Dziwne zbiegi okoliczności 1
Dodane przez Aquarius dnia Czerwca 29 2011 20:51:38
Oczy samotności i iskra radości.
Codziennie rano budzę się. Jak każdy! Niechętnie podnoszę jedną dłoń, potem drugą, czasami się przeciągam i wyginam swoje ciało w bardzo dziwny sposób. Odkrywam kołdrę i dotykam moimi bosymi stopami miękkiego i zarazem lodowatego dywanu. Powoli człapię do toalety by załatwić wszystkie swe potrzeby fizyczne. Później ubieram się, od czasu do czasu podgryzając kawałki bułki, które wetknęła mi moja babcia, żebym nie umarł z głodu. Dzień, jak co dzień rozpoczynam swoje marne, szare życie.
W drodze do szkoły mijałem ludzi śpieszących się do pracy. Jakiś pies goniący kota i staruszka, która o mało, co by nie wpadła pod koła jakiegoś samochodu. Zawsze w takich przypadkach moje myśli staczają się z toru swojej drogi i zaczynam rozważać. Co by było, gdyby ten pies dorwał kota i rozszarpał go brutalnie przy wszystkich? Albo ta babcia, gdyby wpadła pod ten samochód?" Pewnie wywołałoby to sensację. O psie i biednym futerku pewnie by zapomniano, ale o mózgu babci by pamiętano przez jakiś tydzień, góra dwa. He he, to by było naprawdę coś. Oderwanie się od tej szarej, brudnej jezdni i jeszcze ten parszywy śnieg i lód, grrrrr....jak ja tego nie cierpię.
W szkole, jak to na ucznia i dobrego kolegę przystało, witam się ze wszystkimi. Na lekcji angielskiego (bo akurat ona trafiła się pierwsza) Aśka, szklona lafirynda, znowu wciera sobie puder w gębę, by później świecić jak Ufo. Nasz klasowy kujon, podlizuje się do pani profesor a ona tylko go chwali i piąteczki stawia. Upsss.....zamyśliłem się, profesorka wezwała mnie do tablicy. Boże jak ona śmiesznie wygląda. He he, myślałaś, że nie znam odpowiedzi na to pytanie, to się grubo pomyliłaś. Znowu siedzę w ławce. Klasowy kujon, co raz patrzy się w moją stronę. Pewnie myślisz jak taka miernota jak ja mogła się równać z takim umysłem jak ty?! Heheheheh.....takich jak ty to powinni spalić na stosie. Szkoda, że już tego nie robią. Taka jedna szkolna, krwawa egzekucja by się wszystkim przydała. Najbardziej pani od niemieckiego. Tak, najpierw obedrzeć ze skóry, później hop do wanny ze spirytusem, następnie odcinanie kończyn, jedna po drugiej. Pewnie kipnęłaby już przy wannie, no, ale można byłoby spróbować. O już koniec lekcji.
Jejku jak ten czas szybko leci już godzina wychowawcza i do domku. jak zwykle usiądę przed komputerem i się zajmę jakimiś bzdetami. Ej....a co ten tu robi, w tej klasie. Bezczelny ubiera się tak samo jak ja i jeszcze siedzi na moim miejscu. Skąd on się tu wziął, chyba nie będzie się z nami uczył. Coś czuję, że już go nie lubię. Ej, co robisz nie ciągnij mnie, zaraz zrobię z nim porządek, CO? to nowicjusz? A jednak. Więc ja mu pokażę, kto tu rządzi. Fuck....a byłem tak blisko, czy ta starucha musi włazić zawsze w tedy, gdy chcę się trochę pobawić. No zobaczymy, jeszcze mamy przerwę. O! Wstał. No skarbie przedstaw się dziewczynkom i chłopcom, może jak ich zaspokoisz, to cię wezmą do swego grona. Gabriel? Więc tak ma na imię moja ofiara?!
