Love is only love
Dodane przez Aquarius dnia Lipca 06 2011 14:11:59
Nocna ciemność panowała już w całej Japonii. W Odaibie przy niższym budynku przechodził ostrożnym krokiem czternastoletni chłopak. Jego półdługie, ciemne włosy niemal całkowicie przysłaniały prawą stronę jego przestraszonej twarzy.
– Jak tu cicho i ciemno…, Czemu Ken akurat teraz chciałeś wrócić tym skrótem? –szeptał do siebie, rozglądając się na wszystkie strony. Blask jego dużych, niebieskich oczu mógł być zauważalny nawet w takich ciemnych uliczkach. Ken wolał zachować wszelką ostrożność.
– Jeszcze ktoś cię może tu napaść… Aa!!!
Poczuł na karku uderzenie czegoś twardego i ciężkiego, przez co szybko stracił przytomność.
***
Ken obudził się na zimnym betonie obok jakiejś drewnianej skrzynki. Zaczął się zastanawiać gdzie on jest. Po chwili poczuł, że jego nadgarstki i kostki oplatają cienkie, nylonowe nitki i to tak mocno, aż cienkimi strużkami ciekła krew. Serce Kena zaczęło bić nienaturalnie szybkim rytmem.
– „O Boże! Gdzie jestem?! Co się ze mną chwilę temu działo?!”
Na próżno jednak czekał na odpowiedź…
Przed sobą zauważył jakiegoś mężczyznę wyglądającego na około lat trzydziestu. Na twarzy rysował się obleśny uśmiech, co było spotęgowane dodatkowo ohydnie wyglądającą blizną pod prawym okiem.
– No to zobaczmy, co to za towar mi tu Łysy przytargnął… – mruknął pod nosem, odpinając Kenowi koszulę.
Chłopak już wolał nie pytać, o co z tym „towarem” chodzi. Wiedział już za dobrze.
Gdy mężczyzna odpiął koszulę Kena całkowicie, jego wyraz twarzy wyglądał jakby było coś nie tak.
– Cholera z tym Łysym! Miała być kurwa lacha, a tu jakiegoś kurwa dzieciaka daje! Trudno, dziś dla odmiany tego szczeniaka zarżnę!..
Ken głośno przełknął ślinę, a serce podskoczyło mu do gardła. Jakiś zboczeniec ma go zaraz zgwałcić, a on sam nic nie może zrobić. Facet zaczął się zajmować rozporkiem Kena.
– Nie! Zostaw!!! – wrzasnął Ken, silnie kopiąc zboczeńca w brzuch. Napastnik wstał i przyłożył do jego głowy rewolwer.
– Słuchaj, szczeniaku! Jeszcze jeden taki numer i rozwalę ci łeb! A teraz bądź grzeczny!
Ken był całkowicie zrozpaczony swoją bezradnością. Wiedział, że to już koniec i nic już nie da się zrobić. Po czasie na intymnym miejscu poczuł rękę zboczeńca. Chłopak czuł się kompletnie poniżony. Z jego błękitnych oczu popłynęły łzy. Na szyi czuł nieprzyjemny dotyk zarośniętej twarzy napastnika. Ken sam nie wiedział ile czasu trwała ta katorga. Może minęło ledwo kilka minut, może godzina…
Gdy zboczeniec zaczął zdejmować spodnie, Kena naszła myśl, by znowu wrzeszczeć. Ktoś w końcu może usłyszeć i przybyć z pomocą, choćby w ostatniej chwili.
– Kurna! Zostaw mnie zboczeńcu!! Zos!..
Nie zdołał skończyć wypowiedzi. Facet, chcąc Kena uciszyć, nie mając, czym go zakneblować był zmuszony do przytknięcia własnych ust do zimnych i wilgotnych warg chłopca. Ken już był na skraju rozpaczy, gdy nagle zauważył, że napastnik wstaje i odchodzi od niego dwa kroki, zapinając sobie rozporek.
