewizji i one się strasznie wleką, a on by się zanudził czekając aż winda go dowiezie. Stanęło więc na tym, ze przeniesiono jego pokój na parter, do jednego z pokoi, który do tej pory był przeznaczony dla gości. Później wyszła kwestia szkoły. Niestety jego szkoła nie była przystosowana dla osób niepełnosprawnych, więc dyrekcja zaproponowała iż nauczyciele będą przychodzić do Michała do domu. W tym wypadku protesty Michała nic nie dały, wszyscy dorośli, łącznie z Jaśkiem i bliźniaczkami, twardo obstawali przy swoim. Ale gówniarz nie zamierzał się poddawać. Kiedy tylko dorośli zajęli się czymś innym on zadzwonił do kumpli i wspólnie opracowali plan spisku.
W poniedziałek rano, kiedy wychowawca klasy IVb stanął przed drzwiami, by wpuścić uczniów do klasy, zdębiał. Pierwszy przed drzwiami czekał Michał na wózku, z plecakiem na kolanach i pudełkiem lodów w ręce.
- Jarocki? A co ty tu robisz?
- Czekam na lekcje, proszę pana – uśmiechnął się pełną gębą.
- Ale przecież miałeś mieć indywidualny tok nauczania… - bąknął niepewnie nauczyciel.
- Poważnie? – Michał udał zdziwienie. – Pierwsze słyszę.
- A tak w ogóle, to jak ty się tu dostałeś? Przecież to drugie piętro.
- Koledzy pomogli – wyszczerzył się, a wraz z nim Wisienka, Buła, Kotek i Maja. – Jeden wziął mnie na barana, drugi mój plecak, a trzeci wózek i jakoś się wdrapaliśmy. Wie pan, on wcale nie jest taki ciężki, był robiony na specjalne zamówienie z jakiegoś super-duper lekkiego stopu. Czasami nawet mój plecak jest od niego cięższy.
- Ech Jarocki, Jarocki, co ja z tobą mam… - westchnął wychowawca i otworzył salę. – Mam nadzieję, że nie będę miał przez ciebie żadnych problemów.
- Przynajmniej się pan nie nudzi – odparł bezczelnie Michał i wjechał do klasy.
Na początku miał trochę trudności z przejechaniem między ławkami, ale ustalono, ze zamieni się na miejsca z kimś z pierwszej ławki i w ten sposób problem sam się rozwiązał.
Po powrocie do domu musiał oczywiście wysłuchać bury od każdego po kolei, łącznie z dyrektorką, która pofatygowała się osobiście do jego rodziców, ale gdy koledzy stwierdzili, że będą mu pomagać w pokonywaniu schodów, stanęło na tym iż spróbują tak przez miesiąc i jeżeli zda to egzamin, to przemyślą sprawę.
Oczywiście kalectwo nie przeszkodziło mu w dowcipkowaniu. Jak chociażby tego dnia, gdy w okolicy schodów z parteru najpierwsze piętro panował wyjątkowo duży tłok uniemożliwiający przejście. Na początku wszyscy uczniowie z zainteresowanie spoglądali na tą dziwną procesję na przedzie której szedł Buła z Michałem na plecach, potem któryś z chłopaków z wózkiem i na koniec któryś z plecakiem Michała. Nie wiedząc jak się zachować wszyscy rozstępowali się, jakby bali się czegoś. Jednak po jakimś czasie, widząc, że Michał nie robi żadnych problemów, ani nie zachowuje się jak jajko, którego lepiej nie dotykać, bo się potłucze, przyzwyczaili się do tego widoku i zaczęli go ignorować, sprawiając, ze znowu stał się jednym z tysięcy małych robaczków w tłumie. Tamtego dnia ten tłum był wyjątkowo duży i reagował wyjątkowo opornie na każde „przepraszam” wypowiadane przez Bułę. Widząc, że kolega zaraz straci cierpliwość, Michał zwinął dłonie w trąbkę i przytknął do ust.
- Trututututuuuu! – odezwał się ile miał siły w płucach, a miał jej sporo, że aż wszyscy zdziwieni zamilkli i spojrzeli na niego. – Przejście dla wielkiego wezyra Michali El Jarockali, władcy krainy lodów i bitej śmietany! Trututututuuuu! Przejście dla wielkiego wezyra i jego świty!