Okej, wyłaźcie z klasy szybciej, ja musze porozmawiać z naszym skowronkiem. Ej, co jest? Gdzie on się podział!!? Przeciecz niedawno stał koło mnie?! Cholera! Ale jeszcze mam czas! Jutro przecież też mamy zajęcia i w dodatku jest ze mną w grupie od angola i niemca. HeHe!!
Wróciłem do domu trochę podenerwowany. Nie mogłem zapomnieć dzisiejszych wydarzeń i jego nagłego zniknięcia. Grrrrr...czemu wcześniej tego nie przewidziałem!! Fuck!! Nie wytrzymam dłużej idę spać!
Po drugiej stronie lustra.
Obudziło mnie słońce, które dopiero wstało. Nie miałem ochoty wstawać. Nie lubiłem tych przeprowadzek. Za każdym razem, kiedy rodzicom brakło ofiar to przeprowadzaliśmy się do innego miasta. Czemu musiałem być dzieckiem Wampirów? Jednak nie mogłem się długo zastanawiać, bo moja o rok młodsza siostrzyczka, zaczęła dudnić na tym swoim fortepianiku stojącym w drugim pokoju tuż koło mojego. Nienawidziłem tej przeklętej muzyki. Kochałem tylko jeden jedyny kawałek. Kiedyś, kiedy byłem mały mój tata zagrał mi utwór "Dla Elizy", zagrał go, ponieważ nasza matka tak się nazywa i chciał zrobić jej przyjemność. Lecz ja też byłem wniebowzięty. Sam nie potrafiłem go zagrać, więc od czasu do czasu prosiłem ojca on z wielką ochotą siadał i swoimi delikatnymi dłońmi wystukiwał przepiękne dźwięki, które potrafiły mnie zawsze ucieszyć. Heh...zmuszony wczesnym graniem mojej siostruni, poszłem do toalety by wziąść prysznic. Nienawidziłem poranków, no cóż w końcu byłem Wampirem.
Biorąc prysznic, rozmyślałem nad tym, jaka będzie moja teraźniejsza klasa. W końcu to przeze mnie robiliśmy większość przeprowadzek. W pewnym momencie zacząłem się śmiać, kiedy przypomniałem sobie minę tamtej dziewczyny z mojej byłej klasy. Jak wyła i piszczała na mój widok. Sama sobie była winna! Pewnego dnia, mówiła "przez przypadek ja nie chciałam!" pociągnęła mnie za warkocz. Nienawidziłem, kiedy ktoś dotykał moich włosów. Po dziewczynie nie zostało nic tylko mokra plama na ścianie. Co ja na to poradzę, czasami moja siła przybierała na swojej wartości i nie mogłem nad sobą zapanować. Heh....ale to tylko jeden, kolejny głupi człowiek, co mi tam! Kiedy wyszedłem spod prysznica, o mało co znowu bym się potknął o mojego kota. Zawsze łaził za mną i nie dawał mi spokoju. Czasami nawet był przydatny, na przykład wtedy, gdy, pewna klasowa koleżanka, na chama próbowała mnie odwiedzić. Nie zapomnę tego jak uciekała z wrzaskiem, na widok tygrysa. Tja mój kot był magiczny a najbardziej sprawiało mu przyjemność przemiana w białego tygrysa Bengalskiego.
Ubrałem się i zszedłem na dół na śniadanie. Jak zwykle przywitał mnie ciepły uśmiech matki i zimne spojrzenie ojca. Co to był za kontrast!! He he....nie mogłem powstrzymać śmiechu. Zjadłem śniadanie i już miałem wychodzić, kiedy matka przypomniała mi, że akurat dzisiaj w szkole mam się pojawić na 14.25. Podziękowałem jej za tą informacje. Wziąłem plecak, nałożyłem słuchawki na uszy i wyszedłem, na zewnątrz. Teraz potrzebowałem trochę świeżego powietrza.