– Kurwa mać! Pokaż ty się skurwielu!!!
Na faceta rzucił się jakiś wysoki cień. Ken coraz mniej wyraźnie słyszał męskie wrzaski, a przed jego oczami było coraz bardziej czarno. Powoli tracił przytomność.
***
To samo miejsce… Ken ponownie obudził się obok tej samej drewnianej skrzynki, na tym samym zimnym betonie. Leniwie odwrócił wzrok. Zauważył dosyć wysoką postać, stojącą obok poturbowanego ciała mężczyzny, który go jeszcze niedawno gwałcił.
Wybawca zbliżył się do Kena. Wyglądał na szesnaście lat. Półdługie blond włosy lekko przysłaniały lewą stronę twarzy, na której było widoczne zdziwienie.
– Ken? – ciepły, półwysoki głos dotarł do uszu chłopca. To wystarczyło, by rozpoznał wybawiciela.
– Ach? Yamato!
Ken spojrzał na chłopaka zaskoczonym wzrokiem. Szybko zwrócił uwagę na to, że on sam ma odpiętą i rozdartą koszulę, a spodnie i majtki podciągnięte pod kolana. Prędko się przysłonił rękoma, zapominając o skrępowanych nadgarstkach. Krew błyskawicznie rozprysła się po dłoniach i udach bruneta.
Twarz Yamato przybrała wyraz współczucia. Podszedł do Kena, obejmując go ciepłym, spokojnym ruchem.
– No chodź biedaku… – ton jego głosu wyrażał nadzwyczajną opiekuńczość. Jego oczy zabłysły ciemnym błękitem. Ken myślał, że zaraz zaśnie u jego boku. Złudzenie zasypiania szybko minęło, gdy w ręku przyjaciela coś błysnęło ( jak mi się, kurde nie rymnie! – dop. Autorka). Kształtem przypominało ledwo naostrzony scyzoryk. Chłopak się przestraszył, próbował się wyrywać z ramion blondyna, co go dodatkowo osłabiło.
Okazało się, że niepotrzebnie.
Yamato chwycił Kena za nadgarstki i przeciął oplatający je nylon, po czym to samo zrobił na kostkach. Blondyn, mimo protestu bruneta, naciągnął jego spodnie na biodra i zapiął rozporek. Ken poderwał się na nogi, co zrobił również Yamato. Chwilę potem czternastolatek nie wytrzymał i rzucił się ze łzami w oczach w ramiona szesnastolatka. Yamato objął go, gładząc mu włosy.
– Ken, chodźmy do mnie!
– Ż…, Że co?
– Stąd do twojego domu to jeszcze ze trzy kilometry, a do mojego ledwo rzut beretem. Nie mówiąc już o tym, że po drodze do ciebie jest jeszcze sporo tego typu uliczek. Wolę, więc się nie denerwować po nocach i wziąć cię do siebie. Ken, ja się o ciebie martwię.
Yamato odwzajemnił następny uścisk Kena.
***
W pokoju Yamato panował względny spokój. Na biurku leżało parę książek. Yamato sięgnął po jedną i położył na komódce obok łóżka, na którym słodko się wylegiwał Tsunomon. Chłopak spojrzał na Kena.
– Idę do łazienki się umyć, chyba, że ty chcesz pierwszy.
– N… Nie, chętnie poczekam.
Ken usiadł na krześle przy komódce. Yamato ściągnął powoli T-shirt, a następnie też powoli i stopniowo resztę garderoby, głaszcząc się prawą ręką po lewym biodrze, całując ramię czy też opuszkami palców delikatnie dotykając skórę szyi. Kenowi wydawało się, że całą tą scenę widzi w zwolnionym tempie. W jego oczach Yamato wydawał się go namawiać. Aż go kusiło, by podejść do blondyna i „dać mu się”.