Wszyscy w koło roześmieli się i posłusznie rozsunęli się, umożliwiając im przejście, a potem wrócili do swoich zwykłych spraw.
Oczywiście Michał nie oszczędzał też Gabriela. Zazwyczaj, gdy Gabriel do niego przychodził, siedzieli w jego pokoju. Po jakimś czasie postanowili wyjść na spacer. Na początku Gabriel czuł się trochę głupio, bo nie wiedział jak ma się zachować, czy może pchać wózek Michała, czy też dać sobie z tym spokój. Problem rozwiązał za niego Michał już na pierwszym spacerze. Ledwo wyjechali z posiadłości na ulicę, a Michał krzyknął:
- Goń mnie! – i zaczął szybko przebierać rękami zmuszając kółka wózka do coraz szybszych obrotów.
Zanim zdumiony Gabriel odblokował się, on już był kilkanaście metrów dalej i krzyczał coś o starym dziadku, który nie umie w ogóle biegać, a kiedy Gabriel w końcu puścił się za nim w pogoń, on przebierał rękami jeszcze szybciej i śmiał się uciekając. Od tamtego momentu Gabrielnie miał już dylematu, po prostu szedł obok, pozwalając Michałowi prowadzić wózek. Wtrącał się bardzo rzadko, tylko wtedy, gdy potrzebna była interwencja osób trzecich.
Zazwyczaj jeździli na spacery do parku. Za każdym razem znajdował się koś, kto mijając ich, posyłał Michałowi współczujące spojrzenie, albo szeptał: „ biedny chłopiec, kaleka w tak młodym wieku…”, ale Michał nie przejmował się tym wcale. Wręcz sprawiał wrażenie jakby tego nie widział, ani nie słyszał.
Dzięki swojemu kalectwu Michał miał też doskonały pretekst do robienia rzeczy, które w jego wieku już nie wypadało robić. Jak na przykład jazda na sankach. Oczywiście były to sanki zrobione specjalnie dla niego. W dni, kiedy spacery do parku stawały się zbyt uciążliwe, Michał przesiadł się na sanki, ciągnięte przez Gabriela. Śmiał się wtedy, że idzie na sanki ze swoim „tatusiem”, zupełnie jak małe dziecko.
Kolejnym plusem wózka było dla Michała to, iż zasłaniając się nim, mógł odmawiać picia alkoholu. Wprawdzie po tym dniu, kiedy się upił, już nigdy nie sięgnął po alkohol pod żadną postacią, to jednak zawsze znalazł się ktoś, kto próbował go na niego namówić twierdząc, że po nim będzie lepsza zabawa. Jak wtedy gdy razem z chłopakami postanowił pójść się pobawić na dyskotekę. To znaczy na parkiecie bawili się kumple, a on siedział przy stoliku i kiwał się w takt muzyki. Na początku kumple czuli się trochę głupio, ale gdy udało im się poderwać jakieś dziewczyny, zupełnie o tym zapomnieli. Po którymś z kolei, wyczerpującym tańcu na parkiecie, wszyscy wraz z poznanymi dziewczynami usiedli przy stoliku i zamówili alkohol, a dla Michała colę.
- A ty czemu nie pijesz?! – krzyknęła jedna z dziewczyn starając się przekrzyczeć muzykę i postawiła przed Michałem szklankę z jakimś kolorowym drinkiem.
- Wybacz, ale ja nie mogę, prowadzę - odparł Michał.
- O, masz samochód? Jaki? – oczy dziewczyny zaświeciły się.
- Taki – odsunął się od stolika pokazując wózek.
- Wybacz, nie wiedziałam – mina momentalnie zmieniła się na zakłopotaną.
- Spoko - Michał wyszczerzył się w uśmiechu. – Nie jest tak źle. Ta bryka też ma niezłego kopa. Jak się nieźle rozpędzę, to i sto na godzinę mogę grzać.
- A czym tak szybko jeździsz? – zainteresowała się druga dziewczyna.
- Tym – Michał ponownie wskazał wózek.
- Akurat, to coś może wyciągnąć najwyżej ze dwadzieścia na godzinę.
- A chcesz się przekonać? – spytał przekornie Michał. – Chodź na dwór. Przejedziemy się razem i sama zobaczysz jaka to wyścigówka.