Szedłem sobie ulicą patrząc na ludzi śpieszących do pracy. Jakiś pies goniący kota i staruszka, która o mało, co by nie wpadła pod koła jakiegoś samochodu. Kiedy zacząłem pękać ze śmiechu zobaczyłem chłopaka, który dotrzymywał mi towarzystwa, a zarazem mnie nie widział i czuł się jakby był sam. Śmiał się w duchu, nie na głos. Myślał inaczej niż ci wszyscy ludzie. Był jednym z nich, ale jego cząstka była inna niż wszystko dokoła. W pewnym momencie miałem ochotę podejść do niego i się przywitać, lecz coś mi mówiło, że jeszcze teraz to nie jest dobry moment.
Na zegarach wybijała godzina 14.15, powoli zacząłem iść w kierunku, budynku, który od dziś miał być moją szkoła. Po wejściu wczłapałem się na pierwsze piętro, gdzie miała odbywać się godzina wychowawcza. Zapukałem do klasy, lecz nikt mi nie odpowiedział. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Hm.....jeszcze nikogo nie ma, to dobrze. Walnąłem swój plecak na ostatnią ławkę środkowego rzędu i czekałem na tą cała miernotę ludzkości. Ciekawe czyje miejsce zająłem, hehe fajnie będzie, moja pierwsza kłótnia w mojej nowej klasie. Po paru minutach zaczęły wchodzić do niej jakieś, damulki, parę chłopaków i.......ON.....a jednak. On tez się tu uczył i to jeszcze w mojej klasie. Patrzył na mnie przez cały czas. Był wściekły, ha ha....to jednak było jego miejsce. Czułem jego złość i furie, chciał podejść, tak, chodź do mnie, nagle weszła nauczycielka do klasy i nici z zapoznaniem się i paroma minutami zabawy.
Tak, oczywiście wstać, przedstawić się, przywykłem do tego. Ale on się cały czas patrzył. Nazwał mnie skowroneczkiem! Już ja mu pokaże, kto będzie niedługo skowroneczkiem!! Chcesz się ze mną pobawić po lekcji? Och chyba będę musiał popsuć ci te plany. Heheheheh.....koniec lekcji. Stoję koło niego, jest pewny siebie, zbyt pewny, to mnie przeraża. Nikt inny mnie tak nie przerażał tylko ten jedyny chłopak. Muszę iść. Tak pójdę do domu i się prześpię to mi dobrze zrobi.
Sen, który się nie zaczął i się nie skończy.
Obudziłem się! Jednak....a może.....tak to mógł być sen! A jeśli nie był? Jeśli nie to on pożałuje.
Wyszedłem jak najszybciej z domu, nie chciałem jeść, ani nawet nie myślałem o niczym innym tylko o tym by dowiedzieć się czy śniłem, czy to prawda.
Pośpiesznym krokiem, wparowałem do szkoły. Nieco bardziej opanowany poszedłem w stronę kanciapy, by jak tradycja nakazuje, zagrać z kumplami powitanie dnia w nieco bombowym stylu. Kiedy wbiegłem do środka, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Stał tam! Nasz skowroneczek stał i jakby flirtował z moimi kumplami. Wściekłem się!! Nie wiem nawet, czemu, bo to nie była złość ani chęci zemsty. Kiedy mnie zobaczyli, od razu wszyscy podeszli do mnie. On się uśmiechał się tajemniczo....................
Radosny jest dzień przez nas stworzony.
W brew swoim zamiarom nie spałem całą noc. Siedziałem u siebie w pokoju i grałem jakiś utwór Pidżamy Porno na gitarze.
Wstał ohydny ranek, lecz ja byłem szczęśliwy. Znowu go zobaczę, zapoznam się z nim.