Gdy Yamato wyszedł z pokoju, Ken rzucił się na łóżko obok Tsunomona. Na zbudzonego digimona nawet nie zwrócił uwagi.
– Yamato jest dla mnie taki dobry… Nie tak jak do Taia, Sory, czy Takeru. Dlaczego ja tak się przy nim dziwnie czuję? To bicie serca trzy razy na sekundę, spocone dłonie albo pulsowanie na dole podbrzusza. Co to za uczucie mną rządzi?..
Po dziesięciu minutach Yamato wrócił do pokoju w samym dole od piżamy trzymając w ręku górę. Ken szybko wstał, rozebrał się i poszedł w stronę drzwi. Yamato złapał bruneta za ramię.
– Ken, zaczekaj! Ja sam rzadko, kiedy nakładam koszulę od tej piżamy. Nałóż ją, niech ci nie będzie w nocy zimno.
Ken bez słowa wziął koszulę w ręce i zniknął za drzwiami. Yamato w tym czasie sięgnął po odłożoną wcześniej na komódce książkę, wszedł do łóżka i zaczął ją czytać, z czego skorzystał Tsunomon, zasypiając mu na nogach.
Nie musieli długo na Kena czekać. Po parunastu minutach wszedł do pokoju w poleconej przez Yamato górze od piżamy. W niebieskich oczach blondyna Ken wydał się niesamowicie słodki. Już widział przyjaciela rzucającego mu się w ramiona i całującego w usta.
Ken wszedł pod kołdrę obok Yamato. Zbliżył się zaciekawiony czytaną przez niego książką. Oparł głowę o jego ramię. Zamknął oczy. Poczuł się dziwnie senny, powoli odchodził poza świadomość. W pewnym momencie, nawet o tym nie wiedząc, zsunął się z ramienia Yamato, opadając na jego ręce i biodra. Chłopak spojrzał na Kena z matczyną opiekuńczością, (jeśli tak możemy powiedzieć o nastoletnim chłopcu, ale chyba nie mamy wyjścia). Sięgnął po zakładkę do książki, odłożył książkę, zgasił lampę i, ku zdenerwowaniu znów zbudzonego Tsunomona, położył się spać, całując Kena w czoło.
***
Godzina 2.12. Chłopcy zbudzili się niemal w tym samym czasie. Ken zaczął się trząść z zimna.
– Yamato…
– Yhm… Słucham?
– Zimno mi…
Yamato przytulił do siebie Kena. Czternastolatek wyczuwał dziwnie przyjemne ciepło, miał ochotę zatopić się w ramionach szesnastolatka. Objął Yamato przy szyi.
– Yammi …
Ken poczuł się trochę dziwnie, wymawiając jego imię w zdrobnieniu. Yamato w ogóle to nie przeszkadzało.
– Mmm?.. – spojrzał pytająco w błękitne oczy bruneta.
– Chciałbym cię o coś zapytać.
– Tak? To słucham. Powiedz.
Yamato podniósł się, co później Ken również zrobił.
– Chodzi o to, żee… Jak to by powiedzieć?.. Co jest powodem tego, że jesteś dla mnie taki…– w pewnym momencie poczuł, że się rumieni. Yamato zbliżył się.
– Powiedz. Jestem bardzo ciekawy. Słucham cię, ko… – w tej chwili, jasnowłosy urwał wypowiedź i opuścił wzrok.
– W każdym razie powiedz, o co chodzi. – Yamato znowu podniósł wzrok. Ken, gdy to zobaczył, ciągnął dalej.
– Chodzi o to, że ostatnio jesteś do mnie taki miły, bardziej uprzejmy niż do innych. Praktycznie na wszystko mi pozwalasz. – mówiąc miał wrażenie, że szesnastolatek jest coraz bliżej, słowo po słowie, centymetr po centymetrze… – Po za tym te spojrzenia, uśmiechy, bliskość fizyczna i duchowa… Powiedz szczerze, co może być ku temu powodem?