- Może innym razem – odparła dziwnie zmieszana dziewczyna.
- A ja chętnie się przejadę - odezwała się trzecia z dziewczyn.
- Kaśka, no co ty – koleżanki zaczęły ją upominać.
- Co wy chcecie? – zdziwiła się. – Skoro sam proponuje…
- No to chodźmy. – Kumple pomogli Michałowi przecisnąć się między stolikami i krzesłami i wrócili na parkiet.
- Siadaj – Michał poklepał kolana, kiedy już razem z dziewczyną stali na ulicy przed wejściem do klubu.
- Jak?
- Jak ci wygodnie.
Dziewczyna usiadła. Przez chwilę się kręciła szukając dogodnej pozycji, aż w końcu powiedziała:
- Dobra, możesz zaczynać.
- Lepiej się czegoś złap, bo inaczej spadniesz. – Objęła go za szyję. – No to jazda! – krzyknął i zaczął kręcić kółkami. – Z drogi śledzie, bo formuła jeden jedzie! – krzyczał na przechodniów. Im szybciej kręciły się kółka, tym głośniej on krzyczał, a dziewczyna śmiała się.
Nagle Michał zahamował prawym kółkiem wprawiając wózek w poślizg. Przestraszona dziewczyna pisnęła i chwyciła go jeszcze mocniej za szyję.
- Co? Cykorzysz? – zakrzyknął Michał wykonując kolejny kontrolowany poślizg.
- Ty chyba żartujesz! – odkrzyknęła dziewczyna. – Dawaj szybciej!
- Jak sobie życzysz! – i zaczął jeszcze szybciej przebierać rękami, przez cały czas krzycząc na stojących im na drodze przechodniów.
W pewnym momencie sytuacja wymknęła się spod kontroli. W ferworze zabawy wjechali w jakąś boczną uliczkę, która okazała się mieć niewielki spadek. Dla zwykłego przechodnia był on niewyczuwalny, ale wózek w ruchu od razu poddał się prawom grawitacji i zaczął przyspieszać.
- A teraz sport ekstremalny! – zakrzyknął Michał wciąż rozpędzając kółka. – snowboard bez śniegu! Jabadabaduuu!
- Ej, zwolnij! – krzyknęła przestraszona dziewczyna, ale Michał nie zareagował. – Słyszysz!? Zatrzymaj się, chcę zsiąść! – dziewczyna panikowała coraz bardziej.
- Wybacz, ale teraz nie mogę się zatrzymać! Jeśli chcesz to zamknij oczy, ale wtedy ominie cię najlepsze! – odkrzyknął Michał.
- Zaraz będę rzygać!
- No dobra. – Michał zaczął hamować, ale wózek nie chciał słuchać. Wpadł w poślizg i zaczął się kręcić wokół własnej osi wciąż posuwając się do przodu.
W pewnym momencie kółka natrafiły na przeszkodę w postaci krawężnika i wózek przewrócił się, a pasażerowie polecieli na ziemię. Na szczęście był to krawężnik ograniczający teren zielony, więc wylądowali na trawie.
- Ale jazda! –roześmiał się Michał. – Musimy to kiedyś powtórzyć.
- W życiu! – zaperzyła się dziewczyna otrzepując z ziemi. – Ty jesteś kompletnie powalony.
- Zgadza się – Michał wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. – Życie jest strasznie nudne, odrobina szaleństwa jest konieczna.
Dziewczyna nadęła się jakby chciała coś powiedzieć, ale zamiast tego, widząc wyszczerzoną minę Michała, wybuchła śmiechem.
- Ty naprawdę jesteś powalony – powiedziała pomagając Michałowi doprowadzić się do porządku, a potem usiąść na wózku. – Zazdroszczę ci – powiedziała siadając Michałowi na kolanach i obejmując go za szyję.
- Czego?
- Masz w sobie tyle życia, mimo iż… - nie wiedziała jak skończyć zdanie, by nie urazić rozmówcy.
- …jestem kaleką? – podsunął usłużnie Michał.
- Dokładnie – uśmiechnęła się lekko. – Zachowujesz się jakby to nic nie znaczyło.