Byłem już w szkole, coś mnie ciągnęło do niewielkiego pomieszczenia, gdzie, co raz wchodzili jacyś chłopacy, ubrani na czarno. Ciekawe, co tam jest. Zapukałem, a potem wszedłem. Od razu oczy wszystkich skierowane były w moja stronę. Nagle usłyszałem głosy. "Ty patrz to ten nowy. Ale ma niezłą skórę! Ciekawe czy potrafi grac? Bo coś za delikatne ma ręce?" Cześć! odezwał się jeden z nich. Siema. Potrafisz grać, lub śpiewać? A co mam najpierw zrobić? Wszyscy się jakby ucieszyli, wokół mnie zebrało się niewielkie grono i każdy po kolei zaczął się przedstawiać. Miałem ochotę ich wszystkich pozabijać, a później pójść poszukać, mojej małej zdobyczy. Lecz wszystko zbiegło na dobrą drogę i weszła moja zabaweczka. Była wściekła i to mi jeszcze bardziej podniosło adrenalinę. Wszyscy podeszliśmy do niego, uśmiechnąłem się, nawet nie wiem, po co...............
Upadek I
-Hej! Mam na imię Gabriel!- powoli wysunął rękę w moją stronę.
-Noa!- podałem mu moją drżącą dłoń, nawet nie wiem, czemu, czułem się tak dziwnie.
-Noa! Twój kumpel z klasy zaprosił nas do siebie, dzisiaj tak około 17.00 żeby pograć, idziesz.-miałem zamiar odmówić, lecz coś mi nie pozwoliło.
-Jasne tylko pójdę najpierw do siebie po mój sprzęt.
Okii! To o 17.00
-O 17.00
Szliśmy razem do klasy. Nie odezwał się ani słowem. Kiedy już mieliśmy siadać do ławek odezwał się.
-Czy mógłbym z tobą usiąść?
Zamurowało mnie! Jeszcze wczoraj siedział na moim miejscu nie pytając się o moje zdanie, a dziś.........
-Jasne!
W końcu uwolnię się od Izki, która przez cały czas próbowała mnie obmacywać na lekcji.
Czas znowu leciał jak szalony, jeszcze tylko dwa w-f-y i do domu. No a później do Gabriela. szczerze powiedziawszy nie chciało mi się iść! Znowu kumple się upiją i nici z grania.
-O czym tak myślisz?- uśmiechnął się do mnie
-O niczym wielkim!- odwzajemniłem uśmiech. Lecz jego był bardziej gorętszy od mojego.
W pewnym momencie zapragnąłem dotknąć ustami tych gorących warg.
*Tak pocałuj mnie! Teraz wiem, że tylko o tym myślałem przez ten cały czas.
Powoli zbliżyłem się do niego, nie obchodziło mnie, że nie jesteśmy sami. Lecz nie ja zacząłem. To on pierwszy delikatnie musnął moje rozpalone do czerwoności usta, a później........zemdlałem.
Ocknąłem się w gabinecie pielęgniarki. On siedział przy mnie i się śmiał. Był bardzo rozbawiony tą całą sytuacją. Nie widząc samego siebie, zaczerwieniłem się. W tym momencie wybuchł jeszcze większym śmiechem, po czym natychmiast spoważniał.
-Przepraszam, nie wiedziałem, że jesteś aż tak delikatny!
-Ja.....ja nie jestem delikatny....tylko......to był mój pierwszy pocałunek.- przyznałem z wielkim wstydem.
Myślałem, że znowu zacznie się śmiać, lecz nagle poczułem jego ciepłą dłoń na mojej twarzy. Obrócił mnie w swoją stronę i myślałem, że znowu poczuje jego wargi na swoich, lecz on spojrzał się tylko na mnie swymi ciemno czerwonymi oczyma, nie trwało to zbyt długo, bo w tym samym momencie do pomieszczenia wpadła pielęgniarka. Wszystko działo się tak szybko, że nawet ja się pogubiłem.
-Idź się przebierz do szatni, ja wezmę resztę twoich rzeczy i się spotkamy pod szkołą oki!?
-Oki!
by Asyami