Ken nawet się nie zorientował, kiedy Yamato wyciągnął po niego ręce, by go przytulić. Tym razem nie było to delikatne objęcie, lecz bardzo silny uścisk.
– Jesteś dla mnie najważniejszą osobą na świecie! Chcę być z tobą!! Ken, kocham cię!!!
Chłopak poczuł we włosach ciepłe wargi Yamato, a na ramieniu jego łzy. Miał bardzo silne wrażenie, że gdzieś tam w sercu coś mu pękło. Wyciągnął ręce w stronę przyjaciela i sam odwzajemnił objęcie, wplatając palce w jego włosy.
– Nie jestem obojętny twojemu uczuciu…
Ken dotknął policzka Yamato. Chwilę potem ich wargi się spotkały. Pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny, co sprawiło, że ciemnowłosy odskoczył do tyłu, odwracając wzrok. Bał się, że Yamato potraktuje go jak tamten zboczeniec. Albo nawet gorzej…
– Yamato… Proszę… Nie całuj mnie!.. W ogóle mnie nie dotykaj!!! – nagle ściszył głos. – A przynajmniej nie ust, szyi i… – tu wskazał na miejsce poniżej podbrzusza, zaraz znowu zaczął krzyczeć. – To mi przypomina to, co się dzisiaj stało! Ja nie chcę po raz drugi czuć tego bólu!! Chcę o tym wszystkim zapomnieć!!!
Yamato spojrzał ze smutkiem na Kena, po czym go objął.
– Jeśli chcesz zapomnieć o zdarzeniu, nie wystrzegaj się rzeczy przypominających o nim! Tłumiąc uczucia, wzmagasz je, przez co kiedyś, nawet takie jak teraz, przytulenie może ci przypomnieć ile przykrości doświadczyłeś podczas gwałtu… Chcesz? Mogę sprawić, że pocałunek nie będzie ci się tak źle kojarzyć.
Ken od razu się rozpłakał. Z trudem wypowiadał każde słowo.
– T… tak… tak… ch… chcę!..
Yamato pocałował go w policzek, potem w drugi, następnie dwa razy w kąciki ust. Całując, starał się trafiać blisko, ale nie w same usta. Kena powoli opętało. Odwzajemniał każdy policzek, każdy uścisk. Zaraz potem zimne wargi czternastolatka zetknęły się z ciepłymi, szesnastoletnimi wargami. Ken zaczął całować coraz bardziej namiętnie, co stawało trochę uciążliwe dla, Yamato, który już chciał przejść z warg do szyi, a ten nie chciał puścić. Jednakże był szczęśliwy, że Ken może z tego pocałunku czerpać przyjemność.
W końcu ciemnowłosy odjął od blondyna wargi i przechylił się, by mógł całować jego szyję, do czego się również jasnowłosy zabrał. Brunet rzucił się na plecy, a Yamato odpiął mu koszulę od piżamy, przy czym przez nią delikatnie ssał stwardniałe sutki Kena, który w międzyczasie bawił się jego włosami.
Yamato bez słowa i powoli zdjął Kenowi majtki. Ken zwrócił na niego uwagę dopiero, kiedy blondyn pociągnął końcem języka po jego podbrzuszu, następnie po wewnętrznych częściach ud, lekko pocierając policzkiem o jego członek. Po chwili brunet poczuł na Tym miejscu wilgotne, gorące usta i język partnera. Miał ochotę krzyczeć z nieukrywanej rozkoszy, jaką z tego czerpał. W pewnym momencie uszczypnął Yamato w kark, co on odebrał, jako, że Ken miał już dość. Jasnowłosy podniósł się, naciągając majtki partnera na jego biodra, po czym położył się obok bruneta i przytulił go. Ken zasnął w jego ramionach od razu.
Yamato zaczął coś mu szeptać, głaszcząc go po włosach.