- Bo to nic nie znaczy – wzruszył ramionami. - Fakt, że nie mogę robić niektórych rzeczy, a przy innych napotykam utrudnienia, ale to nie koniec świata.
- Wiesz, podobasz mi się – powiedziała dziewczyna i pocałowała Michała w usta.
- Miło mi, ale lepiej sobie odpuść, nic z tego nie będzie.
- Dlaczego? – zdziwiła się. – Nie przeszkadza mi twój wózek.
- Mnie też nie przeszkadza, ale to nie oto chodzi. Ja po prostu już mam kogoś kogo kocham, więc między nami nic by nie wyszło.
- Szkoda - westchnęła dziewczyna. – Fajny z ciebie facet.
- No pewnie, że jestem fajny – Michał wyszczerzył się. – To co wracamy?
- Wracamy – odpowiedziała i chciała wstać, ale Michał powstrzymał ją.
- Siedź. Obiecuję, że tym razem będę prowadził ostrożnie. Nie możemy pozwolić, żeby nas policjanci capnęli za zbyt szybką jazdę, nie?
Dziewczyna roześmiała się, ale nie zeszła. A kiedy wrócili do klubu, na wszelkie pytania odpowiadała w ten sam sposób: „było spoko”.
Były też momenty, kiedy, zdaniem Gabriela Michał przesadzał. Jak chociażby tego dnia kiedy zatrzymał złodzieja. Było to jakoś tak pod koniec października. Miesiąc był wyjątkowo ciepły i na ulicach można było spotkać jeszcze sporo ludzi w letnich ubraniach. Michał z Gabrielem szli powoli chodnikiem rozmawiając wesoło ignorując zupełnie ciekawskie spojrzenia. W pewnym momencie, ze sklepu, obok którego przechodzili, wybiegł jakiś mężczyzna, o mało nie przewracając Michała. Może przeszliby nad tym do porządku dziennego, gdyby po chwili w drzwiach sklepu nie pokazała się kobieta z cieknącą z rany na głowie krwią i nie powiedziała słabym głosem, pomocy, złodziej! Gabriel odruchowo podskoczył do słaniającej się kobiety, a Michał, nie spuszczając wzroku z biegnącego mężczyzny, wprawił w ruch kółka. Zanim się rozpędził mężczyzna na moment zniknął mu z oczu, ale Michał szybko go odnalazł. Kiedy już kółka zaczęły nabierać prędkości, odległość między nimi zaczęła powoli maleć, Az w końcu zmniejszyła się na tyle, że Michał postanowił w końcu zatrzymać rabusia. Przystopował prawe kółko wprawiając wózek w poślizg. Siłę rozpędu pchnęła wózek na mężczyznę, przewracając go i wyrzucając Michała z siedzenia. Na szczęście zdążył odpowiednio wcześnie wyciągnąć ręce i w momencie, kiedy jego ciało straciło kontakt z wózkiem, po prostu złapał się tego, którego gonił. Zdezorientowany mężczyzna przejechał parę metrów bokiem po chodniku. Kiedy w końcu zorientował się o co chodzi, próbował pozbyć się ciężaru, ale Michał nie dał mu takiej możliwości. Leżąc cały czas na mężczyźnie zaczął okładać go pięściami, przez cały czas mówiąc:
- A masz ty draniu! Kraść ci się zachciało? Już ja cię oduczę!
Mężczyzna próbował się bronić, wszakże nie był cherlakiem, ale dostał w twarz uderzenie głową i kiedy próbował odzyskać ostrość widzenia Michał okładał go coraz mocniej szybciej, odbierając powoli siły i świadomość. Nie wiadomo jak długo by tak okładał złodzieja, gdyby nagle nie podbiegł do niego Gabriel i złapawszy pod pachy nie odciągnął go.
- Puszczaj, jeszcze nie skończyłem! – wykrzyknął Michał próbując się wyrwać.
- Już skończyłeś. Zobacz, facet leży nieprzytomny. – dopiero wtedy Michał się uspokoił. – Już zadzwoniłem po policję, zaraz tu będę – dodał sadzając Michała na wózku.
- Jego szczęście – mruknął Michał patrząc wilkiem na nieprzytomnego.
Zanim przyjechała policja, wokół Michała i złodzieja zdążyła się zebrać całkiem spora grupka gapiów czekających na dalszy rozwój akcji. Michał chcąc mieć pewność, że złodziej, po odzyskaniu przytomności, nie ucieknie, ustawił wózek tak, żeby unieruchomić mu nogi.
