Czarny Kondor
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 21:00:11
Chciałam powiedzieć że sadystka ze mnie ^_^
--------------------------------------------------------------------------------
Czarny Kondor leżał w swoim łóżku, u jego boku, częściowo na nim, a częściowo obok niego spoczywał Nezumi. Przed chwilą, co skończyli się kochać. Chłopiec oddychał ciągle nierówno, a z jego policzków nie znikały rumieńce. Przymknął powieki. Był zmęczony. Robił to już trzy razy(!!!)i nie czuł się najlepiej. Kręciło mu się w głowie, a gardło nieprzyjemnie piekło. Taki stan utrzymywał się u niego od kilku dni. Musiał się przeziębić. Wiedział o tym, bo miał ostatnio zmianę gdy padał deszcz. Jednak bał się powiedzieć o tym swojemu zwierzchnikowi, ponieważ ten ukarałby go za to surowo. W jego zawodzie nie można było chorować. Jeden dzień przeleżany w łóżku równał się ze znaczną stratą jego szefa.
Poruszył się kładąc swoją głowę na brzuchu mężczyzny. Napiął mimowolnie mięśnie i syknął z bólu, który przeszył jego ciało. Pamiątka po grubym skórzanym pasku. Czarny Kondor wsunął dłoń miedzy krótkie czarne włosy chłopca i przeczesał je:
- Dobrze się spisałeś Nezumi!- powiedział.
-Tak.- odparł mu prawie niedosłyszalnie chłopiec. Jedyna rzecz o jakiej marzył to ta by jak najszybciej znaleźć się w swoim łóżku. Odpocząć choć kilka godzin do swojej zmiany na ulicy.
Policzki i gardło coraz bardziej go piekły. Czuł jak by wbijano mu tysiące drobnych igiełek w tę cześć ciała. Zakrył dłońmi twarz powstrzymując się od kaszlu i starając się nie wydać ze swoim stanem zdrowia. Jednak Czarny Kondor nie dał się zmylić. Usiadł gwałtownie na łóżku spychając Nezumi ze swojego ciała. Spojrzał na niego surowym wzrokiem. Chłopiec ukrył twarz w dłoniach. Bał się. Zimny pot oblał jego ciało. Mężczyzna złapał go brutalnie za nadgarstek szarpnął do góry zmuszając swojego kochanka aby ten usiadł. Nezumi spojrzał na niego. Z jego wzroku można było wyczytać strach, natomiast ametystowe oczy Czarnego Kondora były niewzruszone. Uniósł rękę i przyłożył dłoń do rozpalonego czoła Nezumi. Zapadła chwilowa cisza. Chłopiec wstrzymał oddech. Wiedział już co za chwile się wydarzy.
- Przepraszam... ja bardzo przepraszam!- powiedział, a w jego głosie było słychać strach. Usta czarnowłosego wykrzywiły się w grymasie.
- JESTEŚ CHORY!- zawyrokował ostro. Nezumi pochylił głowę.
- Ja nie chciałem... prze...- próbował się tłumaczyć, ale nie dokończył. Silna męska dłoń przecięła powietrze i trafiła precyzyjnie w swój cel. Nezumi upadł na łóżko od siły ciosu i zapłakał cicho z bólu łapiąc się za policzek.
- NIE BECZ! - krzyknął na niego wściekle Czarny Kondor i złapał za jego włosy znowu zmuszając do pozycji siedzącej:- Jeszcze z tobą nie skończyłem!- dodał. Chłopiec wytarł brzegiem dłoni krew z ust. Spojrzał zapłakanymi oczyma na swojego zwierzchnika.
- Wiesz jakie są zasady!- powiedział do niego już nieco łagodniej. Nezumi pokiwał potakująco głową.
- To dobrze!- dodał i odbiegł gdzieś wzrokiem jak by czegoś szukając. Chłopiec znowu zadrżał. Znowu zakręciło mu się w głowie. Tym razem ze zdwojoną siła. Pokój zawirował wokół niego, a potem zaczął się oddalać. Czuł swój nierówny oddech i szybkie bicie serca. Czerń otaczała go z każdej strony. Pogrążała go w sobie. Poczuł się senny. Zamknął powieki. Zemdlał.
Upadł na łóżko ku zaskoczeniu mężczyzny. Czarny Kondor pochylił się nad nim i przyjrzał badawczo. Nezumi miał uchylone usta. Oddychał szybko i płytko. Policzki miał zaczerwienione. Czarnowłosy przejechał palcami po gładkiej skórze na brzuchu chłopca. Był mokry. Nezumi strasznie się pocił. Zapewne miał wysoką gorączkę. Kondor rozejrzał się ponownie szukając w czymś ratunku.