- Proszę się rozejść – usłyszeli nagle, a po chwili przez wianuszek gapiów przedarło się dwóch policjantów.
Wtedy Michał odjechał na bok uwalniając bandytę, który zaczynał odzyskiwać przytomność.
Jeden z policjantów wysłuchiwał relacji gapiów, podczas gdy drugi kucnął przy nieprzytomnym złodzieju.
- Stasiek, zobacz, kogo mu tu mamy – odezwał się wyraźnie zadowolony.
- Kogo? – zainteresował się pierwszy z policjantów i podszedł bliżej. – No proszę, Ziółko! Hej, pobudka! – zaczął klepać bandytę po twarzy, a kiedy ten w końcu się ocknął dodał: - Coś chyba schodzisz na psy, Ziółko. Dać się złapać dzieciakowi na wózku…
- Zamknij się, psie cholerny – warknął złodziej i chciał się rzucić na policjanta, lecz został skutecznie unieruchomiony, a potem skuty.
- Skoro już jesteś grzeczny, to zobaczmy, za co cię powinniśmy wsadzić – powiedział jeden z policjantów i zaczął przeszukiwać kieszenie więźnia. Chwilę potem na chodniku leżała spora kupka pieniędzy i różne precjoza.
- Wiesz, Ziółko, twoja gęba jest tak paskudna, że nawet te błyskotki ci nie pomogą. I tak wyglądałbyś w nich koszmarnie.
Koniec końców złodziej został zapakowany do radiowozu, łup zabezpieczony, a Michał z Gabrielem, po spisaniu danych, zostali zaproszeni na komendę w celu złożenia zeznań.
Kiedy radiowóz już zniknął za zakrętem, a gapie rozeszli się do swoich spraw, Michał stwierdził, że czas wracać do domu, a Gabriel się z nim zgodził. Przez całą drogę Michał gadał jak najęty o różnych sprawach, a Gabriel milczał, od czasu do czasu tylko potakując.
- Ty idioto! – wrzasnął Gabriel i spoliczkował Michała kiedy już siedzieli u niego w pokoju.
- Za co to? – zapytał płaczliwym głosem Michał łapiąc się za bolący policzek, a jego oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
- Za głupotę! Ty myślisz, że kim jesteś?! Supermanem jakimś czy co?
- Przecież nic się nie stało… - bąknął niepewnie wciąż trzymając się za piekący policzek
- Ale mogło sie stać! Ten bandyta mógł mieć broń, albo nóż, co byś wtedy zrobił?!
- Więc miałem to tak po prostu zostawić? Ta kobieta potrzebowała pomocy.
Gabriel westchnął ciężko i kucnął na wprost Michała i zamknąwszy jego dłonie w swoich powiedział łagodnie:
- Nie rozumiesz, że są rzeczy, których już nie możesz robić? Musisz się do tego przyzwyczaić. Poza tym… - zamilkł na chwilę i schylił głowę dotykając czołem kolan Michała - … nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem.
- Ale dlaczego? – zapytał cicho.
- Zależy mi na tobie i nie chcę żeby stała ci się krzywda, rozumiesz? – podniósł głowę i spojrzał czule na Michała.
- Zależy ci na mnie? – zdumiał się.- Ale dlaczego?
- Bo cię kocham. Nie jak przyjaciela, ani jak młodszego brata byłego chłopaka, tylko jak kogoś, kto skradł moje serce.
- Nie żartuj sobie ze mnie – powiedział cicho Michał. – Jeszcze niedawno mówiłeś, że mnie nie cierpisz.
- Nie żartuję. To prawda, że jeszcze niedawno mnie denerwowałeś, ale sam nawet nie wiem jak i kiedy zakochałem się w tobie.
- A Jasiek? – w głosie Michała można było wyczuć dziwny niepokój.
- Jasiek to już przeszłość. To prawda, że jeszcze mnie boli, przecież zaangażowałem się w ten związek na poważnie, ale nie mam zamiaru do niego wracać, choćby prosił niewiadomo ile razy i jak mocno. Zresztą nawet jakbym chciał to i tak nie mogę, bo moje serce już nie należy do mnie. Ty je wypełniłeś po brzegi. Nie wiem jak i nie wiem kiedy, ale faktem jest, że kocham cię. Nawet jeżeli nie odwzajemnisz tego uczucia, ja będę cię kochał całym sercem i dlatego też nie chcę żeby ci się stała krzywda – podniósł ręce Michała i pocałował je delikatnie, a gdy podniósł wzrok, zobaczył jak z oczu gówniarza ciekną łzy. – Ej, czemu płaczesz? – zaniepokoił się.
Michał siorbnął nosem i wychlipał:
- W końcu…
- Co „ w końcu”?
- W końcu to powiedziałeś! – rozbeczał się na całego. – Bo ja cię też strasznie kocham! – Gabriel patrzył na niego zdziwiony. – Ale nie chciałem ci nic mówić, żeby cię nie zrazić. Zakochałem się w tobie wtedy gdy przez przypadek zobaczyłem jak dochodzisz. Wyglądałeś wtedy tak seksownie – mruknął czerwieniąc się. – Wtedy też po raz pierwszy byłem zły na Jaśka. Do tej pory jego faceci w ogóle mnie nie interesowali, ale ty… Sam nie wiem jak to się stało, ale bardzo chciałem żebyś zerwał z Jaśkiem i był mój. A kiedy w końcu to się stało, to nic ci nie mówiłem, bo widziałem jak cierpisz i nie chciałem zepsuć tego, co między nami było. Przepraszam za wszystko – dodał cicho spuszczając głowę.
- Nie przepraszaj. To ja powinienem ci podziękować. Swoimi wygłupami sprawiałeś, że nie myślałem o tym tak często, dzięki czemu nie bolało tak bardzo. No i przez to polubiłem cię – uśmiechnął się.
- Naprawdę? – spojrzał na Gabriela z nadzieją w oczach.
- A ty myślisz, że dlaczego, jak ty miałeś wyjeżdżać z mazur, to ja też wyjechałem?
- Żeby zobaczyć się z rodzicami? – bąknął niepewnie.
- To była tylko wymówka. Wyjechałem bo ciebie by już tam nie było.
Michał nic nie odpowiedział, tylko zaczerwienił się. Gabriel nie czekając na jego reakcję podniósł się trochę i pocałował Michała w usta.
- Kocham cię – powtórzył cicho patrząc gówniarzowi czule w oczy.
- Ja ciebie też – odparł Michał i zarzucił Gabrielowi ręce na szyję odwzajemniając pocałunek.
Gabriel delikatnie ułożył Michała na łóżku i sam położył się obok.
- Obiecujesz, że będziesz już grzeczny, żebym nie musiał się więcej o ciebie martwić? – zapytał bawiąc się włosami Michała.
- Obiecuję, że będę bardziej uważał.
Gabriel tylko westchnął ciężko.
- Jesteś niemożliwy. Nie mogę cię zrozumieć. Zazwyczaj zachowujesz się jak głupek, ale czasami bywasz poważny, jakbyś nie był sobą. Zupełnie jak doktor Jekyll i pan Hyde.
- Choroba – Michał zasępił się. – Rozgryzłeś mnie.
- Słucham? - Gabriel zdumiał się.
- Rozgryzłeś mnie, że jestem jak doktor Jekyll i pan Hyde.
- Nie rozumiem.
Michał westchnął.
- Ty wiesz jak ciężko się żyje dzieciakowi z ilorazem inteligencji powyżej 200? Geniusz bez dzieciństwa i bez przyjaciół, za to z głową pełną niepotrzebnej nikomu wiedzy. Ja tak nie chciałem. Na szczęście starzy nie zdążyli nic zauważyć, bo pewnie zaraz zaczęliby kształcić swojego małego geniusza. Bardzo szybko zobaczyłem, że jestem inny niż wszyscy, mądrzejszy, ale i przez to bardziej samotny. Nikt nie chciał się bawić z dzieciakiem, który non stop się wymądrza. A ja chciałem się mieć dużo kolegów, więc stwierdziłem, że najlepiej będzie udawać głupka, wiesz, takiego z którego wszyscy się śmieją. Dzięki temu mogłem mieć normalne dzieciństwo, pełne miłych wspomnień. Dzięki temu mogłem spotkać ciebie – uśmiechnął się – bo poszedłem do normalnej szkoły i nie musiałem nigdzie wyjeżdżać, do żadnych super-duper drogich szkół na końcu świata.