- Cholera!- przeklął pod nosem. Właściwie wiedział co teraz robić. Jednak miejsce które musiał odwiedzić było jego ostatnią deską ratunku i właśnie musiał z niej skorzystać.
Złapał chłopca za rękę i przyciągnął do siebie bezwładne ciało. Po czym okrył je peleryną swojego płaszcza. Wstał i w pośpiechu ubrał czarne spodnie i koszulę. Założył buty, wziął chłopca na ręce i wyszedł z pokoju.
Siedziała właśnie przed komputerem w swojej pracowni pochłonięta całkowicie pracą. Wyciągnęła rękę po kubek z kawą kiedy to drzwi uchyliły się i do pomieszczenia wszedł Czarny Kondor. Jego mina była poważna, podszedł do leżanki i rzucił na nią nieprzytomnego chłopca.
- Zajmij się nim!- polecił ostro. Dziewczyna wstała od biurka i położyła dłonie na pasie. Spojrzała na mężczyznę wściekle. Zielone oczy płonęły, a usta wykrzywiał dziwny grymas.
- Może byś tak najpierw Dzień Dobry powiedział, co?- krzyknęła na niego dziewczyna. Czarnowłosy spojrzał na nią zaskoczony.
- Że co?- zapytał.
- Dzień Dobry! Czy to cię tak dużo kosztuje? Zjawiasz się po trzech latach i jeszcze z rozkazami! Możesz sobie wiesz gdzie wsadzić ten ton!- odparła wściekle:-...a teraz wyjdź!
-Co?- czarnowłosy zamrugał powiekami.
- Wyjdź! A potem zapukaj do drzwi i jak będziesz przekraczał próg tego pokoju powiedz "Dzień Dobry"- rozkazała mu.
- Chyba sobie żarty stroisz?- Czarny Kondor zerknął na nią. Dziewczyna była naprawdę wściekła, a on nie zamierzał się z nią kłócić. Przynajmniej nie dziś. Spuścił wzrok i poszedł posłusznie do drzwi. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - powiedziała kobieta.
Czarny Kondor wszedł do środka.
- Dzień Dobry Alex! - w jego głosie nie była już wyczuwalna złość. Alex zajmowała się właśnie chłopcem. Mężczyzna podszedł do niej. Obcasy zastukały na marmurowej podłodze.
- Widzisz tak od razu lepiej!- powiedziała mu. Czarnowłosy odchrząknął tylko. Kobieta przewróciła chłopca na brzuch.
- Jezu! Znowu pobiłeś dzieciaka!- spojrzała na niego z niedowierzaniem, a mężczyzna uciekł gdzieś wzrokiem. Przez chwile zapadła krepująca cisza.
- No powiedz coś! I nie graj w tę głupia grę spojrzeń!
- Dobrze! Zaraz stąd pójdę! Daj tylko coś temu chłopakowi żeby go postawić na nogi.
- Przyjdź za trzy dni!
- Co?
- To co słyszałeś! Przyjdź za trzy dni! Ten mały jest poważnie chory! Musi odpocząć!
- Ten gówniarz musi być za parę godzin na ulicy! Gówno mnie obchodzi w jakim jest stanie!
Spoliczkowała go.
- Wyjdź!
- Nie!
- Słyszysz mnie! Wynoś się!
Mężczyzna popatrzył na nią ze złością. Jednak jej wściekłość była większa. Uniosła dłoń wskazując palcem drzwi. Czarny Kondor z trudem powstrzymał się od komentarza. Obrócił się na pięcie w stronę wyjścia.
- Tylko nie trzaskaj.......
BUUUM!
-... drzwiami!
Dziewczyna odetchnęła z ulga. Nezumi leżał wciąż na brzuchu. Peleryna całkowicie zsunęła się z jego ciała ukazując delikatne posiniaczone ciało. Wciąż oddychał nierówno. Powieki miał mocno zaciśnięte tak samo dłonie. Alex podeszła do wysokiej szafki stojącej w ciemnym rogu pokoju i wyciągnęła z niej kilka butelek, igły i strzykawki. Odmierzyła odpowiednia porcję i wbijając igłę do butelki wprowadziła lek do strzykawki. Po czym podała go chłopcu.
Czarny Kondor powrócił do swojego pokoju. Łóżko było wciąż rozgrzebane. W rogu na fotelu leżało ubranie Nezumiego. Czarnowłosy spojrzał na nie. Przez ciemne kotary przebłyskiwało słońce. Usiadł na łóżku i westchnął głęboko. Skrył twarz w dłoniach. I on zdawał się być zmęczony.
- Cholera, ten cholerny bachor zaraził mnie! Pomyślał ze złością
--------------------------------------------------------------------------------
Na razie koniec, bo nie chce mi się pisać!