- To wszystko?
- Nie jest jeszcze coś.
- Co takiego?
- Mam fotograficzną pamięć. Wystarczy, że coś raz zobaczę, a już mam to w głowie. Dlatego potrafię się tak dobrze bić i gotować. To wszystko zobaczyłem w telewizji. No i rozwiązuję najtrudniejsze krzyżówki w pięć minut, co jest strasznie nudne, więc właściwie nie rozwiązuję żadnych krzyżówek. Na szczęście nauczyłem się selekcjonować informacje i czasami mogę się wyłączyć i na przykład poczytać książkę, bez ryzyka, że zapamiętam ją całą, co mi jest do niczego nie potrzebne. – Gabriel milczał wpatrując się w ścianę. – Hej, powiedz coś – zaniepokoił się Michał. – Gniewasz się na mnie?
- Więc to wszystko co do tej pory mówiłeś i robiłeś, to było jedno wielkie kłamstwo?
- No… nie wszystko.
- A co było prawdą?
- Nie cierpię matematyki, a ona mnie. Moje myślenie samo się przy niej wyłącza, nie rozumiem dlaczego.
- Tylko to?
- Nie.
- A co jeszcze?
- Ja naprawdę uwielbiam lody – Michał wyszczerzył się.
Gabriel westchnął.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić?
- Pewnie mnie już nie kochasz? –bąknął niepewnie Michał.
- Dlaczego tak uważasz? – Gabriel zdziwił się.
- No bo okłamałem cię.
- To prawda – serce Michała zabiło gwałtowniej – ale okłamałeś nie tylko mnie, ale także wszystkich w koło, więc można cię chyba z tego rozgrzeszyć. Ale pod jednym warunkiem.
- Jakim?
- Że dalej będziesz panem Hyde. Za bardzo się do tego przyzwyczaiłem i ciężko by mi było przestawić się.
- Spoko – Michał odetchnął z ulga i uśmiechnął się. – A mogę mieć do ciebie prośbę?
- Jaką?
- Żebyś nikomu nie mówił. Bo jak się inni dowiedzą, to zaraz zaczną mi kołki na głowie ciosać, że zmarnowałem taką okazję.
- Da się zrobić – odparł Gabriel i pocałował czule Michała.
- A zostaniesz na noc?
- Zostanę.
- Ale ja mam tylko jedno łóżko, wiesz?
- Wiem.
A wiesz, że to łóżko jest jednoosobowe, więc będzie nam tam trochę ciasno?
- Wiem.
- A wiesz, że nie mam zapasowej piżamy? Tak po prawdzie to wcale nie mam piżamy, więc będziesz musiał… - nie dokończył, uniemożliwił mu to Gabriel zamykając usta pocałunkiem.
- Doskonale wiem co to oznacza – powiedział, kiedy gówniarz w końcu umilkł – i mam zamiar wykorzystać to z pełną premedytacją.
- Ale może być z tym jeden problem.
- Jaki? – zaniepokoił się.
- No bo wiesz, skoro ja jestem sparaliżowany, to ty będziesz musiał się wysilić za nas dwóch.
Gabriel roześmiał się.
- Tylko tyle?
- Ty się nie śmiej, to poważna sprawa – Michał naburmuszył się. – Chcę żeby było ci przyjemnie…
- I na pewno będzie – przerwał Gabriel i pocałował Michała w skroń – Obiecuję ci, że będzie przyjemnie jak nigdy dotąd.
- To dobrze – mruknął Michał i wtulił się w pierś studenta – chcę żebyś był szczęśliwy.
- Jestem szczęśliwy – mruknął Gabriel obejmując Michała. – Seks nie jest miarą szczęścia. Seks to tylko przyjemny dodatek, uzupełnienie. Jestem szczęśliwy, bo jesteś przy mnie. Jestem szczęśliwy, bo myślisz o mnie. Jestem szczęśliwy, bo martwisz się o mnie. Jestem szczęśliwy, bo tęsknisz za mną. Rozumiesz?
- Yhy – mruknął Michał gdzieś z głębi Gabrielowej piersi
